2016/05/30

[M] Nie bój się cieni [HG/DM, HG/TN] [HARRY POTTER]

Tytuł: Nie bój się cieni1
Autor: Rzan.
Fandom:
Harry Potter
Pairing:
Hermiona Granger/Draco Malfoy, Hermiona Granger/Teodor Nott
Ostrzeżenia: bitter-sweet, post-war
Status: Miniaturka; część I trylogii, część druga trylogii, część trzecia trylogii.
Beta: Patronuska dziękuję za wsparcie i pomoc oraz czas spędzony nad tym maleństwem!  Wszystkie pozostałe błędy są moje, zapewne przez moją upartość.
N/A:  Trzecie miejsce w konkursie na Stowarzyszeniu-Dramione. Walka o miejsca była niesamowita! Patronuska  wygrała z ilością 188 pkt, drugie miejsce należy do Galadrieli Black z ilością 183 pkt, i trzecie dla mnie ze 181,5 pkt. ;) 

Irlandko, Cassie, mam nadzieję, że Wam się spodoba pisałam z myślą o Was, zastanawiając się, co powiecie na ten tekst :)

Podsumowanie: — Nie spodziewałaś się tego, prawda? — zapytał nonszalancko mężczyzna, wyręczając ją tym samym i zaczynając niezręczną rozmowę.
Nie wiem kto pierwotnie zrobił ten manip, znalazłam go tutaj.


Czterdziestoletnia Hermiona Granger była doświadczoną przez życie kobietą. Każdy kto ją znał, mówił, że twardo stąpała po ziemi. Szybko, ale i z sukcesem podejmowała decyzje, nawet te wywierające duży wpływ na jej przyszłość. Nie potrzebowała zbyt wiele czasu, by oszacować korzyści oraz straty z przedsięwzięcia danych kroków. Zawsze zdecydowanie wiedziała czego chce i jak to osiągnąć. Wytrwale dążyła do tego celu długą i mozolną pracą, jednak niepowodzenia nie powodowały, że się poddawała. Najczęściej wychodziła z kłopotów z twarzą, zachowując przy tym swój niezachwiany upór.
Wbrew oczekiwaniom nauczycieli i kręgów plotkarskich Granger nie wybrała ministerialnej ścieżki kariery, a poświęciła się pomaganiu innym. Pozakładała przytułki dla bezdomnych czarodziejów, głównie powojennych sierot i charłaków. Od zawsze pragnęła być podporą dla słabszych. Niosła pomoc i dobre słowo wszędzie, gdzie tylko mogła, a ci najmłodsi zajmowali szczególne miejsce w jej sercu. W mniemaniu kobiety byli najbardziej bezbronni, niewinni.
Niewątpliwie duży wpływ na to, jak bardzo kochała maluchy wywarła wojna i Bellatriks, która zadbała o to, by Hermiona nie mogła mieć własnych dzieci. Okrucieństwo zarówno jednej, jaki i drugiej spowodowały, że kobieta swoje pokłady miłości rozdawała bardzo chętnie, próbując wymazać ze wspomnień cierpienie. Jej historia nie była tajemnicą, wiele osób znało szczegóły koszmarów, dzięki którym nie mogła spokojnie spać. Stała się cichym symbolem wiary i niezłomności. Spotkało ją mnóstwo przykrości, ale zawsze potrafiła się podnieść, a przez przyjaźń z Potterem, jej walka z wrogiem i samą sobą była jeszcze bardziej widoczna. Od maleńkości przejawiała olbrzymią empatię, a minione wydarzenia tylko bardziej tę cechę w niej wzmocniły.
Niektórzy mogliby powiedzieć, że Hermiona z czasem stała się gorzka. Dostrzegała coraz więcej niesprawiedliwości w świecie i starała się jej sprostać. Niestety zbyt często napotykała mur i wręcz wrogość wśród osób, które uważały się za dobre. Wystarczyło, że tu wspomniała o korupcji, tam o faworyzacji, jeszcze gdzieś indziej o dodatkowych, niepotrzebnych premiach… Część ludzi, przede wszystkim ci wysoko postawieni, zaczęli jej unikać podczas spotkań towarzyskich, jednak Granger nie poddawała się i szybko przekalkulowała, kto może jej najbardziej pomóc. Skierowała się do ludzi o podobnym do niej statusie majątkowym, do tych średnio zamożnych, którzy wiedzą o codziennych kłopotach i również do tych, którzy czasami mają problem pomiędzy wyborem kupna cieplejszych szat a ugotowaniem trochę lepszej kolacji. Co jakiś czas swoje listy kierowała do celebrytów, do osób, którym pomoc najbardziej potrzebującym poprawi opinię publiczną, zbuduje dobry PR. Ludzie musieli się pokazać, a rzucenie większą garścią galeonów pozwalało uciszyć im na pewien czas sumienie. Czuli, że gdy raz czy dwa razy do roku pomogą, mogą przymknąć oczy na to, co się dookoła nich dzieje, na to, że nie jest dobrze. Wojna została wygrana, ale jakim kosztem? Uprzedzenia nie zmalały, wręcz nasiliła się teraz dodatkowo wrogość również drugiej strony — półkrwiści czy mugolacy coraz bardziej stereotypowo oceniali rody czystokrwiste. Kobieta bała się, że za paręnaście lub parędziesiąt lat wszystko się powtórzy.
Historia lubi zataczać koło. Jednak nie lubi uczyć się na swoich błędach.


