Tytuł: Bajka o miłości [której nie było]
Rodzaj: obyczajówka słodko-gorzka
Rating: K
Ostrzeżenia: Non-kanon! Nie wszystko zgadza się z książką. EWE. (Epilog? What Epilog?)
Status: one-shot
Beta: Cudowna Patronuska oraz W.:*
Podsumowanie: Wolna. Ślub. Wspomnienia. I ona.
Pairing: Hermiona/XXX - tutaj możecie wstawić sobie dowolnego mężczyznę. Nie zdradzę jaki pairing miałam w myślach pisząc ją, ale padły odpowiedzi, że to Ron, Draco, można brać nawet Blaise'a, Notta, czy kogokolwiek chcecie!:)
Podsumowanie: Wolna. Ślub. Wspomnienia. I ona.
Pairing: Hermiona/XXX - tutaj możecie wstawić sobie dowolnego mężczyznę. Nie zdradzę jaki pairing miałam w myślach pisząc ją, ale padły odpowiedzi, że to Ron, Draco, można brać nawet Blaise'a, Notta, czy kogokolwiek chcecie!:)
N/A:
Witam,
Chcę Was bardzo serdecznie zaprosić na miniaturkę:
– pierwszą moją własną miniaturkę w fandomie HP,
– mój pierwszy tekst od sześciu lat,
– miniaturka wygrała konkurs na miniaturkę miesiąca na cudownym Katalogu Granger w obu dostępnych kategoriach: miniaturka komentujących (z wynikiem 47 pkt do 36 pkt drugiego miejsca) oraz miniaturkę jury z liczbą punków 144 do 136 pkt za drugie miejsce.) Poniżej, pod miniaturką znajdziecie komentarze, które otrzymał tekst, wraz z linkami do blogów komentujących ;)
artist: thanfiction
Dwudziesty dziewiąty sierpnia dwa tysiące trzydziestego siódmego roku. Zwykła sobota. Jedni łapali ostatnie promienie słońca w wakacyjnych, nadmorskich kurortach, inni schładzali się na stokach wschodnich Alp lub w hotelach spa, gdzie mogli spędzić cały urlop według własnego, nieśpiesznego i leniwego harmonogramu. Już za parę dni musieli wrócić do pracy, domów, gdzie czekały na nich obowiązki życia codziennego. Zacznie się ponowne martwienie o to, co zjeść na śniadanie, kiedy zrobić pranie, odrobić zadania domowe z dziećmi, a jeszcze trzeba znaleźć czas na odwiedzenie rodziny czy krótki wypad z przyjaciółmi na kawę! Ulice zarówno czarodziejskiego, jak i mugolskiego świata były przepełnione rodzinami (chociaż głównie były to matki z dziećmi) spieszącymi na ostatnie zakupy przed rozpoczęciem roku szkolnego przez ich pociechy. Ostatnie podręczniki, ubrania, szaty, słodycze…
Ten dzień, tak normalny w swojej powtarzalności, był jednak dla Hermiony wyjątkowy. To właśnie teraz rodziła się jej pierwsza wnuczka. W wieku pięćdziesięciu ośmiu lat doczekała się w końcu tego, że i ją ktoś zacznie nazywać „babcią”. Jej koleżanki i przyjaciółki miały już za sobą ten cudowny okres opiekowania się maluchami, wychodzenia z wózkami na spacery, rozpieszczania. Strasznie im tego zazdrościła, ale nie chciała wywierać presji na swojej córce. Zdarzały się momenty, że było to dla niej trudne, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, że ciągłe dopytywanie się o wnuka może tylko doprowadzić do kłótni pomiędzy matką a córką. Kobieta wiedziała, kiedy powinna się wycofać, kiedy jej zdanie nie jest już najważniejsze dla jej dziecka i nauczyła się to szanować.
