2016/09/15

[M] Nie bój się cieni: Miłość matki [HG/DM, HG/TN] [HARRY POTTER]

TYTUŁ: Nie bój się cieni1: Miłość matki to spracowane ręce, nieprzespane noce.
AUTOR: Rzan.
FANDOM:
Harry Potter
PAIRING:
Hermiona Granger/Draco Malfoy, Hermiona Granger/Teodor Nott [dramione, teomione]
OSTRZEŻENIA: bitter-sweet, post-war
STATUS: Miniaturka
BETA: Patronuska
N/A:  Tekst niby konkursowy, ale zdecydowanie integralna część serii trzech miniatur Nie bój się cieni. Pierwszą znajdziecie tutaj.
Zbliża się 100 000 wejście na bloga :) Chciałabym Wam bardzo podziękować! Szczególnie Cassie, która dzielnie czyta moje teksty i pod każdym zostawia komentarz. Każde słowo od Ciebie, powoduje, że się cieszę :)
Przygotowuję dla Was zestaw paru tekstów, mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)

PODSUMOWANIE: — Mamo, poczytasz nam dziś o Muminkach?
Nie wiem kto pierwotnie zrobił ten manip, znalazłam go tutaj.

Macierzyństwo to taki zawód, w którym nie można pracować na zmiany2.
J. Picoul


Ten dzień nie różnił się zbytnio od pozostałych w mijającym miesiącu. Tak samo często padało, a wieczorem osiadała mgła. Wilgoć powodowała jeszcze większe loki u Granger, skręcając jej kędziorki w sprężynki prawie niemożliwe do rozplątania. Parne powietrze dusiło, utrudniając oddychanie. Dzień, jak co dzień, a jednak dla Hermiony różnił się on diametralnie.
Mamo.
Właśnie tak została dziś nazwana przez jedną ze swoich podopiecznych. To słowo, składające się z dwóch sylab, było dla niej ważniejsze od kocham cię. Ciężkie, pełne odpowiedzialności, które powodowało u kobiety dreszcze. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie mogła je usłyszeć skierowane do swojej osoby. Pamiętała, kiedy Ginny z radością opowiadała jej, gdy James ją właśnie tak po raz pierwszy nazwał. Szczęście oraz to rozchodzące się uczucie ciepła sprawiło, że obie uśmiechały się do siebie, jakby właśnie wygrały los na jakiejś loterii. Harry nie rozumiał całego zamieszania do momentu, aż nie przypomniały mu, jak on się zachowywał, gdy pierwszym wyrazem Teddy’ego było tato. Przyznał im wtedy rację i przeprosił za swoje niewybredne żarty, które w tamtym czasie rzucał w ich kierunku.
Dzieciaki z sierocińca dotychczas zwracały się do niej per ciociu — te bardziej śmiałe lub panno Granger — te bardziej wycofane. Freya często mieszała obie formy, więc Hermiona tym bardziej zdziwiła się, gdy to właśnie z jej ust padło to upragnione słowo. Z drugiej strony, czy naprawdę była zaskoczona? Ta mała przylepa nie odstępowała jej na krok od czasu pojawienia się we wspólnym domu. Gdy tylko Hermiona przekraczała próg, dziewczynka jak zaczarowana pojawiała się praktycznie znikąd i lgnęła do kobiety. Rzadko się odzywała, po prostu jak cień podążała za Granger, obserwując, co kobieta robi.
Mogła uchodzić za aniołka — bardzo jasne włoski otaczały jej pucołowatą buzię z rumianymi z podekscytowania policzkami, a oczy lśniły ciemną zielenią, gdy tylko słyszała o tostach, które uwielbiała. Czas spędzony z tą małą nauczył Hermionę, że Freya lubiła się śmiać, chociaż miała koszmarnie krzywe zęby.
