2016/02/22

[M] Piosenka drewnianych lalek [THE GAZETTE] [AOI/URUHA]

Tytuł: Piosenka drewnianych lalek
Autor: Rzan. (jeanne8917)
Fandom:
j-rock, the GazettE
Pairing:
Aoi/Uruha
Ostrzeżenia: wulgarne słownictwo (jakżeby inaczej); powtórzenia - zabieg celowy || hurt/comfort; bittersweet?
Status: Miniatura
Beta: Malin

Podsumowanie: Przecież oni nic nie czują. Są lalkami. Laleczkami. Pacynkami.
N/A:  Tekst sprzed 3-5 lat. Teraz poddałam do liftingowi. Pisało mi się go ciężko, ale mam nadzieję, że chociaż wyszło. Że Reiki będzie zadowolona. A Puć będzie miała coś innego ;) || Inspirowane piosenką, którą przesłała mi Fia. - Piosenka Drewnianych Lalek.


Banner przygotowany przez Reikę, dziękuję!

Wszystko zaczęło się, kiedy przeszli do PSCompany. Na początku cieszyli się, że wreszcie mają wytwórnię. I to jeszcze jaką! Jedną z największych i najbardziej znanych w Japonii! Takie sławy jak alice nine., Miyavi czy Kry należą do nich!

Aoi miał nadzieję, że kontrakt pozwoli im robić to, co najbardziej kochają – grać, pokazywać swoją muzykę innym, kontaktować się z ludźmi poprzez melodię, grać ogromne koncerty... Może pewnego dnia zagrają na Tokyo Dome? Albo chociażby Buddokan? To było jego
– ich – marzenie. 

Nie wiedział, kiedy w tym wszystkim się pogubili. Czy byli za młodzi? Za bardzo żądni sławy? Pyszni? A może byli zbyt słabi? Może wybór Kai'a jako lidera nie był dobrym pomysłem?

Teraz odpowiedź na to pytanie wydawała się nic nie warta. Nie ważna. Przecież liczyło się tylko to, że są ich marionetkami, że byli poruszanymi przez wytwórnię za sznurki marionetkami. Każdy ich krok, każdy ruch, każdy oddech był monitorowany. Nie mogli sami wyjść na zakupy, zabawić się w klubie, jak za dawnych lat, czy nawet umówić się na randkę. Mieli być pięknymi lalkami z porcelany, które nic nie mówią, nie sprzeciwiają się, milczą. Tym się stali. Przecież od dawna sami przystali na tę propozycję. Powoli PSCompany zaczęło kontrolować każdy aspekt ich życia. Wybierali mieszkania, meble – dokładnie, jak w domku dla lalek.

Na porządku przecież im to nie przeszkadzało, prawda? Ba! Byli zadowoleni, że mają wyższe standardy życia niż przeciętny Japończyk, a nie robią nic poza tym, co kochają. A to, że Uruha często był zmuszany założyć spódniczkę? Że Ruki mimo choroby śpiewał? Że Kai wylądował w szpitalu przez zbyt długo trwającą próbę?

Przecież oni nic nie czują.
Są lalkami.

Aoi czuł się jak taka lalka już po trzecim roku działania w tej wytwórni. Wystarczyły trzy lata, a on się wypalił.

Nie, wcale nie miał pretensji do Uruhy, iż ten znajduje zapomnienie w alkoholu. Przecież Kai swoje zapomnienie znalazł w Miyavim, który miał dość siły, by odejść od tej Chimery – rozpocząć własną działalność, własną firmę.

Gitarzysta z zazdrością obserwował, jak Kai się uśmiecha. On już tego nie potrafi, nie w tej chwili. Aoi zauważył, że Reita patrzy na Kai'a z identycznym uczuciem. Czyżby i jemu było już trudno wykrzesać z siebie prawdziwe uczucie szczęścia? Przecież tak kochał bas! A teraz? Stał się narzędziem w manipulacyjnych łapach managerów. Stał się jego węzami.

Przecież oni nic nie czują.
Są lalkami.

I jak te lalki poruszają się w tańcu do muzyki, którą grają Harpie.

Aoi czuł się stary, dużo starszy niż swoje dwadzieścia siedem lat. Przecież tak bardzo zapierał się, że da radę. Czy nie dlatego wyjechał do Tokio? Nie dlatego zaczął grać z Kai'em? Czy nie dlatego rzucił szkołę? Przecież miał być lepszy od brata...

A wyszło jako zwykle.

Przecież oni nic nie czują.
Są lalkami.

Na koncertach grali dla innych, pozowali, uciekali. Uśmiechali, w wywiadach żartowali. Śmiali. Tak naprawdę żaden z nich prawdziwie nie zrobił tego od dawien dawna. Nawet Kai, a może raczej – w szczególności nie Kai od czasu, kiedy Miyavi oznajmił mu, że muszą zakończyć swój związek, ponieważ Melody zaszła w ciążę... Dla ich perkusisty chyba nie to było najcięższe; najbardziej bolało raczej, że Miyavi go zdradził. Z kobietą.

Aoi wielokrotnie wysłuchiwał od przyjaciela [przyjaciela?], jak to nie był wystarczająco dobry, za mało się starał. Gitarzysta usłyszał nawet takie zdania jak Nie byłem dobrym pieprzeniem. Wolał jej cipkę od mojej dupy. Jestem za bardzo rozwiązły? Nie byłem dość ciasny? Dlaczego, Aoi? Dlatego, że nie byłem jego kurwą?

A Aoi'ego bolało samo słuchanie tego. Nikt nie powinien tak o sobie mówić. Czy PSC aż tak zniszczyło ich lidera? Tego wesołka, śmieszka, ciągłe dziecko?

Czy aż tak zniszczyło ich?

Przecież oni nic nie czują.
Są lalkami.
Laleczkami.
Pacynkami.

Obaj byli przepełnieni goryczą, kiedy pierwszy raz przyszedł do niego Uruha. Pragnęli komfortu, chociaż ulotnego, iluzji uczucia.

Żyli samotnie w tej klatce zwanej życiem, a stworzonej przez nich samych. Pragnęli znaleźć siłę do dalszego trwania w tej popapranej rzeczywistości.

Aoi z tamtej nocy zapamiętał jedynie pocałunki przepełnione tęsknotą, dłonie niecierpliwie pragnące zbadać to ciepło, które daje drugie ciało, palący skórę oddech. Czarnowłosy rozkładając nogi przed gitarzystą zapraszając go do siebie całkowicie mu się oddał. Swoje serce, którego ludzie mówili, że już nie ma; resztkę siebie, która gdzieś tam uparcie w nim tkwiła; końcówkę siły, by Uruha, mając jego i swoją własną, mógł unieść ich dwóch, ponieważ Aoi sam nie dawał z sobą rady.

Był słaby.
Był lalką.
Przecież oni nic nie czują.
Są lalkami.

Wszystko było niepewne
– niepewne spojrzenia, niepewne pocałunki, niepewny dotyk. Jedyne co wiedzieli, to że muszą być razem. Podtrzymywać się, by żaden z nich nie upadł. Na razie udawało im się to od paru lat. Jak długo będą grać melodię, która gra w ich duszy? Czy to właśnie tam kryją się wszelkie uczucia, wyrzuty sumienia, emocje?

Była Niezdarność, a towarzyszyły jej Ciepło oraz Czułość. Czy i Uczucie gdzieś się tam plątało? Gitarzyści tego nie wiedzieli i nie byli pewni, czy chcą to odkrywać. Przecież gdyby okazałoby się, że te ranne śniadania przynoszone do łóżka, kubek gorącej kawy
– dokładnie w tym momencie, co chcesz wstać i go sobie zrobić, wyprasowana, ulubiona koszula – akurat kiedy nie masz czasu samemu coś wybrać, okazałby się tylko Fałszem, Ułudą... Upadliby zapewne obaj, czując przerwane linki podtrzymujące ich życie.

Starali się cieszyć z tych drobnych gestów, z ciepłych kapci, gdy zmarznięty wracasz do domu, ulubionego dania, pojawiającego się na stole w momencie, kiedy jesteś głodny, gazety, starannie złożonej i ułożonej obok talerza z grzankami, znienawidzonego filmu, oglądanego w jego towarzystwie... Przytulenia, gdy tego potrzebujesz. Pocałunku, kiedy go pragniesz poczuć. Siły, kiedy chcesz się zerwać z tych ostatnich nitek, z którymi walczysz tak mocno, niecierpliwie, mimo tego iż wiesz, że nie dasz rady.

Bo przecież są lalkami.
Bo przecież Lalki nie czują.
Prawda?

4 komentarze:

  1. Mogę cię za to wirtualnie przytulić?
    Leci obserwacja, okropnie mi się podobało. Ładny styl, to coś nowego w internetach. Takie coś prawdziwego. Bez idealizowania i kolorowania rzeczywistości, jak w większości kolorowych fików. Lubię rzeczy, z których coś wynika, opowiadania, które się pamięta. I Piosenka drewnianych lalek z głowy mi z pewnością za szybko nie wyleci, dziękuję ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tulaj ile chcesz! :D Nawet nie wiesz, jaki u mnie duży uśmiech spowodował Twój komentarz!
      Ciesze się, że tekst Ci się podobał - uwielbiam teksty takie życiowe, trudne, z otaczającego nasz świata, a ten pairing pisało mi się strasznie trudno. Zapraszam do innych tekstów z the GazettE u mnie ;) Powoli edytuję kolejne i będę je umieszczać ;)

      pozdrawiam!
      Rzan.

      Usuń
  2. No powiem Ci, że miałam ciarki, czytając to. Kiedy sobie uświadomiłam, jak ci ludzie zostali złamani (inaczej tego nazwać nie można, jeżeli w najlepszym okresie swojego życia jedynie egzystują, nie cieszą się życiem, chłoną jedynie dotyk drugiej osoby, mając nadzieję, że da im to chociaż trochę ciepła, że ożywi ich chociaż na krótki moment). Co mogę jeszcze napisać? Tak bardzo nienawidzę tego typu sytuacji, zdawałoby się bez wyjścia. Nienawidzę, kiedy bohaterowie (nie mówiąc już o ludziach) tak bardzo boją się zmian, wolą trwać w tym statusie quo, lękając się, że jeżeli spróbują cokolwiek zmienić, to stracą wszystko, co mają. A oni staną się nikim.
    Nie będę dalej drążyć, zdaje mi się, że już wystarczająco "ugryzłam" ten tekst, i myślę, że nie potrzeba tutaj dłuższej analizy.
    Ściskam ciepło i czekam na kolejne (zniewalające) teksty (może nie tylko tłumaczenia, ale i autorskie?).
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, cieszę się bardzo! Do tej pory pamiętam, jak ciężko mi się pisało ten tekst! Nie byłam pewna, aż do samego końca czy to jest właśnie to, co chce przedstawić innym. Pisało mi się go ciężko, ale jednocześnie jestem z niego jakoś tak dumna. Może właśnie przez problemy z nim związane?
      Tak, niektórzy się zmian boja, sama często ich nie lubię. Przyzwyczajmy się do czegoś, co nie jest koniecznie dobrze, jest dla nas toksyczne. A i tak nie próbujemy nic zmienić, ponieważ boimy się, że będzie jeszcze gorzej niż dotychczas. Czasami jednak, by zaszły zmiany, potrzebne jest tylko lekkie pchnięcie i zachęcenie.

      A wiesz, że mam w głowie jeden pomysł! Nie będę zdradzała pary, ponieważ prawdopodobnie napiszę go na konkurs na Katalogu Granger :D

      Pozdrawiam!
      Rzan. :)

      Usuń

Bardzo dziękuję za komentarz! Każde zdanie powoduje u mnie szeroki uśmiech oraz jest motywacją do dalszej pracy :)