2015/11/20

[T][M] Długie pożegnanie i niespieszny początek [HARRY POTTER]

Tytuł: Długie pożegnanie i niespieszny początek
Autor:
lordhellebore
Rating: 
none
Status:
 one-shot (seria 28 drabbli)

Beta:
Patronuska!:) oraz agatte :) Dziękuję bardzo kochane za pomoc! Dziewczyna bardzo mi pomogły z czasami, przecinkami, słowami... Dziękuję!:) Wszelkie pozostałe błędy moje.

Rodzaj: 
za autorem - post-war/rodzina/tragedia
Ostrzeżenia: NON-KANON
[jeżeli go nie lubisz
— nie czytaj proszę]/ śmierć bohatera/żałoba/post-war/hurt/comfort/family/kid fic
Pairing: Severus Snape/Remus Lupin
Fandom: 
Harry Potter
Zgoda:
 czekam

Podsumowanie:
Remus nie szuka miłości, tylko drugiego rodzica dla swojego syna. Severus jest zmęczony samotnością.
Notka Tłumacza:
Kolejny tekst cudownej/go lordhellbore :) Tekst podobny do Wystarczający cud [T][M] oraz Wieczny [T][M]. Dodatkowo zapraszam Was na wywiad, który przeprowadził ze mną Katalog Granger w ramach wygrania przeze mnie Miniaturki Miesiąca #5 :)



Pixiv Id 580954


Samotny ojciec, do tego wilkołak, nie jest tym, czego potrzebuje Teddy. Remus zgadza się z Andromedą, ale nie chce mieszkać tam, gdzie przytłaczają go wspomnienia Tonks.

Ożenił się z nią po części dlatego, że czuł się samotny; i dalej tak się czuje. Nie potrzebuje płomiennego romansu, tylko kogoś, kogo może obdarzyć zaufaniem i szacunkiem, kogoś, kto dobrze zaopiekuje się Teddym.
Gdy na myśl jako pierwsze przychodzi mu pewne nazwisko, myśli, że wariuje. Zastanawia się nad tym głębiej i coraz dłużej, do czasu aż to wszystko zaczyna mieć sens.

Gdy czuje się dostatecznie odważny, bierze Teddy’ego i idzie do Św. Munga.

~*~

Kiedy Severus budzi się w Świętym Mungu, przeklina swój pech za przeżycie. Gdy pewnego dnia pojawia się u niego Lupin, niosąc dziecko, jest pewien, że znajduje się w piekle. Nie może jednak nic zrobić, więc cierpi przez całą ich wizytę — Lupin niezręcznie prowadzi monolog, a chłopiec gaworzy, papla i kładzie swoje lepkie ręce na jego twarzy.

Severus i Teddy jednocześnie uczą się chodzić i mówić, aż w końcu nadchodzi dzień powrotu do domu.

Nie są tym, czego pragnął, ale tylko to może dostać, a Severus jest już zmęczony tą samotnością.

Kiedy go całuje, nie czuje, że jest to coś złego.

~*~

Severus nigdy nie mówi Remusowi, że go kocha i Lupin to docenia. Czuje ulgę po Tonks, po tym całym udawaniu.

Jego przyjaciele mówią, że zasługuje na coś lepszego, że Teddy zasługuje na coś lepszego. Remus ma na końcu języka, by ich zapytać: „A co z Severusem? Czy on też nie zasługuje na coś lepszego?” Nie rozumieją, ale nie muszą. To jego życie, nie ich, i będzie przeklęty, jeżeli po raz kolejny pozwoli im się namówić na cokolwiek.

Nie kłócą się często, ich dotyk jest delikatny. Ostatnio Teddy zaczął nazywać Severusa „tatą”.

Remus jest zadowolony, a to jest więcej niż wystarczające.