Freya w ich ośrodku pojawiła się nagle. Przyprowadził ją jeden z przechodniów, mówiąc, że zauważył, jak błąkała się w okolicach zaułku za Kotłem w poszukiwaniu jedzenia. Hermiona była wdzięczna, że mężczyzna nie zostawił dziewczynki samej sobie, tylko postanowił jej pomóc. Dzięki temu mogli się nią zaopiekować. Nie musiała już martwić się o dach nad głową podczas snu czy ucieczki przed zimnym wiatrem. U nich miała swój własny kąt, a to, że pokój dzieliła z innymi dziewczynkami w podobnym do niej wieku, było przyjemną odmianą.
Mała dosyć szybko się zaaklimatyzowała. Dzieci przyjęły ją do swojego grona, jakby znały się od zawsze, jakby po prostu była kolejnym młodszym kuzynem. Dużo pomogło jej też znormalizowanie trybu dnia — posiłki były z reguły serwowane w podobnym czasie, cisza nocna była ciszą nocną i panowała zasada, by nie zakłócać w tym czasie snu innym. Jednak chyba najwięcej dobra zrobiły obowiązki. Pomoc przy nakrywaniu do stołów czy opieka i zabawa z młodszymi dziećmi spowodowały, że Freya czuła się ważna. Potrzebna. Nie miała poczucia winy, że jest darmozjadem, miała wrażenie, że jakoś się odpłaca za to, co robią dla niej dorośli. Była mała, ale bardzo rezolutna.
Dziewczynka bardzo łatwo się przywiązywała — miała już swoją ulubioną zabawkę, bez której nie mogła zasnąć, ulubione danie, które jadła zawsze, gdy była chora, ulubiony kąt w salonie, gdzie się bawiła lub drzemała, dlatego nikogo nie zdziwiło, kiedy dziewczynka upodobała sobie Hermionę jako ulubionego dorosłego. To jej się słuchała najbardziej i właśnie z nią najmniej się kłóciła. Oczywiście, że przedrzeźniała kobietę i starała się często postawić na swoim, jednak dla Hermiony znaczyło to tylko to, że dziewczynka w końcu czuje się jak w domu.
Jednak tego nigdy się nie spodziewała. Nawet o tym nie myślała!
Mamo.
I wcale nie było to słowo użyte jakoś przy specjalnej okazji. Freya właśnie odnosiła do kuchni swoje brudne naczynia po zjedzonym podwieczorku, gdy powiedziała:
— Mamo, poczytasz nam dziś o Muminkach?
Hermiona w szoku wpatrywała się w dziewczynkę. Milczała, myśląc, że się przesłyszała. Przecież jak? Dlaczego! Dopiero gdy Freya nadal wpatrywała się w nią, czekając na odpowiedź, kobieta ocknęła się z otumanienia.
— Oczywiście! — powiedziała drżącym, trochę za głośnym głosem.
Była roztrzęsiona tym drobnym zwrotem, którego dziewczynka użyła. Nie umiała zebrać myśli, chciała jak najszybciej stąd uciec, ale uważała, że nie mogła zawieść zaufania dziecka, które przed chwilą nazwało ją matką. Pierwszy raz tak nieskładnie czytała książkę, ale dziewczynkom zdawała się wystarczyć sama obecność Hermiony — usnęły, nim kobieta dotarła do połowy opowieści. Kobieta okryła je kołdrami i powoli wycofała się z ich pokoju.
Czuła się przytłoczona napierającymi zewsząd emocjami.


Kobieta uspokoiła się na tyle, by móc się aportować przed swój dom. Wbiegła, szeroko otwierając drzwi, i już od progu wołała swojego narzeczonego.
— Teodor!
Znalazła go w jego biurze, gdzie siedział pochylony nad jakimiś dokumentami. Gdy zobaczył, jak Hermiona wpada do gabinetu z rozwichrzonymi włosami i desperacją na twarzy, natychmiast wstał od biurka i podszedł do niej, po czym ją objął. Granger wzięła duży wdech, czując się już o wiele spokojniejszą. Obecność Teodora zawsze działała na nią kojąco, dzięki niemu mogła racjonalnie myśleć, a kiedy zdarzały się jej emocjonalne potknięcia, zawsze był przy niej, by jej je delikatnie wskazać.
Chaotycznie i nieskładnie opowiedziała mu o swojej ostatniej rozmowie z Freyą. Ku jej zaskoczeniu Teodor wcale się nie zdziwił tym, co zaszło. Stwierdził, że już od dawna wydawało mu się, że prędzej czy później jedno z dzieci w ten sposób zwróci się do jego narzeczonej.


— Hermiono, od lat zajmujesz się tymi dziećmi. Jesteś dla nich podporą, uczysz odpowiedzialności i życia. Leczysz skaleczone kolana, ale potrafisz też nimi wstrząsnąć, gdy tego potrzebują. Karcisz, kiedy wydaje im się, że ich wybryki są niewinnym żartem — mimo że ranią innych, przytulasz, gdy ich maleńki świat wali im się na głowę. Umiesz zmobilizować, by mieli odwagę spełniać swoje marzenia. Inspirujesz ich do podążania za swoimi ambicjami, jesteś dla nich bohaterką. Dziewczynki podziwiają w tobie nie tylko twoją kobiecość, ale też hart ducha, to, że potrafisz bronić siebie i innych, a chłopcy uwielbiają, gdy wspólnie rozwiązujecie łamigłówki oraz bawicie się zaklęciami. Nie bądź dla siebie zbyt surowa. Przecież jesteś ich matką.
Kobieta otworzyła usta w celu zaprzeczenia, jednak Teodor jeszcze nie skończył. Ujął ją delikatnie za dłoń i zaczął kciukiem uspokajająco gładzić jej knykcie. Nie pozwolił, by uciekała przed nim wzrokiem.
— I wiesz, co jeszcze robisz? Martwisz się. Nie śpisz po nocach, gdy któreś z nich miało wcześniej kiepski humor, zastanawiasz się, jak możesz im pomóc, ulżyć. Ile razy byłaś z nimi w Mungu, bo któreś z nich dostało smoczej grypy lub zraniło się z powodu nieświadomych wybuchów magii?
Hermiona spuściła wzrok i zaczęła skubać nerwowo szatę. Wiedziała, że Teodor miał rację, a mimo wszystko czuła się niepewnie. Rzadko kiedy była tak wyprowadzona z równowagi.
— Ale nie ja je urodziłam — wyszeptała na głos swoje myśli.
— To nic — powiedział uspokajająco Teodor, przytulając ją do siebie. — Jesteś ich matką w każdym innym calu. To tylko drobny szczegół.
Kobieta pozwoliła, by Teodor szeptał jej tego rodzaju słówka i ją utulał. Zdawała sobie sprawę, że nie przyzwyczai się do tego ot tak, od razu. Jeszcze wielokrotnie będzie denerwowała się i szukała ukojenia, pocieszenia oraz argumentów u narzeczonego. Miała jednak nadzieję, że nie zajmie jej to zbyt długo i z czasem nauczy się cieszyć tym, jak mówi na nią Freya.


Nie sądziła tylko, że parędziesiąt miesięcy później dziewczynka przybiegnie do niej z wyciągniętymi rękami, gdy tylko ją zobaczy, krzycząc głośno:
— Mamo, mamo! Będę Malfoy!
   



1 Oscar Wild
2 znalezione w sieci
Tematem tekstu, mimo nazwania go Dniem Matki, było przedstawienie obrazu matki i mam nadzieję, że mi się to udało.

15 komentarzy:

  1. Rzan,
    (pominę fakt, że szablon choć oszczędny daje po oczach)
    Zabiłaś mnie tym tekstem, piękny, prosty... i zaskakujacy. Patrząc na parringi czekałam na moment dramione, na odejście od teo czy odwrotnie a tu nic, ostatni akapit mnie zaskoczył, nie da się ukryć, ze Hermiona na pewno będzie mocno obecna w życiu Frei (czemu czekam na Ravennę?) Tekst ładny, zgrabny, ale po co ci kadzić? Jeden z członków mojej rodziny wstajac od stołu rzuca tekstem "Obiad jak zawsze" Co oznacza, że moja mama ugotowała obiad tak samo dobry jak zazwyczaj... więc powiem "Tekst jak zawsze" Kontrola jakości i Rzan... czyli jakość sama w sobie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!<3

      Ach, szablon to cała ja :D U mnie kolory są przyćmione, więc nie widzę aż takiego kontrastu :)

      Dziękuję Ci za komentarz! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, widząc, że spodobał Ci się ten tekst :) Nie byłam początkowo do niego przekonana, ale z czasem, czasem, zaczęłam w niego wierzyć :) Twoje słowa sprawiły, że aż zaniemówiłam i się zarumieniłam! Ale mi sprawiłaś radość tym komentarzem!<3

      Wiesz, że nie oglądałam Łowcy i Królowej Lodu? Chyba pora to nadrobić! Ferya, jak nic kojarzy mi się z anime Chobbits :D