Hermiona, jak każdy inny, miała na swoim koncie grzeszki młodości. Nie była pierwszą i na pewno nie ostatnią, która żałowała rzeczy zrobionych w wieku młodzieńczym. Wojna dopiero co się zakończyła, wszyscy byli ogłuszeni szaleństwem radości, pijani z wygranej. O zmarłych starano się nie mówić; byli bolesnym przypomnieniem, że walki nie były tak bezkrwawe i bez ofiar jak myśleli. Przez parę miesięcy wszyscy byli zachłyśnięci wolnością, wydawało jej się i jej rówieśnikom, że byli tacy dorośli. W końcu przeżyli wojnę, dojrzeli. Wspólnie odbudowywali społeczeństwo, pomagali sobie wzajemnie i nie oceniali. Powoli ponownie otwierały się sklepy na Pokątnej, Hogwart powstawał z ruin, a na ulicach widać było szczęśliwe rodziny. I tylko gdzieniegdzie pałętały się zabrudzone dzieci, przykurczone czarownice, czy wystraszeni czarodzieje. Wydawało się, że byli niewidzialni — bez słowa mijani w dzień, nocą pochowani w zakamarkach jeszcze nieodbudowanych domów. Byli balastem, który niszczył innym obraz idealnego porządku.
W tych dniach Hermiona dała się ponieść temu szaleństwu. Wspólnie ze swoją mentorką odbudowywała Hogwart, pomagając przy okazji postawić na nogi Magiczne Dowcipy Weasleyów, które jako jedyne powodowały, że George wychodził ze swojego pokoju. Z uśmiechem odwiedzała kawiarnie, by móc poplotkować z przyjaciółmi, zrelaksować się. Na wiele godzin zamykała się w bibliotece i pochłaniała ulubione książki, nie martwiąc się, że w każdej chwili może zginąć. Zaczęła w każdym widzieć dobro, przestała postrzegać świat w kolorach szarości, w końcu już nie musiała. Nie była zmuszona do codziennej walki i wytężania umysłu, by pomagać w wymyślaniu jak najefektywniejszych planów działania.
A koszmary? Budzenie się w nocy zlanym zimnym potem? O tym się nie mówiło, starano nie myśleć.
Nawet nie wiedziała, kiedy to się stało, ale po paru miesiącach wspólnego siedzenia nad księgami, dalej upojona w euforii zaczęła spotykać się z Malfoyem. Nie afiszowali się ze sobą, oboje cenili prywatność swojego życia, dlatego najczęściej po prostu umawiali się u jednego z nich. Wojna, tak jak każdego, zmieniła również Malfoya; dalej był opryskliwy względem większości osób, ale Granger zrozumiała, że to jego mechanizm obronny, którego wyuczył się przez rodziców. Mężczyzna od maleńkości był praktycznie trenowany na sobowtóra swojego ojca — zimnego i zdystansowanego arystokratę, który każdego, kto jest od niego uboższy, uważał za gorszego od siebie. Jedno co się w Draconie nie zmieniło, to duma ze swoich korzeni. Jednak zamiast dalej wywyższać się nad innymi to po prostu zaczął cieszyć się z tego, gdzie się urodził, że była to rodzina, której korzenie sięgają aż średniowiecza. Chyba największy wpływ na jego zmianę miała możliwość dogłębnego przestudiowania historii swojej rodu. Kiedy zaczął interesować się genealogią, nie przypuszczał, że odnajdzie dokumenty, które całkowicie zniszczą wszystko, co wmawiał mu ojciec. Fortuna Malfoyów opierała się na bliskiej współpracy z mugolami i dzięki temu zyskali tak olbrzymie wpływy, że nawet jego przodek, Lucjusz Malfoy I, był jednym z pretendentów do ręki Królowej-Dziewicy! Malfoy zaczął zmieniać postrzeganie swojego nazwiska wśród magicznej społeczności upubliczniając te dokumenty. Zauważył niestety również jedną, stałą skłonność w rodzie — zmianę nastawienia Malfoyów względem panującej władzy. Potrafili tak zbałamucić otoczenie, że wiatr zawsze wiał im w plecy. Gdy czarodzieje zaczęli się alienować od mugoli, Brutus Malfoy wystosował odpowiednie pismo o prześladowaniu niemagicznych osób i ukrył swoją współpracę z nimi. Lucjusz zachował się podobnie, kiedy lepszym dla niego było wyparcie się Voldemorta po pierwszej wojnie. Po latach, kiedy Czarny Pan powrócił, Malfoy Senior ponownie zmienił strony na rzecz osoby, która jego zdaniem jest silniejsza, mocniejsza i wygra. Kosztowało go to później utratę życia nie tylko swojego, ale również ukochanej żony.
Draco zastanawiał się, czy i jego zachowania czarodzieje nie będą postrzegać za zmienne jak chorągiewki na wietrze.
Hermiona od zawsze interesowała się historią i dzięki znajomości z Draco, mogła zgłębiać swoją pasję poprzez księgi, do których wcześniej nie miała dostępu. Wspólne zainteresowanie zbliżyło ich do siebie na tyle, że gdy Draco pewnego wieczoru się oświadczył, nie była zdziwiona. Ślub wzięli bardzo szybko, praktycznie w ciągu kilku kolejnych dni poza granicami Wielkiej Brytanii; nie chcieli otoczki przyjaciół i szumu medialnego, wystarczyło im samo to, że wyobrazili sobie nagłówki gazet. Do tej pory nie wiedziała, dlaczego się tak pospieszyli. Czy bali się tego, co było, co będzie? Przecież mieli czas! Mimo ślubu nie zamieszkali razem, oboje byli zbyt niezależni i za krótko cieszyli się wolnością, osobistą przestrzenią, by od razu rzucać się w kolejny etap ich związku, który notabene w mniemaniu wielu powinien być zdecydowanie przed zaślubinami. Wystarczyły im tylko zbliżenia, wspólne dyskusje i sam fakt, że są ze sobą złączeni.
I chyba właśnie to oddzielne mieszkanie było dużym błędem. A może ich zbyt dominujące i mocne charaktery były winią nieprzyjemnego rozstania? Niewiele miesięcy po cichej ceremonii zaczęli się coraz częściej kłócić, padały słowa, których później żałowali, ale każde z nich było zbyt dumne, by przeprosić. Zawsze dwie osoby są winne nieporozumieniom, ale tylko jedna z nich musi zrobić ten pierwszy krok i się ukorzyć przed drugą. U nich żadne nie chciało być słabsze, nie chciało się poddać i mimo iż wiedzieli, że nie mieli racji — dalej trwali w swoim zaprzeczeniu i uporze.
Hermiona pewnego wieczoru ze złością usiadła przy stole i zapłakana pochyliła się nad przygotowanym wcześniej pergaminie. Chciała to już zrobić od dłuższego czasu, ale dzisiejsze słowa Malfoya zraniły ją tak, jak nawet ich szkolne potyczki nie potrafiły. Gdy opadło uniesienie zaczęło jej być wstyd za samą siebie, za to jak szybko i łatwo dała się podejść. Pragnęła miłości, ale nie widziała, że z Malfoyem, który mimo wszystko ją kochał, wzajemnie się wyniszczali i nie byli szczęśliwi. Ich relacja była aż zbyt emocjonalna, oboje równie inteligentni i chociaż ich konwersacje zawsze były żywe oraz ciekawe, nigdy nie potrafili być dla siebie wsparciem, partnerami. Nie inspirowali się wzajemnie do zmian, do większych ambicji. Było im razem dobrze, ale pusto i brakowało tego pewnego żaru, poczucia bliskości. Trudno jest powiedzieć czy wpływ na to miała również wojna? Nie mogli sobie na tyle zaufać, by pokazać swoje słabości? A może za bardzo się kochali i pragnęli pozostać idealni w oczach tej drugiej osoby?