Jednak to zdarzenie przypomniało jej o innym, równie ważnym w jej życiu. Pamiętna Bitwa o Hogwart wcale nie zakończyła wojny. Owszem, Voldemort został pokonany, jednak jego poplecznicy nie byli bandą czarodziejów, którzy bez swojego lidera są jak owieczki na wybicie. Śmierciożercy byli tak zhierarchizowaną grupą, że potrafili bardzo szybko zastąpić Czarnego Pana, pragnąc dalej nieść jego wolę oraz wizję czarodziejskiego świata. Przerodziło się to aż do pewnego rodzaju kultu, gdzie Voldemort był jeszcze bardziej czczony i wysławiany. Jego przegrana z ręki Pottera doprowadziła tylko do tego, że wiele z dotychczas neutralnych rodzin, bojących się stanąć za którąś ze stron z powodu konsekwencji, jasno teraz opowiedziała się za sługami Voldemorta. Może samo to, że następcy Riddle’a nie karali tak skrajnie nieposłuszeństwa, może zauważyli, iż zmuszaniem do wstąpienia w swoje szeregi nie zyskają zbyt lojalnych członków, może w końcu nauczyli się, że słodkim słówkiem i obietnicami zyskają dużo więcej.
Właśnie przez to wojna ciągnęła się jeszcze przez kilka kolejnych lat. Nie była ona wcale mniej krwawa niż za czasów Voldemorta, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dopiero teraz zaczęła się ta prawdziwa. Już nie kończyło się na paru Crucio czy avadach. Obie strony nauczyły się, że by przeżyć, muszą zabijać, knuć, wygrywać. Ważna była liczebność, i tak o ile nie brakowało jej po stronie Pottera, to jednak śmierciożercy dysponowali prawie nieograniczonymi środkami, niebotycznymi sumami pieniędzy. Dlatego też wielokrotnie piękne, wyniosłe przemowy Harry’ego, jego odwaga, jego walka nie wygrały z korupcją i drogimi prezentami, na które mogli sobie pozwolić jego przeciwnicy, dzięki którym zyskali znane nazwiska dla swojej sprawy.
Przez długi czas ciężko było określić, która ze stron ma przewagę. Sprzymierzeńcy ginęli jeden po drugim, część zapadała się pod ziemię i po upływie pół roku od zaginięcia zostawała uznawana za zmarłych. Przykrą prawdą było to, że nikt nie mógł sobie pozwolić na dłuższe i bardziej intensywne poszukiwania. Jednego z cięższych wieczorów oświadczył się jej. Doskonale pamiętała, że były to oświadczyny niestandardowe, zupełne inne od tych, jakie sobie wyobrażała, będąc małą dziewczynką. Nie było kwiatów, klękania na jedno kolano, nie było romantycznej kolacji i blasku świec. Był za to pot, krew, ból. Była rozpacz, smutek, żal. Były łzy.
— Pobierzmy się.
— Co? — Wydawało jej się, że się przesłyszała. Musiała.
— Wyjdź za mnie. Weźmy ślub. — Nie ustępował, a ona myślała, że sobie z niej drwi, próbuje przywrócić choć trochę humoru w te czarne dni.
— Dlaczego? — dopytywała, jednak po chwili pragnęła cofnąć swoje słowa.
— Nie mam już dla kogo, o kogo, walczyć, żyć. Wymordowali mi rodzinę, zabili przyjaciół, skorumpowali tych, którym jeszcze ufałem, że są neutralni. Twoi rodzice zmarli na skutek wypadku, Potter coraz ciężej znosi walkę, a Weasley siedzi w strategiach. Nie masz nikogo, kto by cię przytulił, uspokoił, pozwolił wypłakać.
Przez chwilę Granger wpatrywała się w jego oczy, analizując na sucho podane przez mężczyznę argumenty. Mogli oboje nie dożyć kolejnych świąt, kolejnych urodzin. Sama zauważyła, że coraz więcej ludzi pieprzy się po kątach, nie myśląc o miłości. Pamiętała, jak jeszcze niedawno naiwnie wierzyła, iż jej to nie dotknie, że nie będzie potrzebowała oparcia w męskich ramionach, że nie będzie potrzebowała tej psychicznej podpory.
— Dobrze. Walczmy dla siebie, walczmy o siebie. — Pierścionka nie dostała.
Myślała, że po tylu latach zapomni swój ślub. Wtedy była pewna, że ta chwila nie zapadnie jej w pamięć, tak jak powinna. Nie miała białej sukni, ojciec nie prowadził jej do ołtarza, nie trzymała okazałego bukietu kwiatów.
To również było lato — może niezbyt ciepłe, jednak równie duszne. Pamięta, że wtedy nie padało — słońce świeciło wysoko na niebie już od chwili, gdy się obudziła — jakby cieszyło się w ich imieniu. Delikatny wiatr schładzał rozgrzaną skórę, powodując tym samym, iż pogoda była idealna na ślub.
Hermiona się nie denerwowała. Wstała tego dnia dokładnie tak samo, jak poprzedniego ranka, przygotowała sobie śniadanie składające się z kromki chleba i dwóch jajek na twardo. Biała kawa czekała już na nią na stole — zapewne któryś z domowników Kwatery Głównej chwilę wcześniej robił sobie kawę i słyszał, jak krząta się na górze. Taki mały gest nie był rzadki w czasach w jakich żyli, jednak zawsze potrafił wywołać uśmiech, na twarzy osoby, ku której został kierowany. Jej kąciki ust również drgnęły nieznacznie ku górze, gdy skosztowała swojej porannego nałogu. Brakowało jej do tego jeszcze tylko dobrej książki, jednak wiedziała, że nie dane jej będzie cieszyć się tą ciszą na tyle długo, by mogła zatopić się w innej rzeczywistości. Jedząc, zastanawiała się wyobrażając sobie wieczór.
Molly zaoferowała się przygotować małą uroczystą kolację na ich cześć — nic wytrawnego, ot po prostu parę starych przepisów, których nauczyła ją jej matka. Nie mieli zbyt wiele, ale pani Weasley cudownie czarowała w kuchni — potrafiła zrobić przysłowiowe coś z niczego. Hermiona była jej wdzięczna za próbę uhonorowania w ten sposób dnia, który powinien być najważniejszy w życiu każdej kobiety. Dostanie chociaż namiastkę tego, co by ją czekało, gdyby żyli w innych, spokojniejszych czasach. Może nawet zatańczą do paru piosenek? Byłoby cudownie — mogliby zapomnieć chociaż na chwilę o tym, co dzieje się na świecie.
Hermiona zawsze marzyła o białej sukni, diamentowym diademie na głowie, ładnie zaczesanych włosach, ślicznie ułożonym bukiecie… Choć jednego dnia chciała być księżniczką, dla swojego księcia z bajki. Księcia miała — nie z miłości, ale z poczucia bliskości. Wiedziała, że będzie im razem dobrze — wzajemnie się stymulowali intelektualnie, rozśmieszał ją, gdy tego potrzebowała, a ona sprowadzała go na ziemię, gdy zbyt poniosły go wodze fantazji. Można powiedzieć — para idealna. Jednak gdzie tutaj była miłość? Granger wiedziała, że go nie kocha, jeszcze nie. Jednak to nie przeszkodziło jej dwa kwadranse przed ceremonią ukryć się w pokoju z Tonks. Nie stać jej było na kupno sukni, nie mogła sobie pozwolić na wyjście po tak błahą sprawę. Jednak od czego ma magię? Mogła chociaż odrobione rozjaśnić sobie ten dzień. I dzięki temu miała białą, mieniącą się suknię. Miała wpleciony w burzę misternie ułożonych loków piękny, przypominający diamentowy, diadem. I tylko kwiaty miała mizerne — wysuszone zioła, które z kuchni przyniosła jej Molly. Wiedziała, że powinna mieć zgodnie z przesądem coś nowego, coś starego, niebieskiego i pożyczonego. Ozdobę do włosów pożyczyła od Ginny, założyła niebieską bieliznę, dlatego też nie przeszkadzały jej kwiaty — miały w sobie krztynę uroku — były czymś innym, czymś wyrazistym.Zabrakło jej jednak czegoś nowego, jednak zważając na okoliczności, starała się o tym nie myśleć.
Hermiona podobała się sama sobie. Może nie miała drogiej biżuterii, może nie założyła wymarzonych butów — ale mogła spokojnie powiedzieć, że tak chciała wyglądać na swoim ślubie. Tak sobie siebie wyobrażała w tym dniu. I nawet Lavender pomogła jej z makijażem! Subtelnym, delikatnym — takim jej. Wiedziała, że mu się spodoba — zawsze podkreślał, że woli naturalne piękno kobiety, minimalnie podkreślone na przykład zwykłym błyszczykiem na ustach. Nienawidził czerwonych warg — kojarzyły mu się z krwią, z groteską.