~*~

Severus jest nadal prawiczkiem. Nigdy nie chciał nikogo poza Lily i teraz przy Remusie czuje się niepewnie, a nawet nerwowo. Oczywiście wie wszystko, ale teoria i praktyka to dwie zupełnie różne rzeczy. Remus jest jednak dla niego cierpliwy, więc wkrótce nieufność znika. Są pocałunki, pieszczoty, ciepły dotyk na bladej skórze i Severus jest zdumiony, jak inne jest wrażenie, gdy dotyka cię nie własna, a czyjaś dłoń.

Wcześniej myślał o tym jako o obowiązku, którego spełnienia nie może odmówić, ale kiedy teraz szczytuje w silnych ramionach Remusa, wie, iż jego podejście się zmienia. Łapie się na tym, że wypatruje kolejnych zbliżeń.

~*~

To pierwsza rocznica śmierci Lily, od momentu, kiedy zamieszkali razem; wieczorem Severus nie wraca po pracy do domu. Remus nie jest tym zaskoczony, a kiedy nadchodzi czas, sam kładzie Teddy’ego do łóżka.

Kiedy mężczyzna w końcu się pojawia, jest już po dwudziestej drugiej. Przychodzi przemoczony od deszczu, ale wygląda na to, że nawet tego nie zauważa, tak samo jak nie dostrzega Remusa. Powoli przemierza pokój i znika w łazience. Lupin wzdycha i odkłada czytaną książkę na bok.

Nie rozmawiają ze sobą, nawet leżąc już w łóżku, ale kiedy Remus słyszy stłumiony płacz, ostrożnie wyciąga rękę. Severus wzdryga się i odsuwa.

~*~

Po kilku godzinach Remus budzi się sam w łóżku. W salonie zapalone jest światło i gdy wchodzi do niego, zauważa na kanapie Severusa i Teddy’ego, którzy są pogrążeni w głębokim śnie. Mężczyzna tuli do siebie dziecko, a dwuletnia, mała piąstka zaplątana jest w jego koszulę nocną.

Remus nie rusza się podczas obserwacji przez parę następnych minut, obserwując ich. W końcu podchodzi do nich i przykrywa kocem, który się zsunął. Severus mruga sennie, lekko się budząc.

— Teddy… koszmar… — mruczy.

— Już w porządku — odpowiada Remus. — Śpij dalej.

Severus momentalnie zasypia ponownie, ale Remus jeszcze przez długi czas nie może wrócić do łóżka.

~*~

Severus nigdy nie uważał się za troskliwego opiekuna. Można powiedzieć, że było wręcz przeciwnie, zawsze w otoczeniu chorych ludzi czuł się nieswojo, tak jakoś nieufnie i niepewnie, zupełnie jakby byli obcą rasą, zbyt dziwną, by móc ją zrozumieć.

A jednak są ranki po pełni księżyca — noce, które Teddy spędza u swojej babci — i byłoby kłamstwem powiedzieć, że zajęcie się Remusem jest tylko kolejnym, nieprzyjemnym obowiązkiem do spełnienia. Nie lubi oglądać go słabego, obolałego i jest zadowolony, gdy ten wreszcie znajduje się w łóżku, kiedy zadrapania zostają obandażowane, a eliksiry podane, kiedy Remus uśmiecha się z wdzięcznością i w końcu zasypia.

~*~

— Dlaczego ja? — pyta Severus. W ciągu tych trzech lat, które spędzili razem, nigdy o tym nie rozmawiali, ale nie może zaprzeczyć, że jest ciekawy.

Remus wygląda na zaskoczonego, jednak chętnie odpowiada.

— Ponieważ jesteś dobrym człowiekiem. Ponieważ po tym wszystkim, co się stało, wiedziałem, że mogę ci ufać, wiedziałem, że będziesz bronił Teddy’ego tak samo jak swoich uczniów.

Severus myśli, że to są dobre powody, chociaż niewielu widzi go takim, jakim opisuje go Remus. Mimo to pojawiło się dziwne, dokuczliwe uczucie rozczarowania. Severus odcina się od niego, przyciągając Remusa do pocałunku. Nie może prosić o coś, czego sam nie może dać.

~*~

— Dlaczego się zgodziłeś? — pyta go kolejnego wieczoru Remus.