Teraz kobieta sama nie wiedziała czy miała żałować tamtych, wspólnie spędzonych na poznawaniu się lat, czy cieszyć się, że dane jej było to przeżyć. Swoją własną, szaloną, młodzieńczą miłość. Jest pewne, że żałowała jednej rzeczy — że tego wieczoru, zamiast odważyć się i poprosić Draco o zakończenie farsy i parodii małżeństwa, postanowiła zrobić kolejną głupotę w swoim życiu. Podrobiła certyfikat świadczący o unieważnieniu małżeństwa, fałszując podpis Malfoya i odwiedzając parę lat później tamto Ministerstwo Magii, pod pelerynką niewidką pożyczoną od Harry’ego, zakradła się do archiwów, zostawiając tam dokument. W swojej złości nie pomyślała, że powinna zrobić dodatkowe kopie — dla siebie i dla Draco.
Cała sytuacja teraz wróciła. Jak to się mówi — błędy przeszłości prędzej czy później zawsze upomną się o swoją zapłatę.
Hermiona zaraz po wizycie w tamtejszym Ministerstwie ukryła w swojej pamięci dane wspomnienia o tym, co zrobiła. Zapomniała o nich na kolejne parędziesiąt lat, nie myślała o tym, jak wpłynęło na nią to doświadczenie. Dopiero teraz, gdy wraz z Teodorem wystąpili o ślub, zaczęły się problemy. Wszystko przez słowo klucz, który spowodował, że odblokowała tak chronione wspomnienia.
Notta spotkała parę lat temu. W przeciwieństwie do zachłyśnięcia się Malfoyem, tutaj wygrała stateczność i oparcie. Ich relacja była dojrzała, bez młodzieńczych zauroczeń i zaślepienia. Oboje widzieli swoje wady, ale potrafili nad nimi wspólnie pracować, wzajemnie sobie pomagali. Kobieta zaimponowała mu swoim hartem ducha, siłą i zaangażowaniem z jakim walczyła o lepsze życie dla wielu słabszych ludzi. Nott był właśnie jedną z tych osób, do których Hermiona zwróciła się z prośbą o darowiznę, a otrzymała w zamian dużo więcej. Mężczyzna zaczął się interesować poczynaniami kobiety, po czym te zainteresowania zmieniły się we wsparcie w tym co robiła. Jako dziedzic majątku rodu Nottów, mimo że nie tak okazałego jak Malfoyów, oddał jedną ze swoich posiadłości w ręce kobiety, tak by mogła urządzić tam przytułek. Co jakiś czas odwiedzał ich i sprawdzał, czy może jeszcze w czymś pomóc. Doradzał jej, a po pewnym czasie, jako że miał do tego zdecydowanie lepszą smykałkę od Granger, zajął się finansami przedsięwzięcia. Wieczorami wspólnie siadali przed kominkiem i popijając wino, rozmawiali na praktycznie każdy temat, nieważne jak błahy, czy mało istotny by on nie był. Teodor nigdy nie wyglądał na znudzonego, nie oceniał jej.
Dzięki jego łagodnej naturze, Hermiona nie czuła, że musiała być stale tą silną, niezależną i niedostępną kobietą, na jaką się kreowała. Mogła czasami przystopować i po prostu usiąść, pozwolić się adorować.
Decyzję o ślubie podjęli wspólnie, nie było żadnych zaręczyn, tradycyjnej prośby na jednym kolanie czy kwiatów. Dyskutowali chwilę o tym i stwierdzili, że żyje im się ze sobą dobrze, dlatego też postanowili tego nie zaprzepaścić.
Niestety tutaj zaczęły się schody.
Hermiona po paru dniach otrzymała sowę z informacją o natychmiastowym stawieniu się w Ministerstwie, w Kwaterze Głównej Aurorów. Niczego nie podejrzewając ze spokojem udała się we wskazane miejsce, gdzie została skierowana do jednego z pokoi przesłuchań. Tam aurorzy zaatakowali kobietę, zadając jej ogrom dziwnych pytań. Hermiona odzwyczajona od takiego zachowania słyszała tylko zlepek słów i widziała wykrzywione w złości twarze. Nie mogła skupić się na tym, co do niej mówili, chociaż wiedziała, że było to ważne. Po dłuższej chwili jej milczenia mężczyźni wyszli z pokoju i auror pilnujący drzwi, wyprowadził ją z pomieszczenia. Skierowali się ku końcu piętra, gdzie znajdowały się tymczasowe pokoje zatrzymań.
Przez parę kolejnych dni Hermiona zastanawiała się o co chodzi, próbowała sobie przypomnieć czy przypadkiem nie popełniła jakiegoś błędu w rozliczeniach przytułku, ale z drugiej strony jaki miałoby to związek z papierami o małżeństwo?
— Hermiono? — Wyrwał ją z zamyślenia cichy głos narzeczonego. Wiedział o jej wcześniejszym ślubie z Malfoyem, opowiedziała mu o ich kłótniach i rozstaniu, ale nie rozumiał dlaczego ma to związek z zatrzymaniem jej. Przecież to było tyle lat temu!
— Podejrzewają mnie o fałszerstwo dokumentów — odpowiedziała kobieta na niezadane pytanie. Dopiero wypowiedziane na głos słowa spowodowały, że cała sytuacja dotarła do niej i uderzyła z całą siłą konsekwencji. Jej oczy rozszerzyły się z przerażenia, gdy uświadomiła sobie, że wcale może nie być taka mądra, za jaką się uważała. Myślała, że jest sprytna, jednak pomyliła się.
Twierdzą, że sfałszowałam rozwód z Malfoyem.
Nott wpatrywał się w kobietę i ani przez chwilę nie pomyślał, że to może być prawda, że Hermiona nie jest taka czarno-biała, jak mu się wydawało.
— Poradzimy sobie, zatrudnię najlepszych adwokatów i wyjaśnimy to nieporozumienie. Kiedy masz pierwszą rozprawę?
— Za dwa dni.
— Zdążymy. O nic się nie martw — zapewniał ją mężczyzna. — Gdzie masz swoją kopię tych dokumentów?
Kobieta lekko się spłoszyła, ale szybko odzyskała rezon i pewność siebie.
— Spaliły mi się podczas tego małego pożaru w domu parę lat temu. — Wiedziała, że takie wyjaśnienie wystarczy.
— Hm… — Zamyślił się Teodor, lecz już po chwili jego twarz przybrała zdeterminowany wyraz. — Wiem! Już wiem, jak to rozwiążemy, ale mogę nie zdążyć w dwa dni. Postaraj się o przesunięcie terminu lub drugą rozmowę z Wizengamotem.
Kobieta zrobiła tak, jak polecił jej mężczyzna, mówiąc, że mieli dowody, iż nie sfałszowała dokumentów. Niestety, z racji tego, że nie mogli jej wypuścić, zbierał je jej narzeczony. Przecież aurorzy nie natknęli się na żadne dziwne czary czy manipulacje! A że podpis Draco był odrobinę inny od jego codziennego pisma? Przecież przez lata kształt jego pisma mógł się zmienić! Hermiona nie wiedziała, czy powinna się cieszyć, że magiczna społeczność nie zmieniła się za bardzo po wojnie i dalej część sędziów była zgorzkniałymi czystokrwistymi, którzy nauki mugolskie uważali za mało istotne. Gdyby któryś z nich wykazał chociaż odrobinę zainteresowania i zlecił badanie grafologiczne to kobieta nie miałaby już żadnych dowodów na swoją obronę, nieważne, co wymyśliłby Teodor. Z jednej strony widziała w tym szansę dla siebie, ale z drugiej, sama siebie karciła za takie myślenie — za głupotę i złamanie prawa się płaci, i nieważne, czy jest się pieprzoną Hermioną Granger czy zwykłym, szarym czarodziejem.
