Tytuł: Płacz
Autor: Rzan. (jeanne8917)
Fandom: Dir en grey
Pairing: Kyo/Die/Shinya
Ostrzeżenia: non-canon, hurt/comfort, autobeta, homofobia,
Status: Miniaturka
N/A: Jakoś z okresu 2006-2010 r. Visual kei - coś jak zespół Kiss.
Autor: Rzan. (jeanne8917)
Fandom: Dir en grey
Pairing: Kyo/Die/Shinya
Ostrzeżenia: non-canon, hurt/comfort, autobeta, homofobia,
Status: Miniaturka
N/A: Jakoś z okresu 2006-2010 r. Visual kei - coś jak zespół Kiss.
Od lewej: Die, Kyo, Shinya. |
Homoseksualizm sam w sobie jest tematem tabu dla wielu osób. Do tej pory
uważany jest za chorobę lub perwersję. Plusem jest, że nie we
wszystkich społecznościach – pobłażano na przykład artystom, traktując
ich jakby mieli po prostu bzika. Im wybacza się wszystko – aktorzy
teatralni, modele, projektanci, muzycy. Ale visual kei nie zalicza się
do tego gatunku artystów.
Niestety, część porównuje go mocno do aktorów branży porno, a i oni dość
często są poważniej traktowani od facetów ubierających się w lateks czy
też suknie, przyozdabiających twarze makijażem.
Okres visual mają już jakiś czas za sobą, wspominają go nie tylko z sentymentem, ale i smutkiem. Dostrzegają, że mimo tylu
lat, większość społeczeństwa nie jest nadal przygotowana na faceta z
wymalowanymi ustami, a jednak bardziej kontrowersyjne uciechy życia są
często tolerowane.
Obserwują, jak ich koledzy dalej są wyśmiewani, przez to, że często są
zmuszeni ubierać się tak, jak każą im styliści, niż to, co sami chcą. Dir en
grey się po prostu udało – oni sami nie wiedzą, co stało się takim jakby
katalizatorem do ich popularności. Jednak, mimo że koncertują na całym
świecie, tworzą muzykę do tak znanych filmów jak Piła,
to nadal nie do końca są zadowoleni. Momenty, kiedy są w pełni
szczęśliwi, to te, gdy spotykają się w domu u jednego z nich, siadają
przy pizzy i rozmawiają. Albo kiedy zbliża się wieczór, a oni mogą
zrzucić wszystkie maski i po prostu być.
Kyo uwielbia właśnie takie dni – na dworze trwa zawierucha, deszcz
głośno stuka w parapety oraz okna, wiatr świszcze i zwiewa szaliki
kobietom biegnącym na pociąg, w domu jeszcze nie grzeją, więc jesteś
zmuszony założyć trzy swetry oraz parę par skarpet. Siadasz wtedy
wieczorem przy oknie lub po prostu na kanapie i obserwujesz świat
dookoła. Kanapka z wędliną oraz gorące kakao tworzą prawie idealną
atmosferę dnia, jednak brakuje jednego najważniejszego elementu.
Brakuje ich.
Kyo z niecierpliwością czekał siedząc w bluzie Daisuke, wdychając jego
zapach, próbując nie patrzeć po raz siódmy na zegar tylko po to, by
dowiedzieć się, że od ich wyjścia minęło zaledwie dziesięć minut. Wiedzie,
że wrócą do niego, ale zawsze z wyjściem chociaż jednego z nich, nawet
tak błahym, jak po pieczywo na śniadanie, obawiał się, że pewnego dnia się nie pojawią, że
go zostawią, mając dość jego ciągłych nastrojów, głupich natręctw czy też
naiwność.
Przecież to niemożliwe, by gej był monogamistą, by trwał w stałym
związku z drugą osobą! Jednak niewyobrażalne było, by taki związek
składał się z trójki facetów, którzy poza sobą świata nie widzą.
Kyo wiedział, że gdyby tylko szepnął słówko jakiemuś dziennikarzowi, ten
albo by go nazwał zboczeńcem i perwersem, albo by go wyśmiał. Nie,
lepiej nie powtarzać takiego błędu, jaki popełnił parę lat temu.
Był wtedy młody i niedoświadczony. Światła jupiterów oraz mały tłum,
który zbierał się pod sceną kiedy grali, wprawiał go w pijacki nastrój.
Czuł się jakby był po spożyciu jakiś środków odurzających lub sporej
dawce alkoholu. Nie widział wyraźnie, potykał o własne nogi, a jego
nerwowy śmiech rozchodził się po klubie.
Przez to wszystko stał się nieostrożny.
— DieDie, ale ja cię kocham — powiedział otumaniony do swojego kolegi,
opierając się o niego, całym ciężarem ciała i nadstawiając do pocałunku.
Zachowywał się jakby zapomniał, że związek miał pozostać tajemnicą.
Otrzeźwić musiał go Shinya, uderzając lekko w głowę i piorunując
wzrokiem. On sam był ogromnym pieszczochem i nie lubił kiedy ktokolwiek
inny kleił się do jego facetów. Rozumiał jednak, że w tak początkującym zespole jakim jest La:Sidie nie ma nawet mowy o jakimkolwiek coming outcie.
