Zdrada, przekleństwo, długi i w końcu „Chcesz... bym urodziła ci syna?” Jednak na decyzję, która mogła okazać się najlepszą lub najgorszą, jaką kiedykolwiek podjęła Hermiona, zaważyła chęć zemsty.
AUTOR: Eirawen || TŁUMACZ: Rzan.
ZGODA: CZEKAM || FANDOM: Harry Potter
PAIRING: Draco/Hermione;
[Draco/Hermiona, Dramione, Draco Malfoy/Hermiona Granger]
GATUNEK: dramat/romans, 18+
TEMATYKA: Zaaranżowane małżeństwo, problemy rodzicielskie, ciąża/dzieci, rozwój postaci
OSTRZEŻENIA: poronienie, wątpliwa zgoda, jawne i za zgodą sytuacje seksualne, przekleństwa, zdrada
N/A:Hurra! Nowy rozdział :) Wiem, że są problemy z komentowaniem na blogu, dlatego jeżeli nie możesz skomentować tutaj - zrób to proszę na ao3 (można z anonima) lub na wattpadzie lub z telefonu :)
60% tekstu jest zasługą Arcanum - ona przetłumaczyła ponad połowę, ja tylko zbetowałam jej część i przerobiłam pod swój styl. Dziękuję za pomoc!<3
rozdział 1, rozdział 2, rozdział 3, rozdział 4, rozdział 5, rozdział 6, rozdział 7 cz.1
rozdział 7 cz.2, epilog
rozdział 7 cz.2, epilog
Rozdział 5
Naprawianie krzywd
Poniedziałek, 19 grudnia 10:12
Trzask w kominku wprowadził odrobinę życia, rozbijając ogłuszającą ciszę, w której był pogrążony przez ostatni miesiąc. Westchnienie zdawało się nią wręcz wstrząsnąć.
Hermiona wyszła z kominka, poprawiając ubranie i rozglądając się dookoła. To miejsce wydawało się opustoszałe; nie zaniedbane — skrzaty sprzątały i zajmowały się rezydencją, ale powietrze było przesiąknięte… bezruchem, samotnością?
— Draco? — zawołała, zastanawiając się, czy wyjechał z miasta, a potem cicho przeklęła Leo, który chciał widzieć się z ojcem.
Nie chodziło o to, że kiedykolwiek trzymała dzieci z dala od niego, tak by się nie spotykali, ale Hermiona jeszcze nie otrząsnęła się z pamiętnej rozmowy, podczas której opuściła Draco. Leo i Aurelia byli bardzo zajęci przeprowadzką do nowego domu i dekorowaniem ich pokoi według własnego uznania, ale ten chaos minął i wczoraj Leo nieśmiało ją zapytał, kiedy tata wróci do domu.
Cierpliwie wyjaśniła, że mieszkają osobno, ponieważ nie mogli się porozumieć, ale zapewniła go, że ich wyprowadzka nie ma nic wspólnego z Aurelią lub nim.
— Nie lubisz już tatusia? — zapytał wtedy.
Sam fakt, że zamiast kochasz (uczucie, w które wszystkie dzieci wierzyły, że istnieje między rodzicami, przynajmniej do czasu aż podrosną i bardziej zrozumieją koncept miłości), powiedział lubisz, pokazywało, jak ich małżeństwo było sztuczne, fałszywe. Widziały to nawet ich dzieci.
Hermiona długo myślała nad odpowiedzią, która go nie skrzywdzi lub nie zmieni jego zdania na temat Draco.
— Kochanie, nadal lubię twojego ojca, ale teraz mamy pewne problemy. Tatuś skrzywdził mnie i prawdopodobnie ja także go zraniłam, dlatego potrzebujemy spędzić trochę czasu osobno, aby…
Jej głos urwał się, gdy zastanawiała się nad tym, co powinna powiedzieć synowi; że jego rodzice nigdy do siebie nie wrócą? Że jego matka żywiła się nadzieją, że ojciec mógłby przynajmniej się nimi opiekować, szanować i nawet ją kochać, aby potem ich zmiażdżyć? Że jego ojciec ranił swoją córkę przez wiele lat i miarka w końcu się przebrała?
Nowe połączenie Sieciu Fiuu trzasnęło w jej kominku, zanim skończyła zdanie i mentalnie podziękowała George’owi oraz Ronowi za punktualne pojawienie się.