Pierwsza rozprawa przebiegła w spokojnym tonie. Hermiona nie przyznała się do zarzucanych jej czynów, a czarodzieje w Wizengamocie przede wszystkim pytali ją o małżeństwo z Malfoyem. Często zadawane pytania wykraczały zdaniem Granger poza pewne granice, ale nie komentowała i odpowiadała na tyle, na ile potrafiła, próbując kupić czas oraz przekonać do siebie sędziów.
Kolejne spotkanie miało odbyć się dwa tygodnie później. Hermiona strasznie go wyczekiwała, dni w izolacji niemiłosiernie się jej dłużyły. Nie wiedziała co ma czuć; jednego dnia była wściekła, że ją tymczasowo zamknęli, nie pozwalając tym samym wrócić do swoich zajęć, które miała dokładnie zaplanowane, a drugiego znowu zbierało jej się na płacz. Wiedziała, że kiedyś może się wydać jej mały kant, ale w duchu miała nadzieję, że jej się uda uciec od odpowiedzialności — nie podejrzewała, że po tylu latach będzie płaciła za grzeszki młodości. Te dwa tygodnie spędzone prawie w całkowitym, nie licząc współzatrzymanych i aurorów, odosobnieniu sprawiły, że zaczęła mocno zastanawiać się nad swoim życiem. Nie miała gdzie uciec od tych natrętnych myśli, a zatopienie się w pracy lub książce było teraz niemożliwe. Musiała zmierzyć się z tym, czy to co robi, jest dobre, czy walcząc tak, nie wyrządza czasami większej krzywdy potrzebującym. Wieczorami myślała nad dobrymi stronami swojego działania, ale również nad kosztami, jakie w związku z tym ponosi. Wcześniej próbowała nie konfrontować siebie z tym, co traci przez swoje zaangażowanie. Część ludzi zaczęła się od niej odsuwać, uważając, że poświęca zbyt dużo siebie w tym co robi, inni znowu zaczęli lekko ją wyśmiewać. Z szanowanej czarownicy stała się teraz uosobieniem tego, że wojna nie zawsze zbiera żniwa tylko w postaci martwych. W oczach wielu kobieta była postrzegana jako ktoś, kto stracił cząstkę siebie w tamtych latach, stał się cieniem, a cała ta jej inteligencja na nic się zdała, ponieważ zamiast zająć się naprawdę ważnymi, według niektórych, sprawami, podjęła się syzyfowej pracy.
Hermiona jednak po długich rozważaniach doszła do wniosku, że nawet jeżeli miałaby pomóc jednej osobie bardziej się przystosować do życia i pozwolić wrócić do społeczeństwo to jest warto. Czuła, że się spełnia w tym co robi, a wymyślanie nowego prawa w ministerstwie nie było tak satysfakcjonujące, jak to, czym zajmowała się teraz. I może rzeczywiście straciła w oczach innych, ale wystarczył jeden uścisk od jakiegoś dziecka, którym się opiekowała, by wiedzieć, że jest ważna, że jej praca ma sens. Człowiek zaczyna się tam, gdzie zaczyna się bunt — Hermiona przeczytała te słowa w jednej z publikacji sławnego, polskiego filozofa, Leszka Kołakowskiego, i zapadły jej w pamięć, stały się jej własnym mottem.
Granger została zmuszona również do zastanowienia się nad miłością, nad tym, czy wybierając Teodora dobrze robi. Wie, że z takim człowiekiem jak on może spędzić resztę swojego życia. Tylko, że to życie będzie mało ekscytujące. Stateczne — owszem, może odrobinę nudne, ale czy tego oczekiwała? Nie wiedziała. Nie przeczyła, że go kocha, tego była stuprocentowo pewna, ale już teraz obawiała się, czy to małżeństwo przetrwa. Nie chciała stracić cudownego przyjaciela, jakim stał się Nott. Był jej podporą i stabilizacją, potrzebowała go. Bała się, że jeżeli pomiędzy nimi zacznie się coś psuć, to zakończy się to tak jak z Malfoyem.
Kiedy pojawiła się na drugiej rozprawie przeżyła szok, widząc spokojnie siedzącego Malfoya, który szeptem rozmawiał z jej narzeczonym. Wiedziała, że przyjaźnili się w szkole, ale nie podejrzewała, że ich znajomość przetrwała tak długo. Jakoś nigdy nie natknęła się na nich razem, ani żaden z nich o drugim nie wspomniał. Może rody czystokrwiste rzeczywiście były ze sobą tak zżyte i związane? Kobieta z rosnącym niepokojem podeszła i usiadła na swoje miejsce, przywitawszy się z Teodorem tylko lekkim skinieniem głowy. Nogi jej się trzęsły i pragnęła czym prędzej usiąść. Serce zaczęło jej gwałtowniej bić, a w głowie szumieć. Nie wiedziała czego może się spodziewać. Jak, skąd, dlaczego?
    Całą rozprawę pamiętała jak przez mgłę. Mechanicznie odpowiadała na zadawane jej pytanie i próbowała nie pokazać po sobie tego, że z każdym słowem Malfoya jest coraz bardziej zaskoczona. Draco opowiadał o tym, jak wspólnie wybrali się tego dnia podpisać dokumenty rozwodowe. Rozwlekał opowieść o tym, jak bardzo kłócili się podczas tej podróży, szczególnie, gdy spędzili noc w jednym z mugolskich hoteli. Oczywiście w oddzielnych pokojach, ale to nie przeszkodziło im wrzeszczeć na siebie przez balkony.
— I podtrzymuje pan, że na tym dokumencie osobiście złożył pan podpis? — dopytywał Naczelny Mag Wizengamotu, machając kawałkiem pergaminu.
Malfoy odpowiedział mu bez chwili zawahania, sięgając równocześnie do swojego nesesera.
— Tak. Posiadam również kopię tego dokumentu. Pan Nott poinformował mnie, że kopia pani Granger spłonęła w pożarze, dlatego pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie przyniesienie własnej. Czy mogę przekazać ją państwu? — zapytał i po otrzymaniu niemej zgody, przelewitował pergamin tak, by poszybował ku głowie Wizengamotu.
Hermiona przygryzła wargę czekając na dalszy rozwój sytuacji. W głowie przybierał on bardzo różne, skrajnie scenariusze. Nie mogła jednak wymyślić, jakim cudem Malfoy wiedział jaki dokument podrobiła i najważniejsze, skąd on ma tę kopię?! Przecież nie rozmawiała z nim na temat tego, co zrobiła. Nie kontaktowała się i nie radziła. Szpiegował ją? Próbowała cokolwiek wyczytać z jego mimiki, jednak ten siedział do niej profilem, co utrudniało jej zadanie.
— Panie Malfoy, te podpisy odrobinę się różnią — skomentowała jedna z wysoko posadzonych czarownic.
— A czy pani pismo się nie trzęsie w nerwach? Rozwodziliśmy się w mało pokojowych warunkach — odparł mężczyzna patrząc znacząco na kobietę.
Wydawało się, że takie wyjaśnienie było dla nich logiczne — każdy z czarodziejów zna historię o ich animozjach, więc głośna kłótnia podczas rozwodu nie wydawała im się dziwna. Hermiona w szoku przyglądała się, jak sędziowie kiwają powoli głowami i szepczą między sobą. Na nowo odżyła w niej nadzieję.
— Niech podniosą rękę ci, którzy uważają, że oskarżoną trzeba oczyścić ze wszystkich zarzutów!2


