2018/06/01

(7 cz.I/8) Wyobraź sobie... [DM/HG] [HARRY POTTER] [T][Z]

Zdrada, przekleństwo, długi i w końcu „Chcesz... bym urodziła ci syna?” Jednak na decyzję, która mogła okazać się najlepszą lub najgorszą, jaką kiedykolwiek podjęła Hermiona, zaważyła chęć zemsty.
AUTOR: Eirawen || TŁUMACZ: Rzan.
ZGODA: CZEKAM  || FANDOM: Harry Potter
PAIRING: Draco/Hermione;
[Draco/Hermiona, Dramione, Draco Malfoy/Hermiona Granger]
GATUNEK: dramat/romans, 18+
TEMATYKA: Zaaranżowane małżeństwo, problemy rodzicielskie, ciąża/dzieci, rozwój postaci

OSTRZEŻENIA: poronienie, wątpliwa zgoda, jawne i za zgodą sytuacje seksualne, przekleństwa, zdrada

BETA: Arcanum i hope

Nie wyrobiłyśmy się z betą całego rozdziału, ale nie chcąc Was zawieźć, zrobiłam coś, co przysięgałam nigdy nie zrobić ;p podzieliłam rozdział na dwie części. Drugą dodam asap, jak tylko wróci od cudownej hope <3 :)


rozdział 1rozdział 2rozdział 3, rozdział 4, rozdział 5, rozdział 6, rozdział 7 cz.1, rozdział 7 cz.2, epilog