Jednak mimo to Leo zmusił ją, żeby rozważyła obecność Draco w życiu dzieci. Miał prawo się z nimi widywać i obiecała sobie, że nie zadając pytań, zabierze je do niego, jeśli tylko będą chciały się z nim widzieć.
Hermiona musiała przemyśleć ponowne spotkanie z nim przynajmniej dla Leo, zwłaszcza że odkąd opuścili dwór, Aurelia stała się szczęśliwszym i pewniejszym siebie dzieckiem. Musiała poruszyć z nią temat ojca, ale wydawało się, że nie nastąpi to w najbliższym czasie. Teraz Hermiona postanowiła spełnić prośbę drugiego dziecka. Na razie to wystarczyło.
Nikt nie odpowiedział na jej wezwanie, więc ruszyła naprzód do pracowni Draco. Gdy tam go nie znalazła, zawołała Dzwoneczka.
— Gdzie jest Draco, Dzwoneczku?
Skrzatka załamała ręce i spojrzała na swoją panią (Byłą panią? — Hermiona zastanawiała się, jaki był jej obecny status).
— Pan Draco nie opuszczał swojego pokoju, odkąd pani opuściła dwór. Pan Draco nie opuścił. Ani razu! — krzyknęła, a przez to, jak bardzo martwiła się, że przebywał w czterech ścianach, jej głos był o kilka ton wyższy.
Hermiona szybko się odwróciła i skierowała do najbliższych schodów.
— To znaczy — powiedziała przez ramię, a skrzatka podążyła za nią, najwyraźniej czując, że jej pan uzyska pomoc, której ona nie mogła zapewnić — że Draco nie wyszedł z naszej sypialni, odkąd wyjechaliśmy stąd miesiąc temu?
Dzwoneczek kiwnęła głową.
— Co robił w tym czasie? — zapytała Hermiona, marszcząc czoło.
— Dzwoneczek myśli, że pan nie robił nic. Spał całymi dniami i nocami. Nie chciał jeść tego, co Dzwoneczek i Zmiana przygotowały dla pana.
Obawy Hermiony zwiększyły się, gdy podeszła do zamkniętych drzwi. Ostrożnie i cicho otworzyła je. Zaskoczył ją widok przytłumionej ciemności, w której ogarnięte było pomieszczenie.
Weszła do środka i natychmiast poczuła zapach starego jedzenia, brudnych naczyń, smród niemytego ciała, długo niezmienianych pościel i duszący odór, wydobywający się z… Co do cholery Draco sobie zrobił?
— Dlaczego tu nie sprzątałaś? — spytała Hermiona, torując sobie w ciemności drogę do okna. Chwyciła za ciężkie zasłony, rozsunęła je i wzdrygnęła się, gdy jej wzrok przyzwyczaił się do jasności, która nagle ogarnęła cały pokój.
— Pan kazał nam zostawić go samego. — Ręce Dzwoneczka uniosły się i zaczęła nimi potrząsać z rozpaczy, gdy zobaczyła stan pokoju. Naczynia i resztki jedzenia zaśmiecały podłogę wokół łóżka, porwane gazety i zapomniane książki były wszędzie porozrzucane, poduszki zostały podarte, a pościel pognieciona i ułożona w nieładzie na środku łóżka.
Hermiona zmrużyła oczy, podchodząc tam. Palce znalazły kawałek prześcieradła i powoli je odsunęła, aby zobaczyć Draco Malfoya w najbardziej przerażającej wersji, jaką kiedykolwiek widziała.
Jego włosy były w opłakanym stanie i zdecydowanie zbyt długie; na szczęce miał gęsty zarost, ciemnobrązowe wory barwiły skórę pod oczami, a jego jasna cera wyglądała na brudną i raczej bladą.
— Draco… — Hermiona wyciągnęła rękę i położyła ją na ledwo widocznym ramieniu, potrząsając nim raz.
Gdy to nic nie dało i kolejny mocniejszy wstrząs także, Hermiona wyciągnęła różdżkę, patrząc na niego z irytacją. Jeden ruch nadgarstka wystarczył, aby pojawiło się wiadro napełnione zimną wodą unoszące się nad śpiącym Draco, a kolejny sprawił, że cała zawartość spadła na mężczyznę.
Draco obudził się, gwałtownie unosząc się w górę, machając rękami, szukając źródła wody. Gdy cała została wylana, mężczyzna był wystarczająco obudzony, więc Hermiona ponownie machnęła nadgarstkiem i wiadro zniknęło.
Draco cały przemoczony rozejrzał się po pokoju. Skóra nabrała wręcz niezdrowego odcienia bladości, miał przekrwione oczy, a kiedy uniósł palce do twarzy, Hermiona zobaczyła najbardziej zaniedbane i brudne paznokcie, jakie widziała w życiu.
— Rusz tyłek z łóżka i marsz pod prysznic! — zarządziła, wskazując łazienkę.
Kiedy Draco rozejrzał się i rozpoznał gościa, znajdującego się w jego jaskini, zadrżał i z powrotem zakrył się kołdrą.
Hermiona machnięciem różdżki sprawiła, że pościele zniknęły — nie wierzyła, że były jeszcze do odratowania. Jeśli dobrze przypuszczała, były już używane, jeszcze zanim się wyprowadziła.
— Nawet się waż! Wstaniesz z łóżka i weźmiesz prysznic. Musimy porozmawiać — nakazała.
Draco jęknął i przeturlał się, wtulając twarz w materac, jego ramię owinęło obronnie głowę.
Hermiona wychyliła się, aby mocno złapać go za bark, przyciągnąć na drugą stronę łóżka.
Wyrwał się z grymasem, uderzając głową w szafkę nocną. Skrzywił się, kiedy dłonią potarł bolące miejsce. Popatrzył na nią oskarżycielsko, i gdyby jego ostre spojrzenie nie było tak oszołomione, jednocześnie senne spowodowane letargiem, Hermiona byłaby szczęśliwa, że przynajmniej był sobą. Jednak, gdy go takim widziała, była jeszcze bardziej zirytowana faktem, iż ostatni miesiąc spędził jak zapadający w zimowy sen posiwiały dupek.
Znaczyło to też, że jej przypuszczenia o tym, że wróci na drogę kurwienia się, nie były prawidłowe i czuła przez to swego rodzaju winę, że jej myśli uciekły w tamtym kierunku.
— Idź sobie — wymamrotał z podłogi. Jego ciało skuliło się w niezbyt wygodnej pozycji między stolikiem a łóżkiem.
— Nie. Wstawaj i bierz prysznic. Musimy porozmawiać, a nie zamierzam dyskutować, kiedy śmierdzisz i wyglądasz tak jak teraz.
Hermiona odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.
Poniedziałek, 19 grudnia 10:46
Draco, kiedy w końcu zszedł po schodach, znalazł Hermionę w kuchni, nalewającą sobie do filiżanki kawę. Druga stała obok dzbanka. Westchnął i powoli opadł na ławę, samemu nalewając sobie po chwili kawę i upijając łyk.
Hermiona przeanalizowała jego wygląd znad swej filiżanki. Ogolił się, przyciął włosy, ale i tak na jego głowie panował niezły bałagan. Nie czuć było już od niego tego nieprzyjemnego zapachu, a twarz nabrała nieco koloru, chociaż głębokie worki pod oczami nadal się na niej znajdowały. Zapewne nie znikną zbyt prędko.
— Coś ty sobie zrobił? — zapytała go, kiedy ruszył w kierunku ogromnej spiżarni. Wrócił z ramionami pełnymi jedzenia i patrząc na to, co niósł, chwycił pewnie pierwsze, co znalazł.
Gdy przygotowywał sobie kanapkę, milczeli, dopóki nie zaczął jeść.
— Myślałem, że nie interesuje cię to, co robię — mruknął cicho, wreszcie patrząc na nią. Ujrzał wpatrujące się w niego niedowierzające spojrzenie.
— Żartujesz, prawda? Mam dwoje, a raczej jedno dziecko w mieszkaniu, które chce zobaczyć swojego ojca. Przyszłam tu, aby zapytać, czy w ogóle chciałbyś je zobaczyć.
Draco przestał żuć i zerknął na nią.
— Oczywiście, że chcę je widzieć — odpowiedział, gryząc chleb.