Hermiona, nie chcąc zdradzać swoich obaw, starała się, by jej twarz przybrała pokerowy wyraz. Z zapartym tchem oczekiwała podliczenia głosów. Trzydzieści dwie podniesione dłonie świadczyły, że udało im się przekonać większość do jej niewinności. Zbawienne siedem głosów przewagi.
— Teraz ci, którzy uważają, że oskarżonej udowodniono przewinienie!3
Policzenie tych głosów było już czystą formalnością. Granger z radością słuchała kolejnych słów:
— Oczyszczona ze wszystkich zarzutów!
Kobieta poczuła, jak silne ramiona Teodora przytulają ją mocno.
— Wiedziałem, że tak to się skończy. — Hermiona przytaknęła lekko głową, wtulając się w niego i chłonęła zapach mężczyzny, którego przez te dwa, długie tygodnie jej brakowało. Zbierała w sobie odwagę, by zmierzyć się ze stojącym nieopodal blondynem, który wyratował jej z zaistniałej sytuacji. Nie mogła zostawić tego tak i najnormalniej odejść, nie pozwalała jej na to jej ciekawość.
Z westchnieniem ścisnęła mocniej ramiona, po czym odsunęła się lekko i spojrzała w oczy narzeczonego. Chciała zapytać go o tyle rzeczy…
— Wszystko opowiem ci na spokojnie po powrocie do domu — powiedział, jakby czytając jej w myślach.
— Dasz mi chwilę? Muszę porozmawiać z Malfoyem.
Mężczyzna przytaknął na to i całując czubek jej głowy, wypuścił ze swoich objęć.
— Zaczekam przed Ministerstwem.
Hermiona jeszcze przez chwilę wpatrywała się w jego znikającą w tłumie sylwetkę. Głęboko wciągnęła powietrze, uspokajając się w ten sposób i powoli je wypuściła. Podejrzliwie spojrzała na Draco, próbując zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
— Nie spodziewałaś się tego, prawda? — zapytał nonszalancko mężczyzna, wyręczając ją tym samym i zaczynając niezręczną rozmowę.
— Nie — odparła Hermiona po krótkiej chwili namysłu. — Nie, nie mam pojęcia dlaczego. Przecież znałeś prawdę od momentu, gdy pojawił się u ciebie Teodor.
Hermiona czekała na jego reakcję, ale nie spodziewała się, że ujrzy na jego twarzy ponownie ten złośliwy uśmieszek, a w oczach błysk czegoś niebezpiecznego.
— W chwili, gdy pojawił się u mnie Nott, zrozumiałem, że źle się między nami skończyło.
Kobieta słuchała go dalej, nie wiedząc co na to ma odpowiedź.
— Wiesz, że każdy mój kolejny romans, trwał nie dłużej niż pół roku? Żadna z nich nie była nawet bliska twojemu ideałowi.
Hermiona zszokowana wpatrywała się w niego chłonąc każde słowo. Minęło tyle lat, tyle długich, spokojnych lat.
— Dlaczego mi pomogłeś? — zapytała go, zgrabnie ignorując jego wcześniejsze wyznanie.
— Bo dalej cię pragnę. Całą. Z tymi twoimi mądrościami. Wprowadzasz ogień w moje życie, przynosisz ze sobie iskrę, która mnie rozgrzewa.
— Poeta z ciebie — prychnęła kobieta, próbują uciec od tych małych pochlebstw. Sarkazmem broniła się przed znaczeniem, tego co insynuuje Draco. Niemniej jednak, taka odzywka nie zbiła go z tropu.
Draco uśmiechnął się zadziornie i wychodząc, zatrzymał się na moment, pochylając się nad uchem kobiety.
— Poza tym posiadać u ciebie dług? Bezcenne, Malfoy.



1 Oscar Wild
2, 3  Harry Potter i Zakon Feniksa, Rowling J.K, rozdział VIII,strona 171

12 komentarzy:

  1. Naprawdę super miniaturka. Szczególnie urzekł mnie pomysł, ponieważ jest naprawdę oryginalny. Ładnie i ciekawie opisałaś historię Hermiony. Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne <3 bardzo przyjemnie się czyta, leciutko :) świetny styl pisania, pomysł ciekawy, dawno nie czytałam czegoś tak dobrego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę miała trochę do powiedzenia, więc może zacznę od strony graficznej? 
    Szablon cudowny, naprawdę, nie mogę się napatrzeć, zwłaszcza że uwielbiam takie minimalistyczne - prostota górą! Chociaż ubolewam nad tym, że nie ma polskich znaków w nagłówku (czy czymś tam). I dodatkowo rozdzielczość, której nie lubi mój komputer (ale jak się zastosuje magiczną kombinację klawiszy, to jest dobrze :D). 
    Teraz przejdźmy do podziękowań - poprawiłaś mi humor i to bardzo, w końcu nieczęsto się czyta, że ktoś pisał tekst z myślą o małej Cassie. O kurde, serio, wspaniałe uczucie. ❤
    Jeśliśmy już przebrnęli przez mało ważny wstęp, przejdźmy do właściwej części komentarza, czyli co Cassie myśli (tj. bzdury i jeszcze mniejsze bzdurki) - zapraszam! 
    Zacznijmy od początku. :)
    Przez pierwsze akapity myślałam, że będzie to opowieść o dwójce zmęczonych ludzi, którzy zorientowali się, że dobrze dopasowana druga osoba może wnieść trochę życia do zwykłej, szarej rzeczywistości. Ale się myliłam. Albo właściwiej by było napisać, że myliłam się po części. Było małżeństwo, ale był i "rozwód". Trudno mi zrozumieć nagłą decyzję Hermiony o sfałszowaniu tego dokumentu, ale ja tu nie od tego, by rozumieć, tylko zaakceptować. 

    Ale spróbuję. 

    Wiem, że człowiek owładnięty przez emocje jest nieobliczalny. Wiem też, że Hermiona była jednocześnie smutna, zła, rozczarowana, skrzywdzona, może nawet czuła się zdradzona, bo przecież miało być tak pięknie. I oczywiście zdrowy rozsądek i pragmatyczne spojrzenie na sytuację mogły zawieść, bo po prostu zostały przygniecione przez tę całą mieszaninę. To nie znaczy jednak, że nie mogę napisać, że była idiotką. Co prawda, ta historia nie mogła się (znaczy - mogła, ale wtedy nie byłoby takiego efektu) potoczyć inaczej - nie można oczekiwać niczego innego po Gryfonce i Ślizgonie z krwi i kości. Konfrontacja tak silnych osobowości była czymś zupełnie nowym i wcześniej przez nich niedoświadczonym (nie wspominajmy o szkole, bo trudno porównać rozmowę czy nawet kłótnię z wymianą wyzwisk). Sądzę, że mogli się poczuć przytłoczeni czymś takim i nie mogli sobie poradzić. Dlatego też powoli cofali się na grunty, które znali doskonale. I chociaż zdawali sobie sprawę z tego, że to nie jest coś, o co tak naprawdę chodzi, to bali się stawić temu czoła. Dodatkowo wzrastała w nich duma i chęć bycia górą w każdej chwili. 
    Teraz przejdźmy do Teodora, który wydaje mi się, że mógł widzieć niesłabnący maleńki płomyczek miłości Hermiony do Draco. Nie jestem jednak pewna, bo wątpię, by od tak odstąpił komuś kobietę, z którą mógłby spędzić resztę życia. W końcu ludzie są wielkimi egoistami. Ale może też miał coraz większe wątpliwości jak Hermiona? Że to małżeństwo może nie być ich ostoją i odpoczynkiem? 
    I tak o to dotarliśmy do ostatnich akapitów miniaturki, które sprawiły, że z chęcią będę do niej wracać. To kłamstwo Malfoya - ach... 
    Jak wspominałam wcześniej, Hermiona i Draco to zderzenie dwóch żywiołów, więc kiedy się rozstali, nie byli już tacy sami jak przedtem. Zasmakowali tego życia, a później błądzili, próbując odszukać jej na nowo, chociaż nie zdawali sobie z tego sprawy. I Draco zdał sobie z tego sprawę o wiele wcześniej niż Hermiona, ale ja zawsze tak to widziałam, że to on musi wykonać pierwszy krok, bo Hermiona jest zbyt... Hmm... Niepewna siebie? W pewnym sensie tak. I dumna. Ale wracając, bo zaczynam przynudzać - pozostawiając otwarte na sugestie czytelników zakończenie, sprawiłaś, że miniaturka nabrała czegoś takiego (nie mam pojęcia, jak to nazwać), co stawia tekst na nowy poziom. 
    Trzema słowy: podoba mi się. :)

    Wiedziałam, co robię, pozostawiając tekst na weekend, bo dzięki temu mogłam na spokojnie rozłożyć miniaturkę na najmniejsze cząsteczki. A na szybko nie byłabym w stanie tak ładnie skomentować (zwłaszcza że chciałaś wiedzieć, co myślę - i myślę, że to Twoja wina, że się tak rozpisałam). 
    Pozdrawiam, 
    C. 
    PS Zauważyłam kilka błędów (interpunkcyjne i jeden gramatyczny - "niezadane" piszemy razem), ale to raczej niedopatrzenie. :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że szablon ogólnie się podoba! Niestety nie ogarnęłam, jak dostosowuje się je do każdego rozmiaru monitora jeszcze - musisz mi to wybaczyć ; ) To samo brak ogonków i kresek w tytule, niestety czcionka ich nie posiadała :<

      Usuń
    2. Ja mam problem ze swoim chromem, bo mam przestarzały (XP) i mi się nie aktualizuje :( A w szablonie się zakochałam od początku! Irlandka działa cuda :D

      Mówiłam Ci już, że uwielbiam Twoje interpretacje moich tekstów?:D Zawsze szeroko się uśmiecham, widząc, jak trafnie potrafisz to zrobić. Zawsze idealnie odgadujesz ukryte dno, gdy w nich jest, tak jak i teraz tutaj. I moim zdaniem Hermiona zachowałą się tutaj strasznie głupio, jednak chciałam ją trochę bardziej uczłowieczyć, pokazać jako osobę, która również robi różne, głupie błędy, zachowuje się jakby straciła cały swój rozum.

      A Teodor? O nim zamilknę, bo właśnie piszę ostatnią część tej krótkiej, bo trzypartowej, serii :>

      Dziękuję za informację o błędach! :)

      Pozdrawiam,
      Rzan.

      Usuń
  4. Posypały mi się plany na piątkowy wieczór, więc uznałam, że to idealna pora, żeby poprawić sobie humor i przyjść tutaj do Ciebie. :D Pamiętasz, jak mówiłam, że przeczytałam tylko dwie miniaturki konkursowe? Potem doczytałam jeszcze jedną i ostatecznie okazało się, że to właśnie te trzy zajęły podium. :D Twoja poszła u mnie na pierwszy rzut i zaczęłam się trochę dziwić, myślałam, że może nie zrozumiałam, bo przecież Hermiona była winna, a temat wymagał właśnie niewinności. Doczytałam potem w komentarzach, że zorientowałyście się po czasie o tym małym niedociągnięciu. :d Ale wiesz co… Zaczął mnie zastanawiać system konkursowy, który obecnie panuje, bo jeśli za zgodność z tematem są – załóżmy – 3 pkt, to praca, która nie będzie z nim zgodna, ale za styl i inne dostanie dużo punktów, może wygrać. xD I w żadnym wypadku nie jest to zarzut w Twoją stronę czy cokolwiek w tym stylu. Po prostu moja cicha rozkmina, czy to dobry system. ;)
    Tak czy siak, przechodząc do rzeczy, przeczytałam teraz tę miniaturkę po raz drugi, nie biorąc pod uwagę tematu konkursowego. Podobała mi się chyba nawet bardziej niż za pierwszym razem. :) Stylowo radzisz sobie doskonale. Nic mi się nie dłużyło, nic mnie nudziło, wszystko było lekkie w odbiorze i spójne. Co do fabuły… Dramione i Teomione, no proszę. :)
    Tak może zacznę po kolei, żeby to miało sens…
    Wydaje mi się, że nie było większej zmianki, jak Hermiona i Draco się zeszli, jak do tego doszło. Chyba że to przez te księgi…? Jednak zabrakło tego dopowiedzenia i podczas czytania jakoś trochę kręciłam nosem, że w zasadzie nie wiadomo, jak oni na siebie wpadli i zaczęli się spotykać. Bo przecież to Hermiona i Malfoy, raczej nie wpadną na siebie na ulicy i nie pójdą spontanicznie na kawę, co nie? xd To taka drobna uwaga.
    Podobał mi się fragment o Draco, który zainteresował się historią rodu, ta wzmianka o królowej, o nastawieniu przodków do władzy, ze zmieniali strony. Bardzo ciekawe to było, takie odświeżające.
    Jednak przede wszystkim ujęło mnie pokazanie, że ich relacja wcale nie była lekka i łatwa, że zdarzały się kłótnie i się ranili. Nareszcie ktoś to pokazał. :) Udało Ci się to. Ja myślę, że to przez ich temperamenty, żadne nie chciało po prostu usiąść i w spokoju porozmawiać. Chcieli wszystko na szybko, przekrzykiwali się, ale zapominali rozumieć.
    Jeśli chodzi o dalszą część, zastanawiam się, czemu ona podrobiła te dokumenty. Nie chciała kolejnej kłótni? Nie chciała się znów konfrontować z Malfoyem? Wolała po prostu w ciszy przestać się z nim spotykać, bez jakiejś większej rozmowy, że powinni zrobić sobie przerwę? W zasadzie chyba potrafię ją zrozumieć, jeśli oczywiście to, co myślę, ma sens i jakieś potencjalne pokrycie z tym, co chciałaś przekazać. ;)
    I przejdę do jeszcze jednej rzeczy, którą nie do końca ogarnęłam. Hermiona sfabrykowała papiery rozwodowe i usunęła sobie to wspomnienie z pamięci, czyli zrobiła to trwale, jak podejrzewam. Dlaczego więc, u licha, to sobie potem przypomniała? :D Czy ja coś pominęłam?
    Pojawienie się Malfoya i jego dobrowolne kłamstwa w jej obronie trochę mnie zdziwiły, ale pozytywnie. Jestem ciekawa, co zrobił Teodor, że go zdołał przekonać, czy może właściwie nic nie musiał robić… Bardzo ciekawe. ^^ A jeśli mogłaś zrobić coś jeszcze dla odbioru tego tekstu, to zdecydowanie to zrobiłaś, bo końcówka z Malfoyem w roli głównej, jest genialna! To ostatnie zdanie – wisienka na torcie. :D

    Od strony technicznej – widziałam, że Cassie już tam wyłapała te niezadane pytanie, to ja jeszcze dodam „nieważne” i tutaj zgubiłaś ogonek: „MuszĘ porozmawiać z Malfoyem.” Ten fragment zdania z kolei wydaje mi się jakiś dziwaczny: „(…) za jaką się, i reszta społeczeństwa, uważała.”

    Generalnie tekst bardzo przyjemny i chętnie przeczytam kontynuację. :)

    PS Ale byłam zaskoczona, gdy tutaj weszłam! Bardzo ładny szablon. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak długi komentarz!<3

      Tak, zdecydowanie się zamotałam. Podobnie, jak na KG teraz wysyłałam drabble i mi Arci przypomniała, że tam SĄ podane tematy drabbli, a nie jaki chcę mam podesłać xD Moje zdziwienie było duże...
      Tak, dokładnie o tym samym myślałam, czy czasem prace nie na temat, niezgodne z konkursem nie powinny zostać zdyskwalifikowane. Bo przecież nie zostały napisane na temat, so...

      Bardzo się cieszę, że tak odbierasz te mini, bo przyznam szczerze, że bałam się, czy czasem nie przeciągam i nie jest zbyt... monotonna?:)

      Tak, rzeczywiście mieli się zejść przez wspólne zainteresowanie do historii, postaram się dopisać zdanie czy dwa, by nie było niedopowiedzeń :)

      Wydaje mi się, że Hermiona podrobiła dokumenty, by się odciąć. Na szybko, bez zastanowienia, wydaje mi się, przynajmniej na taką próbowałam ją kreować, że wiedziała czym skończą się ich dalsze rozmowy. Nie chciała tego.

      Nope, to ja coś pominęłam, zupełnie o tym nie pomyślałam! :D Idę naprawić ten błąd :D

      Musiałam tak to zakończyć, no samo mi się nasunęło pisząc rozmowę ich. Nie mogło być inaczej :D

      Idę poprawić błędy! :) Dzięki! <3

      I jeszcze odpowiem na szablon, że też mi się podoba, zakochałam się w nim :D

      Usuń
  5. O Merlinie! To jest cudne, cudowne cudeńko! Drugga częśc blednie przy tej! Nie dopatrzyłam się żadnych błędów. Jest idealnie! Jakkolwiek tekst pozostawił we mnie ogromny niedosyt, co też przysparza mi zmartwień zważając na ostatnią datę publikacji, mam jednak nadzieję, że ta opowieść nie zostanie porzucona,a trzecia cześć zwali z nóg! Czekam z niecierpliwością!
    Pozdrawiam
    Wiedźma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się cieszę z Twoich komentarzy, a jeszcze bardziej, że ta miniaturka tak Ci się podoba :) Plan na trzecią część już mam, ale przyznam, że zupełnie zapomniałam, że mam ją napisać... Skupiłam się na tłumaczeniach i wyleciało mi z głowy! Obiecuję nadrobić i dodać :)

      Usuń
  6. #MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki [http://katalog-granger.blogspot.com/p/akcja-komentatorska-magiczne-sodkosci.html]

    Zacznę od tego, że gratuluję Ci zajęcia trzeciego miejsca w konkursie! Wciąż podium, które moim zdaniem należało Ci się zwłaszcza za Hermionę, bo to, co uchwyciłaś z jej charakteru i rozwoju postaci jest zdecydowanie najlepsze, ale to po kolei. Niestety trochę też mam krytyki, za którą mam nadzieję mnie nie znielubisz.

    Nie podoba mi się ta opisowość jej życia, bo streszczasz wszystko zamiast to bardziej pokazać, przez co miałam wrażenie, jakbym czytała te książeczki, gdzie są streszczenia lektur przed sprawdzianem i to ten główny zarzut do „Nie bój się cieni” i jednocześnie ten, który mi najbardziej zawadzał podczas czytania. Chciałabym tam więcej bezpośredniości, tę, jaka jest po tym, jak Hermiona jest już oskarżona o to, a raczej podejrzana, gdzie Teoś stara się jej pomóc, gdzie jest rozprawa. Ta dalsza część zdecydowanie wypada lepiej na tle miniaturki. Trochę też styl miejscami kuleje, są niezręczne zdania, w których sens czasem jest gubiony, miniaturka czasem wydawała mi się po prostu nierówna. No, trochę wpadek, jeśli mówić o poprawnościowej stronie też jest, głównie przecinki i nieszczęsny czas, z którym wiem, że walczysz, ale właśnie — przydałoby się przy tym tekście powalczyć. Generalnie chyba warto byłoby jeszcze raz go oddać jakiejś becie, bo to dobry tekst, więc szkoda, żeby ktoś się zniechęcić przez coś, co można łatwo wyeliminować.

    Jeśli chodzi o bohaterów, to Draco i Teodor są bardzo bladzi, tacy bez wyrazu i nudni po prostu. O ile Teo można sobie kreować, tak o Draco coś tam wiemy. I w miniaturce liczyłam na jakieś większe zarysowanie tych postaci, bo nic nie wiemy o nich, są, bo są. Mówisz o kłótniach z Malfoyem i burzliwym związku (totalnie to kupuję), ale nie widać tego za bardzo, nie czuć. I z Teodorem jest podobnie, dba o Hermionę, widać to, ale jako postać nie istnieje.

    Skoro były minusy, to czas i na plusy. Podoba mi się Hermiona, jest naprawdę ładnie napisaną postacią i to ona tu błyszczy. Trochę rzeczywiście zadziwia jej zachowanie, że posunęła się do takiego przestępstwa, ale jeśli to małżeństwo rzeczywiście było wykończające, to właściwie nie ma się co dziwić. Bardzo mnie zdziwiło, że nie chciała obecności swoich przyjaciół na ślubie, moim zdaniem to nie pasuje. Jednak wydawała mi się na tyle rodzinną osobą, że chciałaby mieć kogoś bliskiego przy sobie poza mężem. Podoba mi się jej wybór ścieżki życiowej, bo to ładne jest. Już nawet pal trzy pomoc sierotom, ale wprowadzenie tego elementu domu dziecka jest super, bardzo mi się on podoba! Ona [Hermiona] jest tutaj bardzo mocnym elementem, który wnosi ten tekst wysoko, a jednak jak to gdzieś usłyszałam: „bohaterowie bez fabuły mogą istnieć, ale fabuła bez bohaterów nie”, więc idąc za tym bohaterowie dla mnie są ważniejsi, ich interakcje i śmiało mogę powiedzieć, że bohaterkę masz udaną. Bo co do reszty, jak już przeczytałaś, mam mieszane uczucia.

    Całość wywiera na mnie raczej pozytywnie wrażenie i teraz dopiero, jak już to znam, to ładnie się układa z drugą częścią, a właściwie końcówką, gdy dziewczynka wykrzykuje, że będzie Malfoy, boże!!! PISZ KOLEJNĄ CZĘŚĆ.

    Ściskam,
    Acrimonia.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz! Każde zdanie powoduje u mnie szeroki uśmiech oraz jest motywacją do dalszej pracy :)