Severus waha się przez chwilę, po czym spuszcza wzrok, wpatrując się w podłogę. Nie jest tak chętny do odpowiedzi, jak dzień wcześniej był Lupin.

— Czułem się samotny. A ty byłeś i nie chciałeś odejść. — Snape obejmuje się ramionami, tak jakby nagle zmarzł. — Nie chciałem być już więcej samotny.

Remus zna to uczucie, więc ciągnie Severusa niezręcznie w swoje ramiona. Ciężko jest rozmawiać o tych wszystkich emocjach.

— A teraz jesteś samotny? — pyta delikatnie.

Mężczyzna porusza się niespokojnie, a potem kręci głową.

— Czasami — odpowiada w końcu.

Remus myśli, że z taką odpowiedzią może żyć.

~*~

W sobotę rano Remus wstaje trochę później i znajduje Severusa oraz siedmioletniego Teddy’ego pochylonych nad jednym z albumów zawierających zdjęcia z dzieciństwa Tonks.

— … z twoim dziadkiem Tedem — mówi Severus.

Teddy patrzy na zdjęcie, po czym przenosi wzrok na Severusa. Ma poważny wyraz twarzy.

— Czy to źle, że za nią nie tęsknię?

Mężczyzna zaprzecza ruchem głowy.

— Nie, to normalne. Nigdy jej nie znałeś.

Teddy uśmiecha się z widoczną ulgą, po czym wspina na kolana Severusa. Mężczyzna, tak jak zawsze, wygląda przez chwilę na zaskoczonego, jednak potem przytula go i odwraca kartkę.

— Nie musisz za nią tęsknić, ale powinieneś wiedzieć, kim była.

~*~

Dokładnie tak jak przewidział Remus, Severus wraca późno z cmentarza. W odróżnieniu od minionych sześciu lat nie udaje się w milczeniu bezpośrednio do łóżka, ale siada na kanapie obok Remusa, któremu nagle brak odwagi, by go dotknąć.

— Myślisz, że to się kiedykolwiek skończy? — pyta szeptem i Remus musi wytężać swój słuch, aby go słyszeć. — Ja naprawdę chcę, by mniej bolało, ale najczęściej to tak po prostu nie działa. Czasami jednak się udaje i wtedy nienawidzę siebie za to.

Remus nie ma na to odpowiedzi, ale kiedy ostrożnie wsuwa swoje palce w dłoń siedzącego obok Severusa — ten mu na to pozwala.

~*~

Teddy do oceanu zapałał miłością od pierwszego wejrzenia.

Severus odmawia pływania razem z chłopcem i jego ojcem, ale w zamian starym, mugolskim aparatem robi wiele zdjęć, na których się śmieją i rozpryskują wodę. Później to Lupin ich fotografuje, jak razem budują z piasku replikę Hogwartu — całego, razem z jeziorem i chatką Hagrida. Gdy kończą, Teddy patrzy raz na zamek, raz na Severusa, a jego oczy błyszczą z podziwu. To sprawia, że Snape’a ściska serce. Odczuwa ulgę, dopiero gdy Teddy oddala się w poszukiwaniu meduz.

Chłopiec ma mu tyle do zaoferowania, że Severus nie jest pewien, czy może to wszystko przyjąć.

~*~

— To śmieszne! — warczy Severus, słysząc Remusa. — Myślałem, że Potter nauczył się chociaż trochę myśleć!

Tak gwałtowna reakcja zaskakuje Remusa; spodziewał się, że mężczyzna nie będzie zachwycony, ale z pewnością nie tego, że będzie wściekły. Dotyka ramienia Severusa, chcąc go uspokoić, ale ten odwraca się i wzburzony wychodzi z pokoju.

W nocy, kiedy Remus prawie usypia, czuje, jak w jego dłoń wsuwa się dłoń mężczyzny.

— To nie w porządku — smętnie szepcze Severus. — Powinien ciebie wybrać lub tego swojego przyjaciela,  Weasleya. Każde imię jest dobre, by nazwać nim Albusa, poza moim!

Severus rzadko kiedy płacze, ale dzisiejszej nocy długo nie może zasnąć.

~*~

Severus nie wie, co zrobić, co powiedzieć.

— Nie możesz mówić poważnie, Potter!

Ten pomysł jest tak głupi, idiotyczny — a mimo wszystko stoi tam; wszyscy obecni wpatrują się w niego wyczekująco.

— Proszę — mówi cicho Harry, a jego żona uśmiecha się, trzymając dziecko w taki sposób, by mógł je od niej wziąć. To wygląda prawie jak inicjacja, jest wyrazem akceptacji po tak długim czasie i Severus jest zły, ale tylko przez chwilę. Chce im powiedzieć, że wcale tego nie potrzebuje.

Jednak czuje się zmęczony kłamaniem.

Mały Albus jest ciepły i miękki, jego kwilenie wkrótce cichnie, gdy zasypia w ramionach swojego ojca chrzestnego.

~*~

— Remus...

Lupin wie, że nigdy nie zapomni tej chwili — tego, jak Severus stoi w drzwiach kuchni z pobladłą twarzą, tuląc do piersi martwe ciało Teddy’ego. Kiedy mężczyzna się wreszcie odzywa, jego głos jest wyprany z wszelkich emocji, wolny, równomierny i sprawia, że Remusa przechodzą dreszcze.

— Spadł z jabłoni. Słyszałem, jak krzyczał, i wybiegłem na zewnątrz, ale złamał kark i był martwy, zanim do niego dotarłem.

Remus przymyka powieki na znajdujący się przed nim widok: Teddy z szeroko otwartymi oczami, nieruchome ciało w ramionach dorosłego mężczyzny. Ale Severus mówi dalej, a jego chłodny głos bez litości tnie kojącą ciemność.

— Nie zdążyłem...

~*~

Minęły trzy tygodnie od śmierci Teddy’ego i gdyby nie Andromeda oraz pozostali jego przyjaciele — Remus nie poradziłby sobie z tym wszystkim. Zawsze są, gdy potrzebuje z kimś porozmawiać, gdy potrzebuje komfortu lub po prostu kogoś, kto zostanie.

Severusa nie ma.

Odmówił pójścia na pogrzeb i teraz non stop pracuje po godzinach, nigdy nie przychodzi do domu przed zapadnięciem zmroku. Rzadko się odzywa, a gdy już to robi — zawsze mówi o błahostkach. W nocy śpią obok siebie, ale Severus za każdym razem odsuwa się, gdy Remus próbuje go dotknąć.

Są razem osiem lat, a nagle wydają się sobie zupełnie obcymi ludźmi.

~*~

Ostatnio Severus rzadko sypia.

Większość nocy leży z szeroko otwartymi oczami, wsłuchując się w miarowy oddech Remusa i czasami płacząc. Powinien być przy mężczyźnie, tak jak ten chce być przy nim, ale nie może, nie potrafi. Nie umie pocieszyć go, kochać się z nim czy próbować porozmawiać o tym, co go dręczy. Ledwie zaczyna się tego uczyć, a już wie, że nie udałoby się to, gdyby nie Teddy.

Teraz chłopca nie ma. Zostawił go w pół słowa, które niewypowiedziane powoduje, że kolejne grzęzną w gardle.

Teddy zmarł właśnie wtedy, gdy Severus odważył się myśleć o nim jak o swoim synu.

~*~

— To koniec. Jutro odchodzę.

Remus próbował już wszystkiego, ale przez pięć miesięcy nic się nie zmieniło.

— W porządku. — Głos Severusa brzmi całkowicie obojętnie. — Tak będzie dla ciebie lepiej, nie będziesz z człowiekiem odpowiedzialnym za śmierć twojego syna.

To jest pierwsza rzecz, jaką Snape mówi o Teddym od tamtego czasu i dzięki temu nagle wszystko nabiera sensu. Remus chce na niego krzyczeć, potrząsnąć nim, przytulić i obiecać, że wszystko się ułoży. Ale wydaje się, że na to jest już zdecydowanie za późno.

— To był wypadek — mówi cicho, wychodząc z pokoju. — A Teddy był w równym stopniu twoim synem, jak i moim.

~*~

Severus siedzi sam w ciemności na łóżku Teddy’ego ze spuszczoną głową i ramionami owiniętymi wokół kolan. Musi słyszeć Remusa, ponieważ po chwili unosi wzrok.

— Nie sądziłem, że to może boleć tak mocno — mruczy ochryple, wzniecając w Remusie nadzieję, której ten nie powinien więcej czuć.

Mężczyzna powoli siada obok niego i równie nieśmiało wyciąga dłoń. Czeka na to zbyt długo i nie wie już, czy nawet dalej tego chce. Nagle roztrzęsiony Severus znajduje się w jego ramionach i to sprawia, że minione miesiące odchodzą w niepamięć, jakby ich nigdy nie było.

— Nie myślałem, że cokolwiek może boleć bardziej niż strata Lily.

~*~

Następnego ranka Remus budzi się jako pierwszy z Severusem u boku. Lupin w ciszy trzyma jego dłoń i obserwuje, jak śpi. Mężczyzna wygląda na znacznie chudszego, a we włosach ma oznaki siwizny, których wcześniej nie zauważył.

Gdy się porusza, Remus chce zabrać dłoń, ale się powstrzymuje. Jeżeli dalej mają jakąś szansę — to właśnie ona nadchodzi. Wydaje się, że Severus myśli to samo, ponieważ mocno ściska jego dłoń i patrzy głęboko w oczy.

— Proszę, Remusie.

Lupin widzi, jak ten walczy ze słowami, ale mimo wszystko wypowiada je, dając nadzieję na więcej. To wystarczy. Na razie.

— Nie zostawiaj mnie.

To jest początek.

~*~

Severus za każdym razem musi się zmuszać do dotykania Remusa, do rozmowy z nim. Gdy dyskusja schodzi na temat Teddy’ego, o tym, jak dorastał, o jego śmierci, ucieka wzrokiem, wbijając go w podłogę.

Ale czas płynie, mijają dni i tygodnie, i nadchodzi wreszcie dzień, w którym przestaje się wzdrygać, dzień, kiedy to on zaczyna rozmowę.

To trudne i cały czas czuje się, jakby zaraz miał się poddać, ale nie robi tego. Lily odeszła, Teddy również, ale nie Remus, który jest przy nim. Severus nie może go stracić.

I wtedy, w końcu, nadchodzi dzień, kiedy może tulić Remusa, gdy ten płacze.

~*~

Dziewięć miesięcy po śmierci Teddy’ego wspólnie odwiedzają jego grób. Severus nie może mówić, nie może też płakać i potem nawet nie pamięta, jak wrócili z cmentarza do domu.

Później, gdy znajduje się w łóżku z Remusem, całuje go i nie pozwala się odsunąć. Pierwsze ponowne zbliżenie nie powoduje, że jest lepiej, nie zmniejsza żalu — ale przynajmniej żyją, mogą się dotknąć i poczuć coś innego niż ból, nawet jeśli tylko na krótki moment, na chwilę. 
Kiedy jest po wszystkim, Severus wstydzi się, ale nie odwraca, Remus także tego nie czyni. Jak każdego wieczoru wspólnie czekają, aż w końcu będą mogli zasnąć.

~*~

Od czasu, gdy odwiedzili grób Teddy’ego, Severus ma koszmary o jego śmierci — koszmary, w których może coś zrobić, ale tego nie czyni, nie zdąża.

— To nie jest twoja wina — szepcze Remus, przytulając jego żałośnie chude ciało. Nie wie, ile razy wypowiadał te słowa przez ostatni tydzień, ale wie, że będzie powtarzał je tak długo, jak będzie to konieczne.

Coś się jednak pomiędzy nimi zmieniło; pojawiło się bardzo ulotne, niepewne, zupełnie nowe uczucie, którego nigdy wcześniej nie było. Remus nie chce teraz tego analizować, nie ma odwagi, by nadać temu imię. Jednak z całego serca ma nadzieję, że będzie to trwało.

~*~

Minęło już półtora roku i powoli, bardzo powoli, możliwe staje się ponowne oddychanie bez bólu. Severus dalej nie może rozmawiać na temat Teddy’ego głośniej niż szept, a Remus dalej nie może patrzeć na zdjęcia swojego syna, równocześnie nie płacząc. Severus nadal miewa koszmary i są dni, gdy Remus czuje, jakby w ogóle nie mógł podnieść się z łóżka — na szczęście są one coraz rzadsze.

Życie jest teraz spokojniejsze, choć nadal walczą, by zapełnić puste miejsce po Teddym. Są długie, wspólne spacery i późne wieczory spędzone na kanapie. Delikatna, ale bardzo głęboka bliskość.

Dalsze życie nie wydaje się już takim ciężarem.

~*~

Remusowi wcale nie podobał się ten pomysł, czuł nawet złość. Ale wydawało się to tak ważne dla Severusa, że nie miał serca, by się wreszcie nie zgodzić.

Teraz Severus wraz z Albusem klęczy przy bożonarodzeniowej choince, który rozdziera papier z prezentu od swojego ojca chrzestnego. Widząc pluszowego słonia, Remus zgrzyta zębami — to był jeden z ulubionych pluszaków Teddy’ego. Albus przytula miękką zabawkę i Remus widzi, jak Severus uśmiecha się po raz pierwszy od miesięcy. Nagle rozumie.

Biorąc głęboki oddech, dołącza do nich, klękając na podłodze. Ciężko jest nauczyć się żyć ze stratą, ale wysiłek jest tego wart.

— Wesołych Świąt, Severusie.

~*~

Idą plażą, a piasek pod ich bosymi stopami ciągle jest jeszcze ciepły, nagrzany całodniowymi, gorącymi promieniami słońca. To już ostatni dzień ich dwutygodniowego urlopu, który spędzili na długich rozmowach, dalekich spacerach wzdłuż plaży i czułym tuleniu się w nocy.

Severus obejmuje ramieniem Remusa i idą obejrzeć zachód słońca, czekając, aż ostatnie migotanie oceanu całkowicie zniknie' potem razem stoją w powoli narastającej ciemności.

Głos Remusa jest cichy, melancholijny, ale na pewno niesmutny.

— Myślisz, że któregoś dnia możemy być szczęśliwi?

Severus przez jakiś czas milczy, ale kiedy wreszcie decyduje się na odpowiedź, jest całkowicie pewny wypowiadanych przez siebie słów.

— Tak, możemy.

~*~

Niepokojące jest bycie tutaj i nieodczuwanie przygniecenia wszechogarniającym smutkiem. Dalej boli, ale w sposób, w jaki dokucza stara rana, która w końcu się zagoiła. I mimo że nadal jest tam cholerne poczucie winy, ulga jest od niego zdecydowanie silniejsza.

Remus odszedł kawałek, pozostając jednak w zasięgu słuchu. Severus po raz pierwszy zabrał go ze sobą i choć czuł się dobrze, mając go obok, nadal są rzeczy, które musi zrobić sam.

Powoli klęka i kładzie kwiaty, po czym równie powoli wstaje, wypowiadając słowa, o które w życiu, by siebie nie podejrzewał.

— Nigdy cię nie zapomnę, ale skończyłem cię opłakiwać. Żegnaj, Lily.

~*~

Podczas pięćdziesiątych pierwszych urodzin Remusa, cztery lata po śmierci Teddy’ego, dwanaście lat od momentu, gdy zdecydowali się na ten układ, Severus wręcza mu pierścień — prosty, złoty i całkowicie gładki. Obie jego dłonie trzęsą się, gdy wsuwa go na palec mężczyzny.

— Chcę… znaczy… Remus, ja… — próbuje i spuszcza wzrok, przeklinając siebie. Nie może tego powiedzieć. Jeszcze nie.

— Severusie. — Remus chciałby to usłyszeć, ale nie jest to dla niego koniecznością. Pierścień mówi mu wszystko, co potrzebuje wiedzieć. — Też cię kocham — szepcze cicho, obawiając się, że powie coś źle, za dużo, boi się kolejnego nieporozumienia.

Nie musi się jednak martwić. Severus się uśmiecha.

8 komentarzy:

  1. Hej :) Mimo tego, że niezbyt lubie Severusa to opowiadanie mi się podoba ;) fajnie tłumaczysz.
    Przy okazji zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za komentarz!:)

      Pozdrawiam,
      Rzan.

      Usuń
  2. Nie mam zielonego pojęcia, co napisać. To było... niesamowite. I chyba tyle wystarczy. Po prostu niesamowite.
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! bardzo się cieszę, że tak zareagowałaś :D

      Pozdrawiam!:)
      Rzan.

      Usuń
  3. Hej, przeczytałam chyba wszystko u Ciebie, co jest ważne, bo raczej nie lubię Dramione, bardzo nie lubię, ściślej mówiąc, ale jestem taką osóbką, która trochę boi się wejść w internetowe społeczeństwo tak do końca i rzadko komentuje. Jak już, to na blogach, które mają mało czytelników, ale uznałam, że w sumie czemu nie, do końca życia sierotą być nie mogę. Więc można powiedzieć, że to mój pierwszy komentarz "na poważnie", dlatego odbierz go po prostu jako zaznaczenie mojej obecności i początki nauki konstruktywnego komentowania (już wjem, że to nie wyjdzie, ale trudno).

    Ze Snupin spotkałam się pierwszy raz właśnie tutaj i czytałam nie dużo ponad to, tak więc raczej nie mam porównania (z tą parą, bo i ze slashem, i ogólnie z ff raczej tak). Z tego co słyszałam od koleżanek, piszę za bardzo złożone zdania *pracuję nad tym*, ale mam nadzieję, że nie będzie to totalny bełkot.

    "(...) i Severus jest zdumiony, jak inne jest wrażenie, gdy dotyka cię nie własna, a czyjaś dłoń." ...to zdanie pokazuje jak bardzo Severus był samotny. I taki właśnie przemawia do mnie sto razy bardziej, niż ten drugi, który szuka sobie, co jakiś czas, kogoś na jedną noc. Wydaje mi się, że taki właśnie mógł być w kanonie.

    "— To nie w porządku — smętnie szepcze Severus. — Powinien wybrać ciebie lub tego swojego przyjaciela, Weasleya. Każde imię jest dobre, by nazwać nim Albusa, poza moim!" Myślałam, że to ja mam niską samoocenę xd szczerze? Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak by zareagował, gdyby eee żył.

    "Chce im powiedzieć, że wcale tego nie potrzebuje.

    Jednak czuje się zmęczony kłamaniem."
    To zdanie... Kurde, ono mnie rozsypało, tak dobrze podsumowuje Severusa, że aż boli.

    Remus chce na niego krzyczeć, potrząsnąć nim, przytulić i obiecać, że wszystko się ułoży. Ale wydaje się, że na to jest już zdecydowanie za późno. On... Oni obaj są tacy przegrani, bez nadziei i z jednej strony mi się to nie podoba, bo fanfiki mam po to, żeby się od takiego podejścia odsunąć, chociaż na chwilę, ale drugiej doskonale to rozumiem i wjem, że takich tekstów też potrzebuję.

    — Nie zostawiaj mnie. Kolejny przykład, obrazujący samotność Severusa...

    Remus nie chce teraz tego analizować, nie ma odwagi, by nadać temu imię. Jednak z całego serca ma nadzieję, że będzie to trwało. To jest taki awwwww fragmencik, że musiałam go wkleić ^^

    — Chcę… znaczy… Remus, ja… — próbuje i spuszcza wzrok, przeklinając siebie. Nie może tego powiedzieć. Jeszcze nie.

    — Severusie. — Remus chciałby to usłyszeć, ale nie jest to dla niego koniecznością. Pierścień mówi mu wszystko, co potrzebuje wiedzieć. — Też cię kocham — szepcze cicho, obawiając się, że powie coś źle, za dużo, boi się kolejnego nieporozumienia.

    Nie musi się jednak martwić. Severus się uśmiecha
    A tutaj, mimo całej angstowości się rozpłynęłam, bo jako zwolenniczka happy endów inaczej nie mogłam, ale też dlatego, że jest stanowczo za bardzo urocze. Jezu, użyłam określenia "uroczy" w kontekście Severusa, zabijcie mnie.

    Tak btw to bardzo zazdroszczę Ci znajomości języka na takim poziomie, że jesteś w stanie tłumaczyć. Chciałabym kiedyś nauczyć się angielskiego przynajmniej w takim stopniu, żeby móc czytać i rozumieć, o przekładaniu na polski nawet nie jestem w stanie marzyć, ale wszystko przede mną.
    Hmm, myślę, że mogę skończyć moje nędzne próby komentowania xD
    *z racji, że nie posługuję się rzadnym nikiem, nie będę się podpisywać*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Przepraszam, że nie odpisałam wcześniej! Jest mi tak głupio! Miałam to zrobić w święta, a tutaj już jest luty...

      Pozwolisz, że zrobię to w punktach :)

      1. Nawet nie wiesz, jak mi jest miło, że to dostąpił taki zaszczyt, że napisałaś właśnie u mnie swój pierwszy konstruktywny, długi komentarz. Że się odważyłaś napisać, to co myślisz :) Twoje słowa spowodowały, że się szeroko uśmiechałam z każdym razem, gdy miałam Ci odpisać. Teraz też :) Bardzo, bardzo Ci dziękuję!

      2. Jeżeli chciałabyś mogą z przyjemnością polecić Tobie parę tekstów po pl i angielsku - zarówno nt. snupinów i ze slashem ogólnie :)

      2. Gdy pierwszy raz czytałam ten tekst nie wierzyłam w niego, nie wierzyłam w to jak bardzo jest prawdziwy, jak bardzo może być łatką kanonu, tego wszystko, co by było, gdyby Severus żył, gdyby ktoś wyciągnął do niego rękę, gdyby wzajemnie się potrzebowali :)

      3. A wiesz, jak się nauczyłam języka?:D Oczywiście miałam podstawy w szkole od gimnazjum, ale wiemy, jak to jest w zawsze w szkole ;) Zaczęłam po prostu czytać opowiadania po angielsku, ale by było zabawniej wklejałam je do google translatora xD I dopiero, gdy zorientowałam się, że to co czytam to nie jest łamany polski, ale angielski (limit znaków do tłumaczenia) i rozumiem! to zrozumiałam, że mogę zacząć czytać w oryginalne :) Spróbuj! Może i Tobie się to uda :)

      4. Twój komentarz był cudowny! Bardzo Ci dziękuję za to co napisałaś :) Dziękuję!

      Pozdrawiam,
      Rzan.

      Usuń
  4. Drugi raz czytałam coś z tym pairingiem. Nie przekonałam się do niego. Ale to było takie świetne, niesamowite, niezwykłe! Aż mnie wzruszyło.
    Bardzo dziękuję, Rzan (pewnie nie tylko ja) że piszesz tego bloga, tłumaczysz. Ja na przykład po angielsku bym tekstu niewiele zrozumiała, a dzięki tobie możemy czytać i te zagraniczne. Podziwiam cię. <3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie za Twoją opinię! Tym bardziej, że nie przepadasz za nimi :) Wiele dla mnie znaczy!
      Pozdrawiam,
      Rzan. <3

      Usuń

Bardzo dziękuję za komentarz! Każde zdanie powoduje u mnie szeroki uśmiech oraz jest motywacją do dalszej pracy :)