— To dobrze, ponieważ nie chciałabym wrócić do domu i powiedzieć Leo, że jego ojciec nie ma czasu albo nie chce go widzieć. Zniszczyłeś już jedno dziecko i nie pozwolę ci zrobić tego samego z drugim.
Draco zmarszczył brwi, a jego twarz spoważniała, gdy pomyślał o Aurelii.
— Co z nią? — zapytał dalej cichym głosem.
Hermiona zdjęła zbłąkany włos ze swojej bluzki, zanim odpowiedziała:
— W porządku. Czasami jest bardzo cicha przez dłuższy moment, ale przez większość czasu zachowuje się jak normalne, pełne życia dziecko. — Takim jakim nigdy nie była w tym domu, przynajmniej przy ojcu. Gdyby Hermiona była wredna, zapewne powiedziałaby Draco, że Aurelia przestała zaprzątać sobie głowę chęcią zaimponowania i zwrócenia uwagi ojca. Zawsze powstrzymywała Leo przed pytaniami o niego i sama tego nie robiła z obawy, że będzie musiała się z nim zobaczyć.
Draco szybko kiwnął głową i skończył jeść kanapkę.
— Musimy zdecydować, co zrobimy. Z dziećmi, z prasą i z… rozwodem.
Draco zamarł, podczas przygotowywania kolejnej kanapki.
— Nie — mruknął krótko. — To się na pewno nie stanie przez kolejne stulecia.
Usta Hermiony zacisnęły się.
— Co to znaczy „nie”? Jesteśmy w separacji, miałam dość tego, w jaki sposób traktowałeś Aurelię przez cały czas! Nie zasłużyła na ignorowanie i szczerze mówiąc, miałam też dość tego, że ciągle musiałam znosić to, jak sypiasz z innymi i byłam zmęczona chłodem, brakiem szacunku i twoim egoizmem.
Draco pokręcił głową.
— Nie. Nie rozwiedziemy się i koniec dyskusji.
Ból, irytacja i gorycz pojawiły się na twarzy Hermiony, zanim zdołała je powstrzymać. Gniew skutecznie je zastąpił, idealnie wsuwając się na ich miejsce.
— Jak możesz, ty samolubny dupku! Poświęciłam dla ciebie wszystko, dałam ci dzieci — dwoje! Wyrzekłam się swojej szansy na szczęście, okazji do zakochania się i mojego „żyli długo i szczęśliwie”, a teraz, kiedy o coś cię proszę, ty nie chcesz mi tego dać?
Hermiona nagle zalała się łzami — łzami gniewu, bólu i strzępków nadziei, którą dawno straciła. Koniec. Nadszedł czas, w którym mogła uwolnić wszystko, każdy problem, straconą nadzieję, ból i cierpienie, które przez niego czuła.
— W miarę upływu lat było wiele sytuacji, przez które nie mogłam znieść faktu, że jestem twoją żoną! Zawsze byłeś taki fałszywy i troskliwy jednie w blasku fleszy, ale bezlitosny i okrutny, kiedy byliśmy we dwoje. Ignorowałeś swoją córkę, mimo tego, że była twoją pierworodną i nigdy nie znajdziesz dostatecznie dobrej wymówki, by to usprawiedliwić. Miałam nadzieję, że z czasem zaczniesz troszczyć się o mnie, że będziemy razem, a tymczasem byliśmy dwójką różnych osób, które nie darzą siebie szacunkiem i się wcale sobą nie interesują. Miałam nadzieję, że moglibyśmy być szczęśliwi. Może byłam głupia myśląc tak, ale Draco, dałam ci dwoje pięknych dzieci i bez względu na płeć, są twoją rodziną. Nie możesz ich tak po prostu wyrzucić, jak to masz w zwyczaju ze wszystkim robić. — Przerwała, aby odetchnąć i przejść do sedna sprawy. — Nigdy nie prosiłam cię o wiele więcej niż to, czego potrzebowałam, ale proszę Draco, pozwól mi być szczęśliwą. Daj mi rozwód.
Draco, mając pełne usta, po raz kolejny pokręcił głową. Kiedy chciała mówić dalej, podniósł dłoń i położył jej palce na ustach, chcąc, żeby poczekała, aż przełknie jedzenie.
— Oczywiście zapomniałaś o czymś w tym całym układzie — zaczął cicho. — Kiedy zawarliśmy porozumienie, zgodziłaś się, że urodzisz mi dziecko, mojego syna i będziesz się nim zajmować, dopóki nie osiągnie pełnoletności, pozostając przy tym przy mnie.
Przez myśli przeleciał horror Hermiony, gdy uświadomiła sobie, co zrobiła.
Draco zauważył zmianę emocji i na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
— Nie sądziłem, że moja wszystkowiedząca żona, zapomni o tak ważnej sprawie, ale oczywiście zdarza się. Jeśli nie zgodzilibyśmy się na te warunki, to ze smutkiem, ale, zgodziłbym się. Jednak kochanie, nierozerwalna przysięga ma swoje prawa. Nierozerwalna do czasu jej wypełnienia. — Jego głos był niższy, wypełniony czymś, czego Hermiona nie mogła zidentyfikować. Draco popatrzył na swe dłonie. — Przepraszam, nie wiedziałem, że wszystko tak się potoczy, ale nie mogę ci dać tego, czego chcesz.
Wspomnienie przyrzekania przysięgi pojawiło się znikąd spomiędzy innymi ciężarami i bagażem, które znosiła podczas tego małżeństwa. Jęknęła, a jej kolana zmiękły i oparła się nimi o bok ławy, by ustać.
— Nie! — wyszeptała.
Draco wstał i ją objął.
— Nie! — krzyknęła, odsuwając jego dłonie. Potworność tego układu właśnie do niej dotarła i zaczęła czuć się klaustrofobicznie.
— Hermiono, przepraszam — powiedział Draco, stojąc obok i coś w jego głosie sprawiło, że podniosła wzrok. Jego twarzy była rozdarta, załamana i ujawniała ból, zranienie. Po raz pierwszy dokładnie widziała, co czuł i to ją zaskoczyło.
— Przepraszam. Jeśli mógłbym to cofnąć, zrobiłbym to, ale nie mogę… Nie, nawet nie tyle że nie mogę, ale nie chciałbym — oświadczył, nagle zmieniając zdanie. — Nigdy nie zmusiłbym cię do zawarcia przysięgi, ale wybrałbym cię i poślubiłbym. Hermiono, nie wiem, czy kiedykolwiek zdołasz mi wybaczyć, że byłem taki samolubny i krzywdziłem cię przez te wszystkie lata. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wiele dla mnie znaczysz, dopóki nie spadłaś z tych cholernych schodów i mogłem cię stracić.
Hermiona nie mogła powstrzymać się przed parsknięciem.
— Uświadomiłeś sobie, że będziesz uwiązany z dwójką dzieci, których nie chcesz, gdybym umarła.
— Nie — powiedział Draco, z determinacją kręcąc głową. — Wiem, że nigdy w to nie uwierzysz, ale Hermiono, ty i dzieci… jesteście dla mnie wszystkim. Czuję się zagubiony i… dziwnie, kiedy was tutaj nie ma. Jak myślisz, dlaczego spędziłem ostatni miesiąc, nie wychodząc z pokoju?
Hermiona wzruszyła ramionami.
— Tęskniłem za tobą! — oznajmił podniesionym głosem. — Wiem, że nigdy nie uwierzysz, ale najbardziej lubiłem momenty, gdy spałaś. Nigdy nie pozwoliłabyś mi, żebym cię przytulił, ponieważ nie musieliśmy przed nikim udawać. Nie mogłem się powstrzymać. Nie mogłem spać, jeśli nie było ciebie obok, w moich ramionach. Nie zdajesz sobie sprawy, jak rozpaczliwie chciałem cię przelecieć, zwłaszcza po narodzinach Leo… po prostu… wyglądałaś… Dalej nie potrafię opisać. Wiedziałem, że nigdy się nie zgodzisz, więc mogłem cię tylko przytulać i Merlinie… Kiedy ciebie tu nie było, przez ostatni miesiąc… Nie mogłem spać, jeść, robić cokolwiek. Tęskniłem za tobą jak cholera, Hermiono. Tęskniłem za twoimi zwyczajami, za czepianiem się i apodyktycznością.
Hermiona potrząsnęła głową. Nie, to się nie mogło dziać! Nie po tylu latach!
— Przepraszam za wszystko, co zrobiłem. Nie powinienem cię tak traktować, kiedy ja…
— Nie! — krzyknęła Hermiona, wiedząc, co zamierza powiedzieć. Nie, nie teraz, nie nigdy. — Nie waż się tego mówić. Nie śmiej nawet używać tego słowa. Nie waż się używać go przeciwko mnie. Cierpiałam, walczyłam z tobą, próbowałam cię zadowolić, dałam ci wszystko, co chciałeś, a ty wciąż mnie zdradzałeś i traktowałeś jak śmiecia, ciągle mnie odpychałeś. Nie waż się powiedzieć tego słowa, tylko dlatego, że nie masz nikogo. Nawet o tym nie myśl! — krzyknęła, a jej serce kruszyło się jeszcze bardziej.
Widziała Draco, który potrząsnął głową i otworzył usta, jego oczy były wypełnione tęsknotą, zdziwieniem, czułością i… i… i…
— Kocham cię — powiedział cicho wbrew jej życzeniom.
Ściany Hermiony pękły, rozpadły się i wpadły w wielki bałagan, pozostawiając ją po raz kolejny złamaną. Ostry ból otoczył jej serce i dręczył ją tak samo okrutnie, jak Draco teraz. Cofnęła się o krok, kręcąc głową nieświadomie, jej oczy wypełniły się łzami.
— Nie, nie możesz używać tego słowa. Nie kochasz i nigdy nie będziesz.
Kiedy Draco podszedł do niej, odsunęła się o kilka kroków, chcąc zachować dystans.
— Leo chce ciebie zobaczyć, więc przyprowadzę go w piątek i może zostać na noc. O reszcie porozmawiamy później — powiedziała łamiącym się głosem na bezdechu pomiędzy łzami, które próbowała powstrzymać. Chciała krzyczeć i wrzeszczeć, i wierzgać, i uderzyć z powodu nieuczciwość tego wszystkiego. Jak on mógł?
Hermiona szybko odwróciła się i wybiegła z pokoju, z dworu i od Draco.
Przecież po tylu latach, po tym, jak ją traktował, nie było możliwości, żeby mógł ją kochać.
Prawda?
Piątek, 23 grudnia 16:34
Krzątała się po pokoju Leo zgarniając ubrania i inne rzeczy, które będzie potrzebował na nocleg u ojca. Złożyła i schowałaa piżamę oraz zestaw ubrań do przebrania na następny dzień, jak i specjalnego misia. Nie mogła zapomnieć o bieliźnie na zmianie, ponieważ znając jej syna, mógłby chodzić w tych samym majtkach przez dwa dni z rzędu.
— Leo, jesteś gotowy? — krzyknęła, schodząc ze schodów. Gdy weszła do salonu, zauważyła, jak szybko wpycha pod choinkę zapakowane prezenty i uśmiechnęła się na jego gorliwość.
— Leo, jesteś gotowy? — krzyknęła, schodząc ze schodów. Gdy weszła do salonu, zauważyła, jak szybko wpycha pod choinkę zapakowane prezenty i uśmiechnęła się na jego gorliwość.
— Leo… — zbeształa go lekko, na co chłopiec miał na tyle przyzwoitości, by wyglądać chociaż na winnego. — Wiesz przecież, że nie powinieneś dotykać prezentów aż do niedzieli rano.
Leo w odpowiedzi uśmiechnął się słodko, mając nadzieję, że dzięki temu przestanie się na niego złościć. To zawsze działało.
— Jesteś gotowy, by zobaczyć tatę?
Chłopiec w mgnieniu oka wstał, nie mogąc z niecierpliwości usiedzieć w miejscu.
Podała mu zapakowany plecak i ruchem ręki poprosiła, by go założył. Odwróciła się, i podniosła głos, by Aurelia, która dalej siedziała w swoim pokoju, usłyszała ją:
— Aurelia! Chodź, musimy już iść!
Nie słysząc ruchu, Hermiona zmarszczyła brwi.
— Aurela! — zawołała ponownie i ponownie nie usłyszała odpowiedzi.
Zaniepokojona ponownie weszła po schodach, wołając córkę. Wierzyła, że ta jej po prostu nie usłyszała za dwoma pierwszymi razami.
Gdy mimo to została zignorowana podeszła do drzwi pokoi dziewczynki i zapukała.
— Aurelia? — powiedziała przez zamknięte drzwi.
Nie słysząc żadnego dźwięku z pokoju, zaczęła trochę panikować, dlatego też nacisnęła klamkę i zerknęła do środka.
— Kochanie? — zawołała ponownie, wchodząc do środka. Gdy w końcu usłyszała dźwięk plastikowych wieszaków dobiegający z szafy, otworzyła szerzej drzwi, by zobaczyć Aurelię na podłodze garderobianki, przykrytą całą stertą sukienek, które wcześniej Hermiona powiesiła.
— Co robisz, kochanie? — zapytała, kucając. — Dlaczego nie przyszłaś, gdy wołałam?
Dziewczynka spojrzała na matkę.
— Nie chcę widzieć tatusia. Nienawidzę go! Nie idę! — krzyknęła bezkompromisowo.
Hermiona westchnął i zachęciła córkę, by wyszła z szafy, na co ta pokręciła głową.
— Nie. Nie idę.
— Wiem, kochanie — powiedziała delikatnie. Aurelia spojrzała na matkę, a w jej oczach wyraźnie było widać zwątpienie. — Nie zmuszę cię, byś się z nim widywała, jeżeli nie chcesz, ale nie mogę cię tu zostawić samej, gdy będę odprowadzała Leo. Nie musisz z nim zostawać, tak jak twój brat chce. Nie będę cię do tego zmuszała.
Aurelia wpatrywała się w nią, próbując wybadać, czy kłamie, ale mamusie przecież nigdy nie kłamią, prawda?
Powoli wygramoliła się spod sukienek i wyszła z szafy.
— Nie chce zostać z tatą — powiedziała twardo, patrząc na matkę.
Hermiona przytaknęła i wyciągnęła rękę, by razem wyjść z pokoju.
— Wiem, skarbie, wiem.
Wtorek, 23 grudnia 16:40
Wyprowadziła Leo i Aurelię z kominka, po czym opuściła plecak chłopca na podłogę obok kanapy. Leo żwawo ruszył przed siebie, wołając podnieconym głosem „Tatuś!” i pobiegł go szukać w ogromnym domu.
Aurelia szurała stopami, przybliżając się do matki i obserwując, jak Leo opuszcza pokój.
W holu zabrzmiał głos Draco, stając się coraz głośniejszy, podobnie jak szczęśliwy chichot Leo, gdy zbliżali się do pomieszczenia.
— … i Tommy powiedział, że mogę je pożyczyć, kiedy tylko będę chciał, ale muszę się nimi dobrze zająć — szczebiotał chłopiec, gdy wchodzili do pokoju, trzymając się za ręce.
Draco przystanął się na środku, spoglądając na Hermionę, a potem niżej na Aurelię i leżący plecak.
— Zostajesz Aurelio? — zapytał miękko.
Aurelia milczała, wpatrując się w ciekawy skrawek dywanu.
Draco popatrzył wyczekująco na Hermionę.
— Nie będę jej zmuszać, jeśli nie chce.
— Ale to moja córka. — Zmarszczył brwi.
— Oczywiście teraz jest twoją córką, nieprawdaż? — przytaknęła. — Tak jak powiedziałam: nie zmuszę jej, do robienia czegoś, czego nie chce i pobytu tutaj, z tobą, jest jedną z tych rzeczy.
Draco westchnął i spojrzał na Aurelię.
— Rei…
Ta ciągle wpatrywała się w skrawek dywanu, ignorując ojca.
Po kilku nerwowych chwilach ciszy, Draco odchrząknął i popatrzył na Leo.
— Leo, Rei, czy możecie przejść do bawialni? Muszę porozmawiać z waszą matką.
Leo z entuzjazmem skinął głową i pobiegł, ale Aurelia stała nieruchomo.
— Nie zostaję — powiedziała z oburzeniem.
Hermiona w uspokajającym geście położyła dłoń na głowie córki.
— Wiem, kochanie, ale twój ojciec i ja musimy chwilę porozmawiać. Obiecuję, że przyjdę i zabiorę cię, kiedy skończę.
— Obiecujesz? — zapytała Aurelia, patrząc wreszcie na matkę.
Hermiona kiwnęła głową i lekko popchnęła dziewczynkę w stronę drzwi, a Draco bez ruchu patrzył, jak jego córka wymija go i wychodzi z pokoju.
Odczekali kilka sekund, zanim oboje zaczęli mówić.
— Co zrobiłaś?
— Zabiorę Leo o…
Zamilkli się w połowie słowa i czekali, aż ponownie odezwie się to drugie. Draco zaczął pierwszy.
— Dlaczego nie zostanie? Dlaczego jej nie zmusisz?
Hermiona pokręciła głową i skrzyżowała ręce na piersi.
— Zastanawiam się, jak nawet może przebywać z tobą w tym samym pokoju, po tym jak przez całe życie okropnie ją traktowałeś. I, do diabła, nie zamierzam zmuszać jej, aby została, ponieważ wiem, że to dla nas wszystkich nie skończyłoby się najlepiej.
Twarz Draco skrzywiła się z poczucia winy.
— Przepraszam — powiedział słabo. — Nie powinienem był tak jej traktować. Jest moją córką, wiem, ale… Hermiono, moje doświadczenia z kobietami nie były zbyt dobre.
Hermiona przewróciła oczami, zirytowana, że nawet teraz szuka wymówek. Nie było żadnego usprawiedliwienia na to, w jaki sposób traktował swoją córeczkę i już dawno go o tym uprzedzała. To nie jej wina, że zaczął myśleć, gdy córka w końcu przestała o niego zabiegać.
Zmieniła temat, by po raz kolejny nie roztrząsać tych samych argumentów.
— Wrócę po Leo w sobotę wieczorem, chyba że chcesz, żeby był tutaj rano w Boże Narodzenie?
Draco wpatrywał się w Hermionę i zauważyła, jak próbował nadążyć za zmianą tematu. Co robił przez ostatni miesiąc?
— Dlaczego musimy to robić? Dlaczego nie możecie po prostu wrócić?
Hermiona odetchnęła głęboko, kręcąc głową. Nie, nie, nie! Nie zamierzała pozwolić mu zacząć, nie powinien nawet o tym myśleć! Chciał ich trójkę tylko dlatego, by nie być samotnym… i prawdopodobnie dla poprawienia wizerunku.
— Draco — zaczęła cicho niskim, spokojnym głosem. — Nawet nie zamierzam ci odpowiadać na te pytania.
Podszedł do niej, otwierając ramiona.
— Dlaczego nie? Nie możemy się rozwieść, więc dlaczego po prostu ponownie się nie wprowadzicie? Nie będziemy musieli tracić czasu i energii związanego z wożeniem dzieci.
Hermiona zaprzeczyła ruchem głowy i popatrzyła na niego.
— Nie jestem w stanie znieść mieszkania w tym domu z nieświadomym, niewzruszonym i kurwiącym się mężem, który traktuje córkę, jakby była niczym więcej niż wkurwiającym komarem, tymczasem jej brata niczym króla. Nie będę więcej zezwalać na tą niesprawiedliwość wobec Aurelii i mnie. Muszę być z dala od tego miejsca, tego małżeństwa; to wyssało ze mnie życie. Moje nadzieje, szczęście. Nie widzisz tego, Draco?
Potrząsnął głową, usiłując usunąć słowa, dzwoniące mu w uszach. Podświadomie wiedział, że ma rację, wiedział, że była nieszczęśliwa i powoli więdła. Wiedział, że traktował Aurelię jak irytującego robaka i zawsze stawiał syna na pierwszym miejscu.
Wiedział, że nigdy nie znajdzie wymówki, aby wytłumaczyć to wszystko.
Nadal jednak kwestionował swoje motywy na takie zachowanie. Dlaczego tak traktował swoje dzieci? Dlaczego celowo ignorował potrzeby i pragnienia swojej żony, traktując ją jak surogatkę? Jasne, gdy zawierali małżeństwo, umówili się na taki układ, ale Hermiona stała się dla niego kimś więcej niż osobą do ogrzania łóżka…
Hermiona przesunęła się, zwracając tym samym uwagę Draco.
— Czy chcesz, aby Leo był tutaj w świąteczny ranek? Jeśli nie, to okej, ale później Weasleyowie wyprawiają tradycyjny świąteczny obiad. Powiedziałam im, że przyjdziemy.
Mówiąc my, miała na myśli siebie, Aurelię i Leo; nie było nawet najmniejszej szansy, aby Weasleyowie zaprosili również jego.
Z taką ilością nieodpowiedzianych pytań i problemów, