2016/07/15

[T][M] Czekoladowy pocałunek [SS/GG][HARRY POTTER]

Autor: midori15
Tłumacz: Rzan.
Zgoda: jest!
Pairing: Salazar Slytherin/Godric Gryffindor
Ostrzeżenia: próchnica, dużo, bardzo dużo próchnicy; 16+
Status: miniaturka
Beta: Wirka.
N/T: Już oryginalny tekst był z błędami, starałam się go wygładzić na tyle na ile mogłam, bez zbyt dużej ingerencji w niego i zmian. Ogólnie - wtf?Very Happy Do tekstu trzeba podejść z dużą dozą dystansu - sama w połowie przysłowiowo waliłam głową w stół Wink Ale potrzebowaliśmy w Porze Założycieli tekstów o Założycielach, więc przetłumaczyłam tę historię.






Bycie czarodziejem miało swoje dobre strony, jednak nic nie mogło się równać z tym, co teraz czuje dwudziestoczteroletni Salazar Slytherin. Chęć rwania sobie włosów z głowy i uderzania nią o stół była tak silna, że wierzył, iż może to zrobić lada moment. A wszystko przez czarodzieja zwanego Godriciem Gryffindorem… pokrytego czekoladą.
Spał spokojnie, śniąc o swoim kochanku, niebieskim niebie i jasnym słońcu ponad nimi. Obserwował rozległy ocean. Jego kochanek leżał na nim, komplementując, wielbiąc go. I właśnie ten mężczyzna nagle upadł na niego, wybudzając go z idealnego snu.
Otworzywszy swoje srebrne oczy, Salazar spiorunował go wzrokiem.
— Na brodę Merlina, mam nadzieję, że masz ważny powód, by mi przeszkadzać.
— Sal! Jutro jest Boże Narodzenie i musimy zrobić ciasto!  — krzyknął podekscytowany Godric, patrząc na niego szczenięcymi, zielonymi oczami, jakby był jakimś świątecznym prezentem.
— Od tego przecież mamy dziewczyny...
— Nie sądzę. — Na te słowa Salazar uniósł jasną brew, przeczuwając najgorsze.

— Masz — powiedział Godric podając mu list. Papier, który aż za dobrze znał i pismo, które podziwiał, jednocześnie nie przepadając za nim. Była to ulubiona, beżowa kartka Helgi i pismo Roweny, które wypełniało też wiele ksiąg z hogwarckiej biblioteki.

Drogi Sal & Ric.

Wraz z Helgą postanowiłyśmy wybrać się na wakacje na Południowe Wyspy. Helga stwierdziła, że nienawidzi zimna i chce czuć pod bosymi stopami ziemię. Co mogę powiedzieć? Żyję, by zadowalać moją ukochaną. Mam nadzieję, że Wasze święta będę owocne, bez nas przeszkadzających Wam....
Wasza najdroższa przyjaciółka,
Rowena.

Ps. Mam nadzieję, że nie będziecie zbyt głośni, zwracając na siebie uwagę Pani Hogwartu i studentów, Salazar, ty krzykaczu…

Po przeczytaniu listu mężczyzna zakrył twarz dłonią i wszystko, co mógł widzieć to plamy w kolorze domu Gryffindora — czerwień. Czerwień z zawstydzenia i chęci przekleństwa. Poważnie aż tak krzyczy, gdy to robią? Ale przecież Godric nigdy nie narzeka, co tam Ric, nawet Pani Hogwartu nigdy nic nie mówi. Więc jak śmie to robić Rowena?
Lekkie ugryzienie w szyję rozproszyło go. Niesamowicie rude włosy, tak bardzo kontrastujące z jego śnieżnobiałymi, zasłoniły mu widok. Podczas, gdy Salazar Slytherin nie ścinał swoich włosów, zachowując je długimi, tak jak nakazywała tradycja u głów czystokrwistych rodów, Godric Gryffindor nalegał, że swoje zetnie do
odpowiedniej długości. Teraz nie dotykały nawet ramion, nie licząc ciężkiego, długiego warkocza, sięgającego mu aż do tali.
— Hej, zróbmy ciasto na Boże Narodzenie. To już jutro. — Godric ponownie trącił go nosem. Pytany westchnął, doskonale wiedząc, że nie wygra z kochankiem.
— Dobrze, Ric, ale najpierw musimy zjeść śniadanie. Obaj wiemy, że będziemy potrzebowali siły z powodu tych
ćwiczeń, które czekają nas wieczorem — Podniósł się, by usiąść na brzegu łóżka i skrzywił się czując ból u podstawy pleców.
— Dzięki — odpowiedział jego kochanek, rumieniąc się. Poza sypialnią to Salazar jest postrzegany jako ten bardziej dominujący w ich relacji, ale gdy tylko zamykają się za nimi drzwi, zamieniają się rolami..
Godric pocałował go i przerwał dopiero wtedy, gdy zaczęli potrzebować powietrza.
— Przygotuję nam śniadanie, a ty — przybliżył twarz Slytherina do siebie, krótko całując już posiniaczone usta — musisz się przyszykować.
Po tych słowach Godric wstał i w białej koszuli, czarnych spodniach i boso opuścił komnatę, chcąc przygotować obiecane śniadanie.
Ich sypialnia najpierw była sypialną Salazara, ale nagle pewien Gryffindor wparował do niej i zadecydował, że będzie również jego.
Kręcąc głową i próbując pozbyć się tych myśli, Salazar zdecydował wziąć szybki prysznic, więc skierował się w stronę łazienki.

* * *

Ubrany w czarną koszulę i spodnie Salazar był pokryty jakimś proszkiem, albo czymś, co Godric nazwał mąką, a jego kochanek ubrudzony został czekoladą. Naprawdę nie wiedział, jak to się stało i jak skończyli w takiej sytuacji.
Po zjedzeniu śniadania, skierowali się do kuchni. Godric wtedy zdecydował, że zrobią ciasto w tradycyjny, mugolski sposób.
Dochodząc po raz kolejny do wniosku, że nie wygra z determinacją kochanka, Salazar się zgodził, ale pod jednym warunkiem: użyją książki kucharskiej, ponieważ znając Gryffindora, ten po prostu wrzuciłby wszystko razem, bez sprawdzenia ile, czego potrzebują. Zmusił Godrica do przyrzeczenia, że nie zrobi nic pochopnego, jednak już idąc do biblioteki po książkę widział, że obietnica została złożona ze skrzyżowanymi za plecami palcami.
Gdy Salazar chwycił książkę, praktycznie pobiegł z powrotem w kierunku kuchni, czując w kościach, że coś jest nie tak. I jak zawsze miał rację. Dobiegając, ignorując po drodze dziwne spojrzenia uczniów, którzy zdecydowali się zostać na okres świąteczny w szkole, a nieczęsto widzieli opanowanego założyciela w stanie paniki, znalazł Godrica wsypującego całą miskę czekolady do kociołka.
— Godric… — zaczął Salazar, opierając się o ramę drzwi, zaskakując tym samym kochanka, który uderzył o kociołek powodując, że ten wybuchnął.
— Ups...

* * *

I właśnie przez to znaleźli się w tej krępującej, jednocześnie kuszącej sytuacji — Salazar i Godric pokryci mąką oraz czekoladą. Slytherin próbował być zły, naprawdę próbował… ale inne uczucie tłumiło tą złość. Pożądanie. Był pobudzony i nie mógł siebie za to winić, skoro to nie była jego wina. To wszystko przez pokrytego czekoladą Godrica.
Kierując się w stronę kochanka, Salazar postanowił, że od razu sprzątnie ten bałagan zlizując każdą kroplę czekolady. Pozbędzie się ubrań swojego Lwa wystawiając całą jego chwałę na widok Węża. Szybko przystąpił do oczyszczania kochanka ze swojej ulubionej
substancji; twarz, szyja, pierś, brzuch i niżej, i niżej, zatrzymując się ledwie cale przed swoją nagrodą.
Salazar wycofał się lekko, podziwiając arcydzieło. Godric Gryffindor, głowa domu Gryffindora, pokryta w ślinie i w Salazara ulubionej, słodkiej czekoladzie. Slytherin był znany ze swojego zamiłowania do słodyczy i prawie każdego dnia gnębiły go Helga i Rowena.
Zostawiając swoją nagrodę na później, podobnie, jak dyszącego, mocno pobudzonego kochanka, Salazar sięgnął po miskę czekolady i to co pozostało, wymuskał palcami, by po chwili przysunąć je pomiędzy swoje nogi i zacząć się powoli rozciągać, zapominając, że prowokuje tym swojego Lwa, który już cicho warczał. Nieświadom nadciągających tarapatów, zatracony w samorozkoszy, krzyknął, czując, jak Godric podciąga go i kładzie na blacie.

* * *

— Hm… — zamruczał Godric. — Powinniśmy częściej piec.
Salazar spanął, zastanawiając się, jak przetrwa te święta z nienasyconym kochankiem. Cóż, przynajmniej umrze szczęśliwy w młody wieku, o ile skrzaty wcześniej nie zabiją ich za bałagan, który zostawili w skrzacim sanktuarium. Parsknął, zakłócając tym samym mruczenie Lwa.
— Co cię śmieszy? — zapytał Godric.
— Nic — odpowiedział Salazar. Wstał sięgając po miskę z czekoladą i rozsmarowując sobie substancje po wargach, by już po chwili podzielić się z kochankiem pocałunkiem o czekoladowym smaku.

5 komentarzy:

  1. No nieźle! :D Podoba mi się to tłumaczenie. Takie lekkie, zabawne, trochę niepoprawne (jeżeli chodzi o odbiór, nie wytykam żadnych błędów!)
    Dzięki, dobra robota!
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! W końcu coś lżejsze, prawda?:D

      A błędy wytykaj, wytykaj jak znajdziesz!<3 Pomogą w poprawie :)

      Usuń
  2. Odezwę się, jak uleczę próchnicę - ten tekst jest mi winien fortunę za dentystę. xD

    To jeden z takich tekstów, za których nie przepadam, bo porażają mnie swoim wyidealizowanym światem, pełnym słodyczy, który jest tak bardzo nierealny, że to aż boli.

    Tak, nienawidzę słodzenia. I aktualnie mój mózg się wyłączył. Ech, podziwiam Cię, że to przetłumaczyłaś (i siebie za przeczytanie, w sumie zawsze podejrzewałam się o masochizm ~ dop. Komentatorki). Pewnie już zauważyłaś, że na przesadną sielankę i inne tego typu bzdety reaguję nadmiernym cynizmem. Taka tam reakcja obronna.

    *wzdycha*

    Masz ode mnie wyimaginowaną statuetkę "Albon" w kategorii wytrwałości (*klaszcze*). I gratuluję dużych pokładów cierpliwości. Bo tekst kompletnie nie mój.

    ~Cassie, Która Jest Zbyt Leniwa, By Się Zalogować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ja zgrzytałam przy nim zębami?! :D Dawno nie czytałam tak czegoś również próchnicogennego :D

      Dziękuję, że się poświęciłaś! Ja sama starałam się ten tekst przetłumaczyć tak szybko, jak tylko mogłam, wyzwanie wyzaniem, ale nigdy więcej :D

      Usuń
  3. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz! Każde zdanie powoduje u mnie szeroki uśmiech oraz jest motywacją do dalszej pracy :)