      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam!<3

      Usuń
  2. Cudownie!!!
    ~Sarah

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie!!!
    ~Sarah

    OdpowiedzUsuń
  4. Dedykacja? Dla mnie? Za zwykłe komentowanie?... Ja... Dziękuję. ❤

    Tekst cudowny. Po prostu. Błędów też nie zauważyłam, dzięki czemu czemu jestem jeszcze bardziej nim zachwycona. Nawet nie mam do czego się przyczepić! Toż to skandal jakich mało! :D Ale na poważnie - obraz Hermiony jako matki dziesiątek porzuconych dzieci jest niezwykle piękny. Ujęła mnie też ta naturalność całego tekstu - zakochałam się! I zdecydowany plus za końcówkę, która razem z resztą tekstu tworzy wbrew pozorom spójną całość - pomyślałam coś w stylu słodkiego deseru z nutą soku z cytryny czy limonki, która dopełnia smak. Ta pewna dawka humoru dla Hermiony może być trochę bardziej wstrząsająca, niżby się zdawało -> dziewczynka, która traktuje ją jak matkę, nagle zostaje adoptowana przez Malfoya, z którym się rozstała (o ile mnie pamięć nie myli - chyba będę musiała sobie odświeżyć wcześniejszą część). Coś czuję, że w ostatniej publikacji będzie się działo.

    Jeszcze raz dziękuję (i za dedykację, i za znakomity kawałek tekstu) i mam nadzieję, że zyskasz więcej komentarzy <- lenistwo (bo jakoś nie wierzę, bym tylko ja czytała) się szerzy, ot co! I oczywiście gratuluję tak pięknej liczby wejść - jestem pod wrażeniem.

    Pozdrawiam,
    C.

    Zainteresowanych zapraszam (*ekhem* chamska reklama *ekhem*): https://wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszmy się, ludzie, tylko dzień zwłoki z komentarzem! :D

      Usuń
    2. Jakie zwykłe, jakie zwykłe?! Tuż to za każdym razem powodujesz u mnie szeroki uśmiech!:D

      Ojj tak, porównanie do cytryny lub limonki jest idealne! Świetnie to ujęłaś i podsumowałaś - nawet o tym nie pomyślałam, ale bardzo podoba mi się ta perspektywa!

      Tak, zdecydowanie w ostatniej będzie się działo! Mam tylko nadzieję, że nie przedobrzę i to, co planuję napisać będzie miało sens, a przede wszystkim wyjdzie naturalnie. To będzie musiał być zdecydowanie dłuższy kawałek tekstu, którego się trochę obawiam. Chyba zrobię plan i zacznę go pisać ;)

      Dziękuję i do zobaczenia!:> :D

      Usuń
  5. czekam na trzecią część!

    OdpowiedzUsuń
  6. Well, nie do końca wiem co napisać, miniaturka jest hm.. specyficzna, jednak przez to wyjątkowa. Podoba mi się aczkolwiek, dopiero po komentarzach zorientowałam się, że jest pierwsza część, za którą zaraz zamieram się zabrać. Życzę dużo weny i również czekam na kolejną część. Muszę jednak powiedzieć, że już wiele razy w mojej długoletniej karierze Potterheads przewijało się słowo Rzan, jednak za każdym razem jak wchodzę na Twojego bloga wygląda inaczej! :) Aktualny wygląd bloga jest dość... krzykliwy, ale jakkolwiek nie przepadam za różem, nie przeszkadza w czytaniu a grafika jest ładna. Podoba mi się kreska i styl. Achh znowu odezwało się we mnie artystyczne ja, Nie przeciągam, jeszcze raz życzę najlepszego w pisaniu jak i w zyciu i jeśli mogę sobie pozwolić na małą reklamę, również zapraszam do siebie na wszelakie miniaturki, albowiem powracam po zdaniu egzaminów zawodowych i matury (to niestety dopiero przedemną)
    Pozdrawiam cieplutko
    Wiedźma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach tak zapowiedziałam reklamę, ale jej nie zrobiłam, cała ja :p
      Nadrabiam :)
      http://wizards-stroies-miniatures-hogwards.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dzięki za linka! Wpadnę na pewno, postaram się jakoś w weekend :)

      Ah, co do szablonu - będę zmieniała ponownie ;P Vixen właśnie bawi się grafiką :) Powodzenia na maturze!

      Usuń
  7. #MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki [http://katalog-granger.blogspot.com/p/akcja-komentatorska-magiczne-sodkosci.html]

    Tytuł – cudo, a po przeczytaniu bardzo mi pasuje do tekstu. Czasem widzi się teksty, których tytuł nijak się ma do fabuły, a tu pasuje mi to idealnie. Pod względem fabuły mi się naprawdę podoba, bo tekst jest z tych zdecydowanie dojrzalszych i cieszę się, że coraz więcej powstaje takich tekstów. Drugą sprawą jest podjęcie tematu sierocińca.
    Hermiona mi się podoba, jej zachowanie jest naprawdę kanonicznie i dobrze, że poszłaś w tym kierunku, bo o takim typie bohatera z całą pewnością mogłabym czytać i czytać! To jej przeżywanie słowa „mama” wydaje mi się całkiem logicznie, więc biorę to. Skoro o tym mowa, to od razu nasuwa się na myśl ta sytuacja, gdy Ginny również szalała, kiedy James po raz pierwszy tak ją nazwał. No i Harry! Lubię to, że i do niego się odniosłaś, że on najpierw nie wiedział, o co robią szum, a sam właściwie zareagował identycznie. Dlatego chwalę tę scenę, bo wyszła naprawde uroczo, a raczej wspomnienie o niej, bo działa to na tej zasadzie w Twojej miniaturce. Nie wiem, co mogłabym o niej powiedzieć, by nie zacząć powtarzać tego, co w treści, ale dodam, że właśnie o takiej Hermionie naprawdę mogłabym czytać, bo wydaje się i – moim zdaniem – jest realistyczna, jest prawdziwa i właśnie takie bohaterki powinno się mi serwować. Świetna realizacja.
    Nie podobał mi się za to Teoś. Nie można tu mówić o niekanoniczności, bo nie występował on prawie wcale w kanonie, ale właśnie nie pasuje mi on taki, być może sprawkę ma tutaj jakieś osobiste wyobrażenie Teosia, może. Nie zmienia to faktu, że faktycznie wygląda na inteligentnego mężczyznę, który trochę do powiedzenia ma – to mi się podoba, ale jako że oceniam w tym punkcie również fabułę, a zatem i bohaterów, a jeden z nich mi się nie podoba, to właśnie za niego ucinam przede wszystkim punkty.
    Styl – podoba mi się, nie było większych trudności z przekazem tego, co chciałaś, całość zrozumiałam bardzo dobrze, nie było czegoś takiego, że musiałam czytać coś po kilka razy, by to zrozumieć, więc to absolutnie coś pozytywnego. Opisy mi się podobały, skonstruowane tak jak należy. Nie zanudzały mnie, nie chciałam od razu lecieć do dialogów, bo czasami tak jest, że samoistnie oczy szukają wypowiedzi bohaterów, by przejść do konkretów, a tutaj tego nie było. Mogłam stopniowo się zachwycać kolejnymi myślami i poznaniem Hermiony, która, jak już mówiłam, jest udana bardzo. Zaraz zacznę poetyzować, ale powiem, że na niektóre teksty mam miejsce w pamięci, bo są takimi, które trzeba pamiętać i nawet miotłą nie dałoby ardy ich odgonić. No i sądzę, że to właśnie jeden z takich tekstów. Na pewno punktuje u mnie inna praca Hermiony, kto mnie zna, wie, że lubię takie nowości, a nie ciągle powtarzanie tego samego (chociaż o tych zwykłych kocham czytać, o magomedykach np), ale bardzo miło, że zahaczyłaś o coś, o czym się raczej nie pisze. I jeszcze za podjęcie trochę odważniejszego tematu, bo z podobną tematyką nie spotkałam się wcześniej, wiec i to należy nagrodzić .

    Jest to na pewno jeden z tych tekstów, które pozostają w pamięci.

    Pozdrawiam,
    Acrimonia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana czy jest szansa abyś napisała trzecią część tej przecudownej miniaturki? Bardzo bym chciała wiedzieć, jak się skończy. Masz bardzo przyjemny styl pisania i niesamowitą wyobraźnię. Czekam na zdecydowanie więcej. Serdecznie pozdrawiam i przesyłam wenę

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz! Każde zdanie powoduje u mnie szeroki uśmiech oraz jest motywacją do dalszej pracy :)