Do salonu, w którym miała się odbyć ceremonia, sprowadził ją po schodach Remus. To z nim zaprzyjaźniła się najbardziej, to on stał się dla niej drugim ojcem, to on pokierował ją i pchał w odpowiednich kierunkach, gdy tego potrzebowała. Nie wyobrażała sobie, by w tak ważnym dniu jej życia, miałoby go zabraknąć. Miejsca obok niej nie mógł zająć Artur — kochała go, jak wujka, jednak to nie Lupin, który potrafił ją skrzyczeć za wymądrzanie się, który umiał ustawić ją do pionu, gdy za bardzo się rządziła i wtrącała w życie innych z tym swoim hermionowatym głosem rozsądku. Remus, z którym długo dyskutowała na temat oświadczyn i tego, co one oznaczają.
A na środku pokoju, wśród ważnych dla nich osób stał on — dostojnie również ubrany w transmutowane szaty, z lekkim uśmiechem na ustach. Wiedziała, że jest pod wrażeniem tego jak wygląda, widziała to w jego oczach. I się cieszyła. Kobieta zawsze lubi się podobać, a Hermiona nie byłą inna. Cieszyły ją komplementy oraz to, iż docenia się jej starania. Owszem, była mądra, inteligenta — ale była również młodą kobietą, która lubi, gdy się ją adoruje i chwali.
Ceremonia była krótka — nie była wyniosła, nie było głośnego śpiewania Sto lat, nie było toastów. Były za to drobne prezenty, nic nie znaczące, ale jakże ważne — dostali używaną poduszkę od Ginny, od Remusa pergamin na swoje zapiski, uwagi, plany, od Harry’ego stary, złoty znicz — jego pamiątkę z Hogwartu, szczęśliwy talizman. Ron podarował im swoje wysłużone już szachy czarodziejów, a Oliver zestaw piór. Prezenty nie były bogate, często miały już długie życie — ale były pamiątką, były od ważnych dla nich osób. I nawet udało im się zachować ostatni kwiat zasuszonego ostu. .Nie kochała go wtedy, nie kochała go i później, nie miłością romantyczną. Byli przyjaciółmi, powiernikami. Byli swoim oparciem. Urodziła mu dwójkę dzieci — cudowną córkę oraz syna. Przetrwali małe i duże burze, przetrwali koszmary wojenne, które im się śniły po nocach, przetrwali i problemy akceptacji homoseksualizmu ich syna przez jej męża. Przetrwali zbyt ciasne mieszkanie oraz problemy ze znalezieniem pracy. Udało im się razem przezwyciężyć lęk przed ciemnymi uliczkami oraz odzwyczaili się od podskakiwania przy każdym nieoczekiwanym, głośnym dźwięku.
Nie kochała go. Nie wtedy. Ale teraz? Teraz kocha — kocha inaczej, nie z uniesieniem, nie z motylami w brzuchu, tylko tak zwyczajnie, cudownie, z przyzwyczajenia.
Pamięta o tym patrząc przez szybą na kruszynkę, na nową rodzinę, którą stworzyła jej córka. Pamięta czując, gdy obejmują ją, już nie tak silne, jak kiedyś, ramiona. Pamięta widząc jego odbicie na szkle.
Jej książę nie był z bajki. Znalazła go na wojnie i mimo braku miłości, o której czytała jej mama, gdy była dzieckiem — nie zamieniłaby swojego życia na inne, nie zmieniłaby żadnej drobnostki — ani tych dziwnych oświadczyn, ani momentu, w którym się pobrali. Nigdy nie zmieni tej starej, sczerniałej, złotej obrączki, którą podarował jej tyle lat temu.
Kocha go.
~*~
Komentarze:
Komentarze:
may jailer: również stylistycznie na poziomie, widać dużo włożonej w nią pracy, ale wydaje mi się, że mimo tego, że jest długa, jakoś mało w niej... treści. Chociaż tutaj też dałabym chętnie więcej punktów. 3 punkty
Irlandka: Ciężki orzech do zgryzienia, przez to, że znam się z autorką, ale będę mega obiektywna. Zacznijmy od tego, że znam ten styl i bardzo go lubię, jest "płynny". Są opisy, nie jakoś mega barwne, ale przejrzyste, schludne, ładne i nie długie. W niektórych właśnie takich mi brakowało. Jedyny błąd, to nie usunięte w do poprawy w nawiasach i źle zapisane "...", bo to chyba o nie chodziło. Ładnie zostały związane dwa inne wydarzenia, jedno było ważne i drugie. Cieszę się, że mimo iż nie ma miłości, jest to szczęśliwe małżeństwo. Dla mnie bardzo prawdziwa jest ta miniaturka, nie przesłodzona, nie przesadzona, poruszała ważne tematy (homoseksualizm!<3) i zawiera wszystko co było jej potrzebne, by dostać te 6 punktów.
Selena Felston: Praca spodobała mi się także, mimo, że nie była cukierkowa. Ubolewam tylko nad tym, że imię męża Hermiony nie zostało wymienione. Plus za płynność — nawet nie zauważyłam, kiedy praca się skończyła!
Charlotte Petrova: Mój wielki faworyt. Najbardziej podoba mi się ze wszystkich. Wciąż mam wielką nadzieję, że tym bezimiennym mężem Hermiony był Draco. Daję 6 punktów!
agatte: Moim zdaniem zdeklasowała ona pozostałe, zarówno pod względem poprowadzenia historii, doboru słów, jak i stosunkowo małej ilości błędów (czasami te przecinki latały sobie wesoło po tekście, a ja stety lub nie jestem na nie uczulona). Bardzo dobrze się czytało, płynnie, nic nie zgrzytało. Nie było kolorowych jednorożców, ale nawet z tego zimnego świata w czasie wojny autorka potrafiła zrobić coś niesamowicie przemawiającego, coś zapadającego w serce i za to jej dziękuję. Myślałam, że na końcu będzie imię tego pana, ale nie było – i dobrze, bardzo dobrze. W pełni zasłużona szóstka, gratulacje.
Olga D: Kimkolwiek jest autor pozostawia swoich rywali w tyle. Jeden z tych tekstów, które wzbogacają Internet. Wszystko wyważone, zgrabnie połączone poziomy czasowe. Tekst czyta się łatwo i szybko, choć jest słodko-gorzki. 6 pkt
N jak Nicość: Słodko-gorzka, fajna miniaturka. O ślubie z podobnych powodów już czytałam, więc nie jestem zaskoczona. Brakuje mi tylko informacji o tym, kto czekał na Hermionę na ślubnym kobiercu. Ładne opisy i stonowane uczucia (co rzadko spotykam przy opisach ślubów) to ogromna zaleta. Miła w odbiorze miniaturka, skupiająca się na temacie.
Carrie Dramione: Smutna, ale piękna opowieść, że miłość czasami potrzebuje czasu, żeby rozkwitnąć.
Fia: No, mój mózg zaczyna funkcjonować. Język polski wreszcie doczekał się użycia. I styl taki, że mogę to czytać bez bólu zębów. Słodko-gorzki tekst idealny na mój aktualny humor — no, prawie idealny. Niemniej i tak najlepszy z prezentowanych tutaj. No i nutka tajemnicy... Dramione, prawda? 6 pkt, zdecydowanie.~*~
Jury:
Koka Kola:Zgodność z tematem – 3/3 pkt
Jest na sto procent.Styl – 6/10 pkt
Miniaturka jest napisana bardzo ładnie, ale mnie trochę znudził sam początek. Przepraszam. Ale później akcja się rozkręca, żeby na koniec zadowolić mnie w stu procentach. W końcu jakaś praca realistyczna, a nie słodkie i cukierkowe: „i żyli długo i szczęśliwie”. Super! Położyłaś mnie ją na łopatki. Chociaż cały czas zastanawiam się, czy książkowa Hermiona wyszłaby za kogoś, kogo nie kochała. W końcu była taka szczera i odważna…Poprawność – 10/10 pkt
Nie uchwyciłam żadnych błędów. Brawo!Dodatkowe punkty – 5/5 pkt
Wszystko, co chciałam napisałam już wyżej. Daję tutaj piątkę, bo zakończenie jest naprawdę na wysokim poziomie. Dla mnie to jest najlepsza praca.Suma – 24/28
BellatriX
Odniesienie do tematu – 3/3 pkt
Niezaprzeczalnie jest.
Styl – 10/10 pkt
Bardzo dojrzała praca. Uważam, że małżeństwo bez miłości to bardzo trudny temat, ale tutaj autor/ka poradził sobie z nim doskonale. Uwielbiam takie słodko-gorzkie nastroje i tym razem nie zawiodłam się. Przepiękne, długie, ale nie nudne opisy, mądre dialogi i cudownie bajeczne zakończenie. Jestem stuprocentowo na tak! Zakochałam się w tej miniaturce od pierwszego wejrzenia i do tej pory trzyma ona moje serce. Przyznaję absolutnie zasłużone 10 pkt.
Poprawność – 10/10 pkt
Nie wychwyciłam żadnych błędów. 10 pkt.
Inne uwagi – 3/5 pkt
Jedyne, czego mi zabrakło, to tej informacji, kto został mężem Hermiony. Domysły, domysły, a ja chciałabym się dowiedzieć, kogo autor/ka miał na myśli. Tylko dlatego daję 3 pkt.
Suma: 26/28 pkt, co daje 1 miejsce! Gratulacje!
Olga
Zgodność z tematem – 3/3 pkt
Jest.
Styl napisanej pracy – 10/10 pkt
Przepiękna miniaturka. Nie mam innych słów. Najbardziej podoba mi się w niej ten realizm, to, że nie wszystko jest cudownie. Tak jak w życiu – nie ma happy endu, jest za to zwyczajne życie dwojga ludzi. Szczerze mówiąc, wszystko jest w tej pracy idealne. Naprawdę. Opisy są po prostu bajeczne, długie i dokładne, ale nie nudne, akcja leci nie za szybko, nie za wolno… Geniusz. Masz u mnie 10 pkt.
Poprawność – 9/10 pkt
W zasadzie w oczy rzucił mi się jeden mały błąd:
Nieustępował, a ona myślała, że sobie z niej drwi.
Pisze się: nie ustępował.
Dostajesz 9 pkt.
Dodatkowe uwagi – 5/5 pkt
Tą miniaturką porwałaś mnie w inny, bajkowy świat. I masz ogromnego plusa za oryginalny pomysł.
Suma: – 27/28 pkt
Sarkastyczna
Odniesienie do tematu – 3/3 pkt
Bez wątpliwości miniaturka odnosi się do tematu.
Styl napisanej pracy – 10/10 pkt
Pokochałam ten tekst, szczerą miłością. Naprawdę miniaturka została świetnie napisana, z przyjemnością przechodziła do kolejnych linijek. Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie w mojej głowie kołatała tylko jedna myśl: Dlaczego to już koniec?
Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się do czegoś: Remus zmarł, nie miał szans odprowadzić Hermiony do ołtarza. Na końcu pomyślałam sobie jeszcze, że szkoda że nie podano imienia mężczyzny z którym związała się Hermiona, ale w sumie to dobrze. Czuję, że to zepsułoby cały efekt.
Błędy – 9/10 pkt
"nieustępował": "nie" z czasownikami piszemy osobno
"shierarchizowaną": zhierarchizowaną
Inne uwagi – 2/5 pkt
Za napisanie poruszającej ważne tematy, nie cukierkowej miniaturki.
Suma: 24/28 pkt
Lamia
Odniesienie do tematu – 3/3 pkt.
Powinien być ślub – jest ślub.
Styl napisanej pracy – 4/10 pkt.
Muszę przyznać, że z tą miniaturką miałam najwięcej problemów. Po pierwsze styl, który sprawiał, że miejscami czytało mi się dość ciężko. Sam pomysł bardzo dobry; pokazanie jak z czasem rodzi się miłość w związku w którym na początku jej nie było. Znalazłam tu jednak wiele nieścisłości i zastanowiły mnie pewne fakty; dlaczego po śmierci Voldemorta neutralni czarodzieje nagle stanęli murem za śmierciożercami? Przecież nie mogło być chyba gorzej niż za jego czasów! O przepraszam, mogło. Dopiero teraz doczytałam "można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dopiero teraz się zaczęła ta prawdziwa" (wojna).
Najpierw piszesz, że "następcy Riddle’a nie karali tak skrajnie nieposłuszeństwa, może zauważyli, iż zmuszaniem do wstąpienia w swoje szeregi nie zyskają zbyt lojalnych członków, może w końcu nauczyli się, że słodkim słówkiem i obietnicami zyskają dużo więcej" a zaraz potem: "Już nie kończyło się na paru Crucio czy avadach. Obie strony nauczyły się, że by przeżyć muszą zabijać, knuć, wygrywać". Ludzie umierają, przepadają bez wieści, a Harry, który pokonał Voldemorta... wygłasza wzniosłe przemowy – coś mi tu nie pasuje. OK przyjmijmy, że było źle.
Następna sprawa – oświadczyny: " Nie było kwiatów, klękania na jedno kolano, nie było romantycznej kolacji i blasku świec. Był za to pot, krew, ból. Była rozpacz, smutek, żal. Były łzy" – czy on się jej oświadczał zakrwawiony, zlany potem i zwijający się w bólu?