Niestety, działanie perkusisty tylko zdenerwowały Kyo, ponieważ się nadął i chwycił jego nadgarstki. Popchnął Shinyę na ścianę, by
już po chwili uderzać go palcem w klatkę piersiową:
— No jednego całusa mógłbyś mi nie szkodzić. Pomyślą, że to żarty,
fanservice – mówił, by przenieść się wzrok na Die. — A ty, mógłbyś nie
tchórzyć i mnie w końcu pocałować! — warknął, łapiąc go za sceniczny
kostium, przyciągając do siebie. Wpił się mocno w usta mężczyzny, gryząc
dolną wargą, pragnąc poczuć smak Die'a. Uwielbiał go, uwielbiał jego
silne ręce dookoła niego, kiedy go trzymały, pieściły, przytulały.
Kochał tę czułość, którą obaj go otaczają, pozwalając brać tyle, ile chce.
Mężczyzna złapał dłoń Shinyi, kładąc ją sobie na przyrodzenie, mówiąc:
— Zobacz, jaki jestem napalony — wyjęczał zachrypnięty.
— Widzę — odparł mu zimno czwarty głos. Jak na komendę cała trójka
oderwała się od siebie, wpatrując teraz w Kisakiego. Shinya nieśmiało
przygryzał wargi, a Die zaborczo przytulał wokalistę w pasie, mocno
trzymając, tak, by ten nie mógł nic zrobić. Kyo jednak nie tracił rezonu,
wierząc, że wszystko ujdzie mu na sucho.
— Kisaki! Przyłączysz się?
— Podziękuję. — Basista wyszedł z cienia z torbą na ramieniu, rzucając im jeszcze zniesmaczone spojrzenie.
Parę dni po tym incydencie ich zespół rozpadł się. Kisaki nie był w
stanie dalej grać wraz z nimi. Od tego momentu nie kontaktowali się ze
sobą, lecz mimo wszystko basista został niby ich przyjacielem. Do tej
pory słowa nawet nie pisnął o tym, co wtedy zaszło.
Kyo dość mocno przeżył całą sytuację, później plując sobie, że to
jego wina, iż stracił kontakt z wtedy najlepszym przyjacielem. Kisaki
był dla niego ważny, pomagał zawsze, kiedy tego potrzebował, doradzał,
wyciągał z dołka. Stracił to przez swoją nadgorliwość. Nie mógł być
pewnym czy stało się to z powodu sytuacji, czy tego, że Tooru mu o niej
nie powiedział, że zataił wszystko — tego się już nie dowie.
Kiedy do niego dotarły konsekwencje, nie wiedział gdzie się podziać,
gdzie się ukryć.
Pamiętał, jak zapłakanego znalazł go Kaoru — siedział
ukryty pod blatem w ich garażowej sali prób, chowającego się przed całym
światem. Bał się sprostać następnemu dniu. Jakby z daleko docierały do
niego słowa gitarzysty o tym, że sobie poradzą, zaproszą kogoś innego do
siebie, że zna takiego Toshiyę, który z przyjemnością do nich dołączy.
Czując, jak ten ociera mu mokre policzki i oczy, podając swoją chusteczkę
z uprzejmym uśmiechem, zrozumiał, że tracąc jednego przyjaciela, zyskał
nowego.
Byli ludzie, którzy nie chcieli mi dać rozwinąć skrzydeł i wzlecieć nad mój świat, dlatego były łzy, które nie dały mi nic.
Marzenia rosną w siłę,
w nadzieję trzeba wierzyć.
Dać z siebie wszystko,
trzeba spłacić każdy kredyt.1
Kochaj mnie, mówiły. Przypomnijcie mi – prosiły.
1 DKA Jestem kim jestem
1 DKA Jestem kim jestem
Rzaaaaaaaan <3
OdpowiedzUsuń<3
Usuń"Wiedzie, że wrócą do niego" - "wiedzie"? Nie mam pojęcia, co miałaś na myśli.
OdpowiedzUsuń"No jednego całusa mógłbyś mi nie szkodzić." - ja bym postawiła przecinek po "no" i nie wiedziałam, że tak się mówi, że można komuś czegoś szkodzić w sensie "żałować".
I strasznie mieszałaś czasy. Na początku masz czas teraźniejszy, później przeszły (w międzyczasie zdążyłaś dać też parę czasowników w drugiej osobie). Myślę, że to świadomy zabieg, ale, czytając, czułam się troszkę zagubiona. Ja bym spróbowała z jakimś wyróżnieniem (kursywa?) czy coś w tym stylu tego wspomnienia.
Ale koniec mojego marudzenia! Tekst był dobry, nawet bardzo. Kolejny raz pokazałaś samotność artysty, który chce miłości, ale reszta świata mu tego broni, bo to nie wypada i nie plasuje się w ich światopogląd. Może właśnie dlatego uwielbiam takie teksty? Że pokazują smutne realia, które tak szybko się nie zmienią. Że nie są wyidealizowane.
Pozdrawiam,
C.
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Musze poprawić wskazane przez Ciebie błędy! Postaram się tekst ponownie przejrzeć pod kontem czasów, mam nadzieję, że mi się to uda - jeszcze (oby!) napisze taki tekst, gdzie tego mieszania nie będzie! Obiecuję!:P
UsuńJa również uwielbiam teksty, które pokazują normalne jestestwo, nie Iliadę czy znowu w drugą stronę, ale po prostu to, że tragedie i dramaty mogą być niewidoczne z zewnątrz.
Chciałabym kiedyś napisać coś wesołego znowu :)
<3