  18+, niektórzy mogą odczytać sytuację jako dub-con

Rozdział 7 cz. 1

Kruchość cz. 1

Czwartek, 18 czerwca, 13:31
Jest idealny. Ta myśl nagle pojawiła się w jej głowie. Ponownie siedziała w swojej najczęściej odwiedzanej kawiarni, popijała kawę z dużego kubka i słuchała, jak Sloan opowiada jej o biznesowych przygodach, które doprowadziły do tego momentu w ich relacji. W sumie było to smutne, biorąc pod uwagę, jak się wzajemnie poznawali i odkrywali.
W ciągu ostatnich dwóch tygodni Sloan coraz częściej opuszczał ich nieformalne, nieplanowane spotkania. Doszło do tego, że większość lunchów w tygodniu Hermiona spędzała samotnie. Niestety ciężka praca, spotkania firmowe i nowe możliwości spowodowały, że Sloan miał coraz mniej czasu, aż w końcu dziś przyszedł się finalnie z nią pożegnać.
— Wiem, że to nie w porządku i jestem w tym momencie niegrzeczny, Hermiono. Naprawdę cieszyłem się z naszej przyjaźni i miło spędzałem z tobą czas — powiedział, siadając wygodniej w krześle. Usta Hermiony wykrzywiły się w zrozumieniu i akceptacji.
— Nie jesteś niegrzeczny. Takie po prostu jest życie. Wszystkie dobre rzeczy w końcu muszą się skończyć i naprawdę cieszę się, że się spotkaliśmy i mogłam z kimś porozmawiać podczas przerw. Na pewno będzie mi tego brakowało, ale nie możesz czuć się przez to winny. Została ci zaproponowana świetna oferta, prawdopodobnie najlepsza w twoim życiu, która otwiera przed tobą wiele możliwości i nie możesz jej nie zaakceptować. Przeprowadzisz się do innego kraju, a fakt, że się nigdy więcej nie zobaczymy, w tym momencie jest mało ważny. Chcę, byś poleciał. Chcę, by ci się udało, byś osiągnął sukces. Nie rezygnuj przeze mnie — przez dziewczynę, z którą po prostu widywałeś się na lunchach i kawie — odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, zmniejszając tym wydźwięk, jaki miały jej bezlitosne słowa. Nie chciała, by myślał, że ich przyjaźń tak mało dla niej znaczyła, szczególnie że było wręcz przeciwnie. Wykorzystała to, że z chęcią jej słuchał i opowiadała o swoich problemach, dzięki temu Sloan doskonale poznał, z czym się zmagała (cóż, przynajmniej sporą tego część) i nie raz służył jej dobrą radą. Odwdzięczyła mu się tym samym, z zainteresowaniem chłonąc jego opowieści i pozwalając podzielić się zmartwieniami.
Coraz lepiej się poznawali i ich przyjaźń naturalnie się rozwijała, a wraz z nią uczucia Hermiony. Sloan również nie pozostawał obojętny. Z czasem ich lunche stały się czymś wyczekiwanym i najlepszym okresem w ciągu dnia, gdzie mogła się po prostu zrelaksować i przepracować swoje problemy dzięki pomocy neutralnej osoby z zewnątrz, której mogła wszystko powiedzieć bez potrzeby cenzurowania się.
Zaczęło ją zastanawiać, że gdy jej spotkania ze Sloanem stały się rzadsze, to w tym samym czasie również rozluźniła się jej relacja (Związek — poprawiła się w myślach) z Nikolem, który zaczął być jakiś roztargniony. (Nie wiedziała, co spowodowało jego zachowanie, ponieważ zawsze przerywał ich rozmowę, gdy w oddali było słychać czyjeś głosy).
Wspominając ostatnie miesiące, Hermiona doszła do wniosku, że Sloan stał się jej dobrym przyjacielem, kimś przed kim mogła być prawdziwą sobą. Biorąc pod uwagę Harry’ego i Ginny, którzy mieli już jakiś zakorzeniony jej obraz, Draco, cały magiczny świat, czy nawet jej dzieci (nie, żeby było w tym cokolwiek złego) — Sloan był jak powiew świeżości, zawierający bezstronną perspektywę i pozwalający na podzielenie się pewnymi doświadczeniami, wydarzeniami czy osiągnięciami, o których wcześniej nie słyszał w plotkach, jak w przypadku pozostałych osób, które znała.
— Mam nadzieję, że to nie koniec naszej przyjaźni i że będziemy ze sobą korespondować — zaproponował Sloan, poprawiając się w fotelu, widocznie zadowolony z faktu, że Hermiona nie była zła.
Kobieta otworzyła usta, by odpowiedzieć, jednak przerwał jej równocześnie dźwięk dzwoniącej komórki oraz wibracje różdżki, którą miała schowaną w kaburze na udzie. Marszcząc czoło na nienaturalny przypadek, że oba sposoby na skontaktowanie się z nią jednocześnie się uruchomiły, postanowiła najpierw znaleźć swój telefon. Odebrała zmartwiona.
— Halo? — Uniosła w kierunku Sloana palec wskazujący, przepraszając go na moment.
— Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Hermioną Malfoy? — zapytał po drugiej stronie nieznajomy głos.
Hermiona przytaknęła i potwierdziła swoją tożsamość, myśląc, że to kolejny biznesowy telefon.
— Mówi Gina Hasting. Jestem pielęgniarka w szpitalu Davenport. Niestety nie mam dobrych wiadomości. Parę godzin temu przyjęliśmy na ostry dyżur mężczyznę identyfikującego się jako Graham Granger i była pani podana, jako osoba, którą powinniśmy powiadomić w razie wypadku.
Hermiona momentalnie poczuła gwałtowny niepokój. Natychmiast się wyprostowała, instynktownie sięgając po różdżkę, jakby to mogło rozwiązać natychmiast wszystkie problemy.
— Co się stało? Wszystko z nim dobrze? — odpowiedziała sztywno. Miała problem z wypowiedzeniem słów, starając się jak najszybciej poznać szczegóły.
— Pani Malfoy, muszę panią poprosić o przybycie. Przykro mi, rokowania nie są zbyt dobre.
Zamarła. Z reguły uważna i czujna, nie była w stanie zarejestrować tego, co działo się dookoła niej. Obecność Sloana, jego twarz zmywały się z otoczeniem, a w uszach słyszała tylko bicie swojego serca.
Bum-bum, bum-bum, bum-bum.
— Jak się czuje? — Tylko to zdołała wydusić przez zaciśnięte gardło.
Pielęgniarka nie przekazała jej więcej informacji, tylko powtórzyła, by przybyła tak szybko, jak to możliwe.
Zanim kobieta skończyła mówić, Hermiona się rozłączyła i zastygła.
— Hermiono? — Głos Sloana i jego dłoń na jej ramieniu wyrwały ją z odrętwienia.
Wstała gwałtownie, przewracając krzesło, jednocześnie dłonią sięgając po torebkę.
— Przepraszam, muszę iść. Coś się stało mojemu tacie — powiedziała pospiesznie, wybiegając. Myśli miała skupione tylko na ojcu.
________________________________________
Czwartek, 18 czerwca, 20:21
Kiedy wyszedł z kominka, przywitała go nieprzyjemna i depresyjna cisza. Dom rodzinny jego żony pogrążony był w ciemności, a jedyne światło pochodziło z włączonego, ale wyciszonego telewizora, naprzeciwko którego na kanapie siedział z wyciągniętymi nogami jego syn i wtulał się w swojego ukochanego misia. Dolna warga drżała mu, a z oczu nie przestawały płynąć łzy. Draco zrobił krok w bok, zostawiając miejsce dla Harry’ego, który po krótkiej chwili pojawił się w pomieszczeniu. Potter również zauważył skuloną postać, przez co na jego twarzy pojawił się zmarszczony i smutny wyraz.
Draco podszedł do syna i usiadł obok niego, po czym położył dłoń na drobnej twarzy.
— Cześć, kolego — powiedział miękko. Leo uniósł wzrok i spojrzał na ojca, a maleńka broda zaczęła drżeć jeszcze bardziej. Z jego piersi wyrwał się szloch, kiedy wpadł w ramiona taty. Draco zupełnie nieprzygotowany na dodatkowy ciężar, upadł w tył, jednak nie wypuścił syna z objęć. Harry minął ich, wchodząc w głąb domu.
— Już wszystko dobrze — wyszeptał kojąco Draco. Po ciele chłopca przeszedł dreszcz, powodując, że jeszcze bardziej wtulił się w znane ciało. Po cichu płakał, zostawiając na koszuli ojca mokre ślady.
Niespodziewany dźwięk spowodował, że Draco uniósł głowę i dostrzegł Harry’ego, który przyprowadził równie zapłakaną Aurelię. Dziewczynka zatrzymała się w progu pokoju i przez chwilę wpatrywała się w tatę, nie przestając szlochać. Draco przez moment odwzajemnił wzrok córki, jednak po krótkiej chwili otworzył ramię, gestem mówiąc, by do niego podeszła.
I to zrobiła. Podbiegła, jeszcze mocniej płacząc i podobnie jak Leo, wtuliła w niego, przesuwając trochę brata w bok tak, by i ona mogła się zmieścić w uścisku ojca.
Draco ścisnął dzieci, wiedząc, jak bardzo kochały swojego dziadka i z jaką nadzieją czekały na spędzanie wspólne z nim czasu. Ból był o tyle większy, że stracili ostatniego krewnego, który traktował je tak, jak na to zasługiwały. Jego rodzice udawali, że ich wnuki są małymi dorosłymi, a nie dziećmi.
— Gdzie jest wasza matka? — zapytał.
Harry podszedł do nich i podniósł Leo, który bez słowa sprzeciwu pozwolił się zabrać z objęć, oddając całkowicie swoje miejsce siostrze.
— Płacze w swoim pokoju. Jest w kiepskim stanie, Malfoy — odpowiedział mu cicho Harry. Draco ze zrozumieniem przytaknął, wzmacniając swój uścisk.
— Możesz zająć się dziś dziećmi? Wiem, że niespodziewanie proszę o to ciebie i twoją żonę, ale muszę się upewnić, że z Hermioną będzie wszystko w porządku.
Harry przez moment wpatrywał się w Draco, po czym powoli się zgodził.
— Muszę być pewien, że z Hermioną będzie dobrze. Dzieci szybciej od niej dojdą do siebie.
Minęło parę kolejnych chwil, zanim Draco wstał i zostawił Aurelię oraz Leo z Harrym, a sam poszedł szukać Hermiony. Skierował się w stronę schodów, po czym podszedł do zamkniętych drzwi prowadzących do pokoju kobiety. Przez moment próbował usłyszeć jakikolwiek dźwięk, ale gdy odpowiedziała mu głucha cisza, zapukał dwukrotnie, tym samym oznajmiając swoją obecność. Widział, że Hermiona nie lubiła, gdy ludzie naruszali jej przestrzeń bez uprzedniego poinformowania o tym. Podświadomie domyślał się, że ten nawyk u niej spowodowała wojna. Gdy zaskoczysz ją swoją obecnością, to niezależnie od jej nastroju, jest więcej niż pewne, że zostaniesz za to nagrodzony jakąś paskudną klątwą.
Uchylił drzwi i zajrzał przez szparę do środka, zauważając, że w pokoju panuje taka sama ciemność jak w całym domu. Przez moment czekał, pozwalając swoim oczom przyzwyczaić się do półmroku, jednak po krótkim czasie poddał się i rzucił ciche Lumos, które na tyle rozświetliło pokój, że mógł bezpiecznie podejść do żony. Zauważył ją, dopiero gdy znalazł się przy łóżku, a i tylko dlatego, że w samym jego centrum znajdowała się spora ilość pierzyn i koców, otulających skuloną postać. Przybliżając różdżkę, dostrzegł garść wystających, kręconych włosów. Wydawało się, że Hermiona znajdowała się w pozycji embrionalnej, jednak mimo to, nie słyszał nic, co mogłoby go nakierować na to, w jakim jest teraz stanie.
— ‘Miona — powiedział cichym głosem, dłonią sięgając ku miejscu, gdzie wierzył, że znajduje się jej ramię. Pomylił się, delikatnie zapadł, opierając się prawdopodobnie o brzuch. Westchnął, złapał kołdry i odsunął na bok, dzięki czemu, mógł ją bez przeszkód zobaczyć.
Przedstawiała smutny, wręcz żałosny widok.
Dalej miała na sobie ubranie z wcześniej – teraz całe pomarszczone i w niektórych miejscach z naddartymi szwami, zapewne rozerwanymi przez żal i cierpienie, jakie czuła. Twarz ukryła w dłoniach, makijaż mocno się rozmazał, ale mimo widoku, jaki przedstawiała i tak w jego oczach była atrakcyjna. Nie należała do światowych piękności, ale coś w jej silnych emocjach, które ściskały serce i odbijały się na jej twarzy, bez strachu o to, że pokaże swoje słabości, powodowało, że w najgorszym dla siebie czasie, odurzała go swoją atrakcyjnością. To była Hermiona, kobieta, którą poślubił. Ta, która odczuwała z pasją, całą sobą i kochała tak niezrównoważenie, że gdy stało się coś koszmarnego, odcinała się od świata i szlochała za tymi, których straciła. Szlochała przepełniona bólem, nie zważając na nikogo i na nic.
Obecnie leżała bardzo spokojna, nieruchoma. Przez moment przebiegła mu przez głowę koszmarna myśl, ale uspokoił się, widząc jej ciało przeszedł silny dreszcz. Wypuścił powietrze, którego nawet nie wiedział, że wstrzymywał. Położył dłoń na jej ramieniu i delikatnie potrząsnął.
— ‘Miona — powtórzył. Kobieta wtuliła twarz w łóżko, jakby nie chcąc stawić czoła otoczeniu i otrząsnąć się na tyle, by całkiem zrozumieć, co w tej chwili znaczy obecność Draco, który ponownie ją zawołał i szturchał.
— Idź sobie — wyszeptała tak cicho, że Draco prawie nie usłyszał. Zrozumiał jednak przez ledwie dostrzegalny ruch warg i głowy oraz ton wypowiedzi. Bardziej wyczuł jej pełen żalu i smutku przekaz.
— Nie — odpowiedział, obejmując kobietę ramieniem i siadając na łóżku tak, by mógł przesunąć ją na swoje kolana i przytulić. Poczuł przypływ nowej fali łez, czując, jak jej ciałem wstrząsa silny szloch. Rozpacz i tęsknota, którą emanowała, dławiła go. Hermiona wtuliła swoją twarz w jego tors i jęknęła, gdy zaczął ją kołysać.
— Już ich nie ma — czkała głośno. — Już ich nie ma — powtórzyła, niemniej rozbita.
Draco przymknął oczy i dalej tulił żonę, mocniej ją ściskając, próbując uspokoić. Wrócił wspomnieniami do jej ojca, który był silny, odważny i niesamowicie lojalny, i przekazał te cechy swojej córce, która idealnie wpasowała się w Gryffindor. Ze swoim przenikliwym umysłem, mało co umykało jego uwadze, a szczególnie jeżeli dotyczyło interesów. Draco był pewny, że teść podejrzewał wszystko i nie do końca wierzył w ich małżeństwo, widząc od samego początku całą farsę — już od startu mieli zbyt wiele problemów, nawet zanim narodziła się Aurelia. Mimo że nigdy nie wypowiedział swoich obaw na głos, to spojrzenie, które posyłał Draco, gdy kilka razy się u nich pojawił, mówiło samo za siebie. Słuszne ostrzeżenie, biorąc pod uwagę, że Draco w niedalekiej przyszłości zapewne sam będzie na podobnej pozycji, gdy w grę będą wchodziły uczucia jego ukochanej córeczki.
W duchu modlił się, by gryfońska siła i pewność siebie, którą wiedział, że posiada jego żona, nie zawiodła jej teraz.
— Będzie dobrze. Jestem przy tobie — mówił, opierając podbródek na czubku jej głowy. Hermiona odsunęła się od niego, prostując się, ale i tak nie wyswobodziła się z jego objęć. Wytarła twarz, próbując oczyścić ją z łez. Był to jednak daremny wysiłek, ponieważ ciągle płakała.
— Wszystko się ułoży — powtórzył. Zdawał sobie sprawę, że o tyle, o ile słowa nic nie znaczyły, to miał nadzieję, że jego obecność w jakiś sposób jej pomagała i uspokajała. Złożył na ramieniu Hermiony delikatny pocałunek, ustami dotykając skóry przez rozerwany materiał ubrania. Próbował w ten sposób ukoić jej ból. Nawet się nie zorientował, kiedy zaczął obsypywać jej ramię pocałunkami, próbując pokryć nimi jak największą ilość skóry, na jaki pozwalała mu rozerwana koszula.
Usłyszał, jak ponownie czknęła. Jego pierwotny motyw uspokojenia zaczął powoli przeistaczać się w pobudzenie i chęć ponownego skosztowania jej ciała. Od dłuższego czasu był wstrzemięźliwy — zarówno z własnych pobudek, jak i przez Hermionę (co sprowadza się w sumie dalej do własnych pobudek, wiedząc, że od tego zależy stabilność ich związku) i zbyt długo nie czuł jej bliskości. Miał tylko nadzieję, że Hermiona nie odczyta tej sytuacji jako nie na miejscu i po prostu jako próby dostania się pomiędzy jej nogi.
Poczuł, jak się poprawia i unosi głowę, by wtulić swoją twarz w jego ramię. Zwolnił trochę częstotliwość pocałunków, jakimi ją obdarzał, czekając, co zrobi.
Nie spodziewał się, że poczuje jej usta na swojej szyi. Zamarł, próbując dojść do tego, jak powinien zareagować i co to znaczy. Ponownie poczuł lekki dotyk, jednak tym razem wyraźnie wyczuł, jak koniuszek jej języka, nieśmiało towarzyszy wargom w zabawie na jego skórze.
Wstrzymał oddech, gdy powtórzyła ruch, rozpalając tym samym ogień, który zaczął kumulować się w jego podbrzuszu. To było złe, Boże, tak bardzo złe, ale nie byłby człowiekiem, gdyby chociaż odrobinę nie kusiło go, by pozwolić Hermionie na kontynuowanie. Jakże to kuszenie było silne…
Gdy Hermiona raz jeszcze poprawiła się na jego kolanach, dzięki czemu teraz siedziała na nim okrakiem. Znalazła jego usta i mocno pocałowała.
Była niesamowita. Odwzajemnił jej pocałunek, pogłębiając go, wkładając w niego całą swoją pasję. Ich języki splatały się w namiętnym tańcu, wzajemnie zachęcając do wspólnych pieszczot. Hermiona ujęła w swoje dłonie twarz Draco, nie pozwalając mu się ruszyć, co pozwoliło jej dominować. Przesuwając się, wtuliła się w niego, opierając swoje miękkie piersi o jego umięśniony tors. Gdy się ruszyła, erekcja Draco otarła się o jej krocze. Poczuł, jak jeszcze bardziej się rozpala, przygotowując do… do…
Poruszając delikatnie twarzą, Draco był w stanie nosem prześledzić mokre ślady po łzach na policzkach Hermiony. Czując je, uderzył w niego smutek, na myśl o obecnej sytuacji — zarówno w ich małżeństwie, jak i ogólnie w życiu. Hermiona dała mu drugą szansę i wiedział, że na pewno jeszcze długo nie przespałaby się z nim. Dodatkowo ciągle rozpaczała po śmierci ojca.
Draco sapnął, próbując przywołać do siebie wszystkie pokłady cierpliwości i siły woli, które miał w swoim ciele, zmuszając się do pewnego, ale delikatnego ruchu. Uważał, by tej pięknej, wijącej się na jego kolanach, kobiecie nie zrobić krzywdy — zarówno fizycznej przez swoją siłę, jak też emocjonalnej.
— Nie — wyszeptał w ostrzeżeniu, jednocześnie proszącym tonem. Nie mogli. Hermiona nie myślała teraz racjonalnie, była pochłonięta żałobą i Draco wiedział, że w takim przypadku następnego ranka będzie żałowała wszystkiego, co między nimi zaszło. Próbował skupić na sobie zamglony przez pożądanie i łzy wzrok Hermiony.
— Nie, Hermiono. Będziesz tego żałowała, a ja ci na to nie pozwolę. Musimy przestać.
Czknęła, próbując uspokoić oddech i płacz, jednak bez skutku — zaczęła łkać jeszcze mocniej.
— Jestem sama — wyszlochała, opierając swoją głowę o tors męża i zaciskając dłonie na jego koszuli. — Oboje odeszli. O Boże, Draco. Oboje nie żyją. Cały czas wydaje mi się, że zaraz usłyszę tatę, który dzwoni, by porozmawiać z dziećmi lub po raz kolejny odwiedzi nas bez zapowiedzi, tak jak zawsze to robi… robił. Boże…
Kiedy dotarło do niej, co powiedziała i jak się poprawiła, ponownie się rozpłakała. Odsunęła się od niego na taką odległość, by akurat móc ukryć twarz w dłoniach, jakby ten gest miał wszystko odciąć — łzy, smutek oraz całą rzeczywistość.
Draco delikatnie złapał ją za nadgarstki i zaczął opuszczać ręce Hermiony, by móc ją przytulić. Bez słowa raz jeszcze oparła głowę o jego ramię, wypłakując cały swój ból. Pozwoliła się uspokajać, lekko kołysać i szeptać nic nie znaczące, trywialne, ale kojące słowa.
W końcu po jakiejś godzinie czy dwóch zaczęła się wyciszać. Mocny szloch zmienił się w ciche pojękiwanie co jakiś czas, aż w końcu całkowicie ustał. Jej oddech zwolnił i wydawało mu się, że zasnęła, dlatego zaskoczyła go, kiedy się wyprostowała, patrząc mu prosto w oczy. Oparła dłonie o jego ramiona, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Wyglądała na zdeterminowaną.
— Czuję się pusta — powiedziała cicho. — Wypełnij mnie, Draco. Spraw, bym znowu poczuła się cała.
Słowa, które wypowiedziała, zelektryzowały go. Nie mógł jej tego zrobić, nie była w stanie racjonalnie myśleć i prosić go o coś takiego.
— Proszę, Draco — powtórzyła łamiącym się tonem. Dłoń przesunęła na policzek męża i delikatnie go pogładziła. — Nie myśl — dodała, potrząsając lekko głową dla wzmocnienia swoich słów. — Po prostu to zrób. Spraw, bym znowu czuła. Bym czuła, że żyję, jestem… cała. — Ostatnie słowo wyszeptała w ten sposób, że Draco był w stanie wyczuć tę zimną i ogromną pustkę, którą czuła. Zamknął na moment oczy i odwracając lekko głowę, pocałował wnętrze jej dłoni. Jego myśli walczyły z ciałem. Racjonalność kontra żądza. Wiedział, że to był błąd, jeszcze zanim cokolwiek między nimi zaszło, a mimo to jego ciało pragnęło w jakikolwiek sposób wspomóc jego żonę w tej ciężkiej sytuacji.
Poddając się, wplótł dłonie we włosy Hermiony i z głośnym jękiem, pocałował ją.
Opadli na łóżko. Draco z trudem zdołał odwrócić ich w ten sposób, że znaleźli się na samym jego środku. Ponownie złapał ją za dłonie, które próbowały jak najszybciej pozbawić go ubrania, odsuwając je od siebie, chcąc zwolnić.
Hermiona przeniosła wzrok na Draco i coś między nimi wtedy zaszło — pewne zrozumienie, odrzucenie wszelkich obaw. Przytaknęła, ale nie do końca wiedział, czy w celu potwierdzenia świadomości o jego potrzebach, czy powtórzenie potwierdzenia, że naprawdę tego chce.
Zamiast dłużej się zastanawiać, wpił się w jej usta, szybko pogłębiając pocałunek.
Kochał ją i był zdeterminowany, by jej to pokazać.
Powoli, bez pośpiechu, rozebrał ją z pozostałych ubrań, dbając o to, by każdy skrawek skóry przywitać i wielbić muśnięciem ust czy delikatnymi ukąszeniami. Nie mógł skupić się na jednym miejscu, pragnął wykorzystać wszystko to, co umie i wie o uwodzeniu, by zrozumiała, jak bardzo była dla niego ważna, jak bardzo chciał wszystko naprawić.
O wiele szybciej pozbył się swoich ubrań. Natychmiast wrócił do przerwanej pospiesznie czynności, lecz najpierw zmienili pozycję na wygodniejszą. Oboje nie byli w stanie zatrzymać w sobie jęków, wzajemnie sobie odpowiadając. Bez problemu mogli usłyszeć w nich tęsknotę oraz pasję. Draco otworzył się na jej ból i cierpiał razem, obok niej, dla niej. Pragnął tylko przenieść te niechciane uczucia na siebie, zabrać je, by móc ją chronić, kochać i wielbić.
Przesunął się nad nią, pieszcząc, ściskając, całując i drażniąc jej cudowne, miękkie piersi. Kciukami pocierał sutki, na co odpowiedziała jeszcze odważniejszym wypięciem biustu, domagając się powtórki dreszczu, który ją przeszedł. Przeniósł pocałunki na szyję Hermiony, potem zagłębienie ramienia, aż w końcu zastąpił jedną dłoń swoimi ustami i zębami. Kosztował, jak smakuje, czując, że kobieta w ostrzeżeniu zaciska palce na jego ramionach.
— Draco, proszę — wyszlochała, tonem, zawierającym w sobie smutek, którego tak bardzo chciał się pozbyć.
Dłonie zsunął na jej biodra, mocno zacisnął na nich palce i jednym ruchem przekręcił ich tak, by teraz to Hermiona była na górze.
— Usiądź — zachęcił. Zarumieniła się, opierając dłońmi o jego klatkę piersiową, by sobie pomóc.
— Nie mogę — wyszeptała, kręcąc głową. Ponownie zaczęła płakać.
— Tak, możesz — odszepnął. — Usiądź, kochanie. Usiądź i się odchyl, połóż dłonie na moich kolanach.
Będąc w tej pozycji, próbując jej w tak intensywnym, wrażliwym momencie, kiedy wszystkie ich poprzednie zbliżenia były szybkie i prymitywne, powodowało, że Hermiona przez kilka niezręcznych chwil walczyła sama ze sobą, by się nie zakryć. Chciała ukryć swój smutek i niewinne zmieszanie, jakie ta pozycja mogła wywo…
Draco mocno i szybko pchnął swoje biodra, dzięki czemu przez ciało Hermiony przebiegł dreszcz. Jęknęła na intensywną przyjemność, która przerywała ostatnią uformowaną myśl. Zacisnęła palce na jego udach, wbijając w nie paznokcie, jednak Draco nawet tego nie zauważył. Ponowił pchnięcie i jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze... Jego ruchy były pewne, silne. Powodował, że miała wrażenie, jakby każdy jej nerw płonął. Zachęcała go, po każdym ruchu szepcząc „mocniej”. Przepełniały ją emocje, które czuła od pierwszych momentów, kiedy próbował ją pocieszyć.
Gdy dłużej już nie mógł wytrzymać, przerzucił ich i dalej w nią wchodził, wypełniając ją całym sobą. Nie przerwał nawet na chwilę, ustami szukając jej warg i całując, pieszcząc ostrożnie, zupełnie przeciwnie, niż robiły to ich dolne części ciała.
Jak na zawołanie, Hermiona osiągnęła spełnienie. Przez jej ciało przeszedł mocny dreszcz przyjemności dosłownie chwilę przed tym, jak owładnęła ją niesamowita satysfakcja. Draco zamarł, wpatrując się w jej cudowną twarz, a wyraz, jaki miała, spowodował, że sam przekroczył tę cienką granicę i doszedł.
Jeszcze przez kilka minut leżeli przytuleni i dopiero po tym czasie, Draco uniósł się na łokciach, by móc popatrzeć w oczy swojej żonie, odgarniając zbłąkany kosmyk włosów z jej twarzy.
— Kocham cię — wyszeptał z uczuciem, dłonią wycierając ciągle płynące łzy. — I tak bardzo, bardzo jest mi przykro.
Przesunął się na bok i okrył jej ciało swoim, pozwalając, by się w niego wtuliła, szukając pocieszenia i ciepła. Jeszcze przez dłuższą chwilę płakała, jednak nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Gdy zasnęła, Draco dalej trzymał ją bezpieczną i blisko siebie, nie będąc gotowym, by ją wypuścić ze swoich objęć.
________________________________________
Piątek, 19 czerwca
Gdy Hermiona obudziła się następnego dnia, był już późny poranek. Rzut oka na stojący na nocnej szafce budzik potwierdził to, co przypuszczała — spała całkiem długo i dochodziło już południe.
Drugą myślą, był powód, dlaczego tak długo spała, a teraz mocno ją od tyłu przytulał. Jej umysł toczył walkę sam ze sobą — z jednej strony cieszyła się z zejścia z Draco, z drugiej smutek po śmierci ojca, który zmarł z powodu złamanego serca — niedosłownie — wciąż nie odpuszczał.
Graham padł ofiarą napadu, w trakcie którego go postrzelono. Choć lekarze twierdzili, że rana nie jest śmiertelna i zrobili wszystko, co w ich mocy, by naprawić uszkodzenia, jakie spowodowała kula, to i tak nie odzyskał przytomności. Zupełnie, jakby nie miał chęci do życia.
Lekarz prowadzący zapewnił, że fizycznie wszystko jest w porządku. Ojciec wyszedł ze stanu krytycznego, a przeżywalność takiego typu operacji u mężczyzn w jego wieku wynosiła blisko 99%. Wystarczy parę miesięcy rehabilitacji, by odzyskać siły i usprawnić pamięć mięśni, a noga wróciłaby do dawnej sprawności. Nikt jednak nie mógł nic zrobić, jeżeli ciało jej ojca samo się poddawało i obumierało.
Właśnie w takich chwilach, jej umysł dokonywał niepoprawnych i niestosownych porównywań. Śmierć ojca była bardzo podobna do śmierci Padme Skywalker ze Star Warsów, które oglądała i uwielbiała w dzieciństwie. Różniła się tylko tym, że nie było żadnej ciąży i rany spowodowanej przez małżonka.
Wzmocnienie uścisku przez Draco spowodowało, że wróciła do rzeczywistości. Draco wtulił twarz w jej włosy, zabierając głęboki oddech.
— Jak się czujesz? — zapytał po cichu, zdając sobie równocześnie sprawę, że odpowiedź, którą dostanie, nie będzie pozytywna, mimo ich „pojednania” ostatniej nocy.
Nie wiedząc do końca, na jakim etapie był teraz ich związek i małżeństwo, mógł mieć tylko nadzieję i dalszą determinację, by utrzymać tę bliskość, na którą zezwoliła. Nie tylko intymną, seksualną, ale przede wszystkim emocjonalną i fizyczną — możliwość przytulenia jej oraz pocieszenia, dawała mu olbrzymią satysfakcję.
Hermiona odwróciła się w jego stronę, odgarniając mu włosy z twarzy.
— W porządku. Nie idealnie, ale w porządku — powiedziała miękko.
Przez moment milczał, intensywnie się w nią wpatrując.
— A co z nami? — dodał ostrożnie, nie będąc pewnym, co usłyszy. Czy wrócą do swoich osobnych żyć, spotykając się tylko podczas odwiedzin dzieci?
Przymknęła powieki, a Draco poczuł lęk, że planowała ponownie zasnąć, by tylko nie odpowiedzieć na zadane pytanie. Hermiona jednak westchnęła i przysunęła się do niego, wtulając twarz w zagłębienie jego obojczyka.
— Nie sądzę, żebym dalej chciała separacji — odparła prawie szeptem, a Draco na moment zaniemówił.
Po chwili pocałował ją w czubek głowy. Częściowo był to gest podziękowania, częściowo odruch. Jeszcze przez parę minut przytulał ją w ciszy, po czym przeniósł wzrok na zegar, na który wcześniej patrzyła Hermiona.
— Cholera — powiedział, powoli wplątując się z jej objęć i siadając obok. Gdy spojrzała na niego spod burzy splątanych włosów, uśmiechnął się i nie mogąc się powstrzymać, mocno pocałował.
— Obiecałem Potterowi, że koło lunchu odbiorę od nich nasze pociechy. Wczoraj wieczorem nocowały u niego, bym mógł się tobą zająć. — Hermiona zmarszczyła czoło, słysząc, co zrobił, dlatego Draco szybko kontynuował, gładząc ją przy tym po policzku. — Domyślałem się, jak odczujesz stratę taty i dzieci strasznie się o ciebie martwiły. Nie sądzę, by jeszcze do końca pojmowały znaczenie śmierci i tego, co zaszło, ale nie martw się, lada chwila wrócą do siebie, dalej będą rozbrykanymi szczeniakami. Wydaje mi się, że zanim pójdę i je przyprowadzę, powinienem wziąć prysznic. Czy najlepszy lekarstwem nie jest przebywanie wśród rodziny? — zapytał nagle skonfundowany, tracąc rezon z powodu braku odpowiedzi ze strony Hermiony. Miał nadzieję, że nie zrobił nic złego.
Odruchowo się cofnął, gdy gwałtownie usiadła.
— Nie mogę w to uwierzyć! — sapnęła ze zdziwienia. — Totalnie zapomniałam o dzieciach! O Boże, jestem straszną matką — zaszlochała. W jej oczach ponownie zaczęły zbierać się łzy. Draco natychmiast na nie zareagował.
— Nie, nie, nie — odpowiedział uspokajająco, pospiesznie ją przytulając. Biorąc pod uwagę fakt, że była teraz wyjątkowo wrażliwa i niestabilna emocjonalnie, zastanawiał się, czy jednak rzeczywiście nie powiedział czegoś nie tak. — Hermiono, jesteś w żałobie. Masz prawo zapomnieć o wszystkim, gdy umiera ci ostatni rodzic. Nie myśl o sobie źle. Nasze szkraby dalej cię kochają, tak samo jak ja i wszyscy respektujemy to, że potrzebujesz czasu dla siebie, jak ja i rozumiemy, że potrzebujesz dla siebie trochę czasu. — Zatrzymał się na moment. — A przynajmniej tak było, dopóki nie przyszedłem. Od tamtego momentu nie opuszczałem cię ani na krok i nadal nie zamierzam opuszczać. Nieważne, co powiesz.
Hermiona uniosła wzrok i przez moment wpatrywała się w niego. Wyraz jej twarzy nie podobał się Draco, dlatego przysunął się do niej i ponownie pocałował.
— Muszę się wykąpać. Gdy skończę, pojedziemy po nie, a jeśli nie czujesz się na tyle dobrze, to sam się tym zajmę — dodał szybko, po czym wstał i skierował się w stronę łazienki, do której prowadziły dodatkowe drzwi w sypialni. Hermiona zaczęła zastanawiać się, skąd u Draco pojawiła się nagle taka niepewność.
Gdy próbowała dojść do jakiegoś sensownego wniosku, usłyszała charakterystyczny dźwięk aportacji i w jej pokoju pojawił się jeden ze skrzatów Draco. Stworzenie z zaniepokojeniem rozglądało się wokół siebie.
— Barwinko? — powiedziała pytająco, uważając, by nie puścić zasłaniającej jej kołdry. Drugą ręką przetarła zmęczoną twarz. — Coś się stało?
— Barwinka miał przynieść Panu jego syrop. W każdy dzień weekendu miał go pić za godzinę od teraz — skrzatka opowiedziała pewnie, orientując się, gdzie się znajduje i z kim rozmawia.
— Syrop? Czy Draco jest chory? — spytała nagle ponownie cichym głosem. Złe wieści naprawdę nie powinny chodzić w parach, gdy już i tak dostatecznie cierpiała.
Barwinka zaprzeczyła niepewnym ruchem głowy, wyciągając w kierunku kobiety jedną dłoń, a drugą strzeliła palcami nad swoją głową. Na wyciągniętej ręce pojawił się termos, który wydawał się Hermionie dziwnie znajomy. — To ten sok, który Pan pragnie, by Barwinka przyniosła mu przed lunchem, zanim zacznie jeść. Czasami Pan prosi o niego w inne dni, ale przeważnie podczas lunchu. Mówi, że musi dopić kociołek.
Nagle pewna ciemna myśl zaczęła kształtować się Hermionie z tyłu głowy.
— Co to za sok, ‘Winko? — zapytała półszeptem, pół wychrypiała.
— Wielosok, Pani. Barwinka nie rozumie, dlaczego Pan chce jeść lunch jako ktoś innych, ale Barwinka robi to, co jej powiedziano, tak jak każdy dobry skrzat powinien — odpowiedziała mądrze i pewnie skrzatka, uzupełniając wypowiedź skinieniem.
Hermiona zapomniała oddychać. O Boże, znała ten termos. Wiedziała go za każdym razem, gdy spotykała się z…
— Draco bierze teraz prysznic. Przekażę mu to, gdy skończy — poinformowała skrzata, wyciągając dłoń po naczynie. Skrzatka chętnie przekazała eliksir, uszczęśliwiona, że ponownie udało jej się dobrze wykonać zadanie, po czym zniknęła z kolejnym dźwiękiem aportacji.
Hermiona wpatrywała się w termos, jakby był jakimś obrzydliwym owadem. Jego zawartość znaczyła, że jej świat ponownie rozpadł się z powodu mężczyzny, którego przed chwilą raz jeszcze zaprosiła do swojego łóżka. Dlaczego? Dlaczego? DLACZEGO?!
Powoli, próbując uspokoić drżące ręce, odkręciła i powąchała zawartość naczynia, krzywiąc się na paskudny zapach, który mógł wydzielać tylko eliksir wielosokowy.
Tym razem nie przez śmierć Hermiona zaczęła płakać Teraz powodem było jej małżeństwo i złamane serce. Kiedy tylko myślała, że może ponownie zaufać… to wszystko okazało się kłamstwem. Znowu ją zdradził, dlaczego po tym wszystkim nie mógł być z nią szczery?
Słysząc, jak woda w łazience przestaje lecieć, szybko odłożyła termos na szafkę nocną i wyczołgała się z łóżka, by założyć, wiszący na drzwiach, szlafrok. Zdążyła go zawiązać dosłownie chwilę przed tym jak wszedł mokry, tylko przewiązany ręcznikiem w pasie jej dwulicowy mąż, którego miała nieszczęście poślubić. Najpierw spojrzał na łóżko, gdzie zapewne spodziewał się ją znaleźć, a po chwili na miejsce, gdzie aktualnie stała. Zdezorientowany zmarszczył brwi, widząc zraniony i pełen złości wyraz twarzy swej żony, który zupełnie nie pasował do ciągle płynących z jej oczu łez i zakrywającego ciało szlafroka.
Bez słowa podeszła do krawędzi łóżka i podniosła termos, który dostarczyła elfka. Odwróciła się i wepchnęła mu go w dłonie.
— Wynoś się — wysyczała.
Draco popatrzył na to, co trzyma, natychmiast rozpoznając przedmiot.
— Hermiono, mogę…
— Jeżeli myślisz, że możesz próbować to wyjaśnić, to powinieneś pomyśleć raz jeszcze. Masz się natychmiast wynieść z mojego domu. Merlinie, Draco! Za każdym razem, kiedy myślę, że można ci ufać, ty odwalasz kolejne numery. Dlaczego? Dlaczego to robisz? Dlaczego musiałeś być Sloanem? Dlaczego w ogóle pomyślałeś o czymś takim?
Draco dalej stał, niepewnie patrząc na żonę. Wiedział, że ponownie przez niego cierpi. Przeklął się w myślach, przeklął Blaise’a za nawet zasugerowanie takiego pomysłu, przeklął swoją głupotę i to, jak sam sobie argumentował, że plan jest na tyle dobry, że warto wdrożyć go w życie, a najbardziej to przeklinał siebie za to, że zapomniał powiedzieć ‘Wince, że już nie będzie więcej potrzebował tego eliksiru.
Zabrakło mu słów. Nie miał nic więcej do powiedzenia w swojej obronie. Nic. Dlatego w milczeniu zabrał termos, by zniknąć z domu i z jej życia.
________________________________________
Piątek, 26 czerwca
Hermiona pojawiła się we dworze, wychodząc z zielonych płomieni. Dzieci natychmiast uciekły, porzucając ją na rzecz cudownych zabawek i gier, które miały do dyspozycji dzięki swojemu ojcu i dziadkom. Chcąc jak najbardziej zminimalizować możliwość zobaczenia się z Draco, od razu skierowała się do wyjścia.
— Hermiono. — Usłyszała, zanim zdołała wydusić adres swojego domu. Nie wypuszczając proszku fiuu, lekko odwróciła głowę. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. Nigdy więcej nie chciała już tego robić. Była zniesmaczona i zmęczona tym wszystkim, miała dość rozmów i przepracowywania problemów po tym wszystkim, co zaszło. Tym razem żadne tłumaczenia nie mogły usprawiedliwić tego, co zrobił. Znała każde z nich i miała już ich dość. Próbowała unikać Draco, nawet jeżeli niespodziewanie pojawił się na pogrzebie, by zatroszczyć się o dzieci. Harry, Ginny i reszta Weasleyów przybyła, by jej pomóc i pokazać swoje ciche wsparcie (ciche poza Molly Weasley, która prawie zmiażdżyła ją w niedźwiedzim uścisku).
Harry się czegoś domyślał i Hermiona zdawała sobie z tego sprawę. Widział, że pomiędzy nią a Draco znów coś się dzieje. I jedynie utwierdzała go w tym przekonaniu, bo za każdym razem, gdy próbował o coś dopytać czy zdobyć jej uwagę – w odpowiedzi odwracała wzrok.
Nie chciała z nikim rozmawiać. Chciała się wydostać. Pragnęła, by to wszystko się skończyło.
— Proszę, Hermiono — powiedział ponownie Draco, tym razem delikatniej, niemal błagalnym tonem. Hermiona mocno zacisnęła powieki, próbując przywołać tę odrobinę cierpliwości i spokoju, której wydawało jej się, że już nie miała, i jeszcze raz spojrzała w jego stronę.
— Tak? — zapytała, starając się, by jej głos był pozbawiony wszelkich emocji.
— Przepraszam. Przepraszam za wszystko — zaczął, powoli podchodząc i próbując odprowadzić ją od kominka. Wyrwała się mu i dalej bezuczuciowo na niego patrzyła.
— Chciałem tylko być pewny drugiej — trzeciej — szansy u ciebie. Blaise wpadł na ten pomysł, a ja jak skończony dureń i idiota, myślałem wtedy, że jest wyśmienity. W tamtym czasie ledwo mogłaś znieść moją obecność w tym samym pokoju, a gdy nasza prawdziwa relacja zaczęła się rozwijać, zorientowałem się, że nie do końca przemyślałem wszystkie konsekwencje. Nawet nie myślałem o zakończeniu, o tym, jak przyznam się do bycia Sloanem, czy jak zareagujesz, gdy dowiesz się, że cię oszukałem. Nie zastanawiałem się ani chwili, tylko całym sobą rzuciłem się na kolejną szansę bycia z tobą.
Hermiona odwróciła się, celowo przenosząc wzrok przed siebie. Słowa Draco tylko bardziej pogłębiały ból, jaki czuła po tej zdradzie, traktowaniu Aurelii i ostatniej pomyłce. Wydaje się, że żadne rany zadane przez Draco Malfoya, nie miały się kiedykolwiek zagoić. W środku czuła olbrzymią wściekłość, zawstydzenie, ból i zranienie. Problemy z przeszłości wypłynęły na wierzch.
Po raz kolejny nadużył jej zaufania.
Po raz kolejny roztrzaskał nadzieje i marzenia.
Och, jak teraz pragnęła, by cierpiał tak mocno, jak ona. By poznał ten ból, z którym musiała się zmierzyć przez jego zachowanie. Miała dość, że jako jedyna, ciągle cierpiała przez czyny swoje małżonka. Dlaczego? Dlaczego to przeważnie kobieta musi to wszystko znosić? Prawda, że są bardziej emocjonalne, ale w sytuacjach takich jak ta, Hermiona zastanawiała się, czy istnieje możliwość wynalezienia zaklęcia, które odwróci role i to faceci poznają smak tego, co w takich momentach czują kobiety. Niech się dowiedzą.
— Hermiono, naprawdę bardzo przepraszam. Wiem, że musisz mnie teraz jeszcze bardziej nienawidzić… — Jej dalsze milczenie wytrąciło go równowagi. — Na Boga, Hermiono! Zareaguj! Wiem, że się myliłem, że bardzo źle postąpiłem, ale proszę, kocham cię. Chcę z tobą spędzić resztę życia! Pragnę ciebie i tylko ciebie. Wiesz o tym! Proszę, Hermiona, proszę. Przepraszam. Boże, nawet nie mogę powiedzieć, jak bardzo żałuję — tłumaczył się dalej Draco, ale przerwał na moment. Przez chwilę wpatrywał się w jej sylwetkę, próbując się uspokoić i nie panikować, gdy nie odpowiedziała. Uniósł dłoń, by dotknąć jej policzka. Kiedy nie drgnęła i się nie osunęła, śmielej pogładził ją po nim, odwracając ku sobie twarz Hermiony, tak, by móc całkowicie widzieć jej wyraz.
Przełknął ślinę.
— Hermiono… kochasz mnie? — zapytał cicho.
Przez chwilę odwzajemniła jego wzrok, po raz pierwszy od tamtej chwili, patrząc mu prosto w oczy. Stoicka maska, którą nosił, została zastąpiona najbardziej proszącą, pełną nadziei, jaką kiedykolwiek u niego widziała. W środku czuła, jak skręca ją ze złości i bólu, a po usłyszeniu pytania, rany otwierają się ponownie. Cisza, która ich otaczała, była ciężka, przepełniona oczekiwaniem, a mimo to, Hermiona nagle się rozluźniła.
— Nie — odpowiedziała spokojnie.

rozdział 1rozdział 2rozdział 3, rozdział 4, rozdział 5, rozdział 6, rozdział 7 cz.1, rozdział 7 cz.2, epilog

6 komentarzy:

  1. Raaany jak smutno :( Mimo tego ciesze sie,ze postanowilas dodac dzis rozdzial. Biedna Hermiona, biedny Draco. Nie moge sie doczekac, az ułoza jakos te swoje relacje - raz jest lepiej, raz gorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 nie widziałam komentarzy! Ale mogę powiedzieć, że właśnie formatuję na blogspocie drugą część :D

      Usuń
  2. Nie wiem, czy bardziej się cieszę, że dodałaś pół czu jestem zła, że brak drugiego pół. I to keszcze przerwa w takim momencie! Z niecierpliwością czekam na kolejne częsci i epilog!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był najbardziej sensowny moment! Poważnie :D Ale już biegnę z resztą <3

      Usuń
  3. Kobieto! Te pół rozdzału to sinusoida uczuciowa, a ostatnie słowo dosłownie wbiło mi nóż w serce. Cóż można powiedzieć, każdy rozdział niesie ze sobą niewyobrażalną wręcz dawkę przeróżnych uczuć, które uderzają w człowieka niczym buldożer. Przyznaję się bez bicia, doczytałam już brakujące części w oryginalne, bo byłam niesamowicie ciekawa zakończenia, niemniej jednak, czekam z niecierpliowscią na Twoją wersję. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny na dalszą pracę. Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj skąd ja to znam?:D Osobiście zawsze zaczynam od ostatnich rozdziałów i dopiero jak znam zakończenie zaczynam czytać tekst, więc i tak podziwiam :D Dziękuje!<3

      Usuń

Bardzo dziękuję za komentarz! Każde zdanie powoduje u mnie szeroki uśmiech oraz jest motywacją do dalszej pracy :)