Piszesz też, że "kwiaty miała mizerne — wysuszone zioła, które z kuchni przyniosła jej Molly", a wcześniej dowiadujemy się, że było lato! LATO! W lecie można znaleźć jakieś żywe kwiaty nawet koło domu. No i czemu nie śpiewali Sto lat? Pić i wznosić toastów nie musieli, bo w końcu w takich czasach lepiej zachować trzeźwość umysłu.
Poprawność ortograficzna, stylistyczna, interpunkcyjna – 4/ 10 pkt.
Zauważyłam kilka literówek, zapomniałaś chyba usunąć (do poprawy), kilka przecinków. Raziły mnie pewne sformowania, jak: "skosztowała swojej porannego nałogu", " swoim hermionowatym głosem rozsądku", "przywrócić choć trochę humoru w te czarne dni" i wiele innych. Kolacja też chyba powinna być "wystawna" a nie "wytrawna", ale nie będę się kłócić. Odniosłam też wrażenie, że czasami na siłę starałaś się ubarwić całe opowiadanie. Niepotrzebnie.
Inne uwagi, jeśli nie zostały one zawarte w powyższych podpunktach – 4/5 pkt.
Przyznałam tutaj 4 punkty za pomysł, ogromny wkład pracy i... tajemnicę. Myślałam, że na końcu dowiem się kto był tajemniczym księciem, ale nie dowiedziałam się. Może to i lepiej :)
Suma – 15/28 pkt.
Eleonora Potter
Zgodność z tematem - 3/3 pkt.
Wszystko się zgadza, nie mam uwag.
Styl - 10/10 pkt
Dla mnie, to jest najlepsza miniaturka. Nie dość, że przepięknie opisana rzeczywistość, to jeszcze w takim eleganckim stylu. Przyznam szczerze, że nie przepadam za Ronmione, ale to zdecydowanie przypadło mi do gustu. Nie mam żadnych uwag i nie wiem, co powiedzieć. Chylę czoła przed geniuszem autorki i z całej siły biję jej brawo. Sama chciałabym umieć tak dojrzale pisać. Mam wrażenie, że ta praca jest na zupełnie innym poziomie niż wszystkie pozostałe. Cudeńko <3.
Poprawność - 10/10 pkt.
Nie wychwyciłam żadnego błędu.
Dodatkowe uwagi - 5/5 pkt.
Nie wiem, co jeszcze powiedzieć. Ta końcówa zachwyciła mnie zupełnie. Takie proste, a jakie szczere i prawdziwe...
Suma: 28/28 pkt
W sumie otrzymujesz 28 punktów, czyli maksymalną ilość!
Wow, sama nie wiem jak mam opisać to co teraz czuję... To jest po prostu piękne.... Zasłużenie wygrałaś! Gratuluje <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba :) I za komentarz! Już się bałam, że przy tylu wyświetleniach nikomu się nie podoba, bo brakuje komentarzy :D
UsuńPozdrawiam,
Rzan.
Witaj!!
OdpowiedzUsuńRazem z pozostałymi administatorkami Katalogu Granger pragnę złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin! Czego życzymy Ci w tym wyjątkowym dniu? Przede wszystkim radości z każdego kolejnego dnia i uśmiechu, który nigdy nie zniknie z Twojej twarzy! Samych najwierniejszych przyjaciół, najsilniejszej miłości, nieskończonej weny do pisania swoich opowiadań i... och, po prostu wszystkiego najlepszego!
Pozdrawiam i życzę miłego dnia!! :)
Ojej, jak mi miło! Bardzo Wam dziękuję za życzenia! Nawet nie wiecie, jaką radość mi spowodowałyście :)
Usuń,,Sama zauważyła, że coraz więcej ludzi pieprzy się po kątach, nie myśląc o miłości,, - Zdecydowanie jedno z lepszych zdań całej miniatury.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona. Jedna z lepszych miniaturek, które czytałam. Jest taka... Inna? Nie, to zbyt banalne słowo. Jest oderwana od rzeczywistości, którą wyobrażają sobie fani Harry'ego Pottera. Jest niedosłowna, nie wiemy kogo dosłownie ma na myśli Hermiona i to właśnie jest piękne. To cudowne, że ktoś musi się domyślać a jednocześnie może stworzyć swoją wizję opowiadania. I ba, nie na końcu, bo koniec jest określony, w środku. Sam może dobrać odpowiedniego (pomijając Harry'ego i Rona) bohatera, który pasuję do Hermiony.
Zdecydowanie zasłużyłaś na wygraną.
Pozdrawiam.
Bardzo się cieszę, że miniaturka Ci się spodobała! Szczerze mówiąc denerwowałam się, wysyłając ją na konkurs - w sumie nigdy nic swojego nie napisałam do tego fandomu, więc nie wiedziałam, czy jej nie zgubię przez magię JKRowling. :)
UsuńDziękuję za miłe słowa!
Pozdrawiam,
Rzan.
No powiem Ci, że zasłużona wygrana. I Twoje obawy, że się nie uda są całkowicie uzasadnione, ale... Ale czasem warto zaryzykować niż potem żałować, że się czegoś nie spróbowało. Więc moim skromnym zdaniem powinnaś spróbować coś napisać, nawet do zeszytu, bo nie warto marnować talentu. ;)
OdpowiedzUsuńTekst jest... Trudno mi dobrać słowa, ale zdecydowanie jest właśnie z tych słodko-gorzkich. Pokazałaś realia wojny, perspektywę, która jest tak naprawdę bardzo prawdopodobna. Zmusza do zastanowienia się, co wojna robi z ludźmi. Oni szukają jedynie trochę ciepła w tych lodowatych czasach. A niestety czas goni i nie zawsze wybiera się najlepiej. Jednak tutaj się udało i mimo że nie było tutaj tego staromodnego obrazu miłości (ta z motylkami i innymi owadami), to ta miłość nie była jakaś... niepełna? wybrakowana? ale równie piękna i niesamowita.
Mogłabym napisać jeszcze kilka podobnych przemyśleń, ale nie będę się rozpisywać Jedyne, co jeszcze dodam, że miniaturka całkowicie mnie urzekła. I nawet to, że nie podałaś imienia wybranka Hermiony, nie sprawiło, że tekst stracił na uroku. W sumie to nawet zyskał. Ta delikatna zasłona tajemnicy nie odpycha. Wręcz przyciąga i zmusza do zatrzymania się.
Mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz, bo ja z chęcią przeczytałabym coś podobnego a zarazem zupełnie odmiennego. ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
No powiem Ci, że zasłużona wygrana. I Twoje obawy, że się nie uda są całkowicie uzasadnione, ale... Ale czasem warto zaryzykować niż potem żałować, że się czegoś nie spróbowało. Więc moim skromnym zdaniem powinnaś spróbować coś napisać, nawet do zeszytu, bo nie warto marnować talentu. ;)
OdpowiedzUsuńTekst jest... Trudno mi dobrać słowa, ale zdecydowanie jest właśnie z tych słodko-gorzkich. Pokazałaś realia wojny, perspektywę, która jest tak naprawdę bardzo prawdopodobna. Zmusza do zastanowienia się, co wojna robi z ludźmi. Oni szukają jedynie trochę ciepła w tych lodowatych czasach. A niestety czas goni i nie zawsze wybiera się najlepiej. Jednak tutaj się udało i mimo że nie było tutaj tego staromodnego obrazu miłości (ta z motylkami i innymi owadami), to ta miłość nie była jakaś... niepełna? wybrakowana? ale równie piękna i niesamowita.
Mogłabym napisać jeszcze kilka podobnych przemyśleń, ale nie będę się rozpisywać Jedyne, co jeszcze dodam, że miniaturka całkowicie mnie urzekła. I nawet to, że nie podałaś imienia wybranka Hermiony, nie sprawiło, że tekst stracił na uroku. W sumie to nawet zyskał. Ta delikatna zasłona tajemnicy nie odpycha. Wręcz przyciąga i zmusza do zatrzymania się.
Mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz, bo ja z chęcią przeczytałabym coś podobnego a zarazem zupełnie odmiennego. ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Cassie, nie odpisałam Ci?! Przepraszam!:( Ojj chyba muszę sobie ustawić limit czasowy, bo zapominam :(
UsuńDziękuję za komentarz! Idealnie opisałaś to, co chciałam tym tekstem przekazać, co chciałam w nim opisać. Wygrana nie zawsze jest wygraną i idealnie pokazują to Obalone Cnoty Wanilijowej - chyba to jej teksty sprawiły, że napisałam, tak jak napisałam :)
<3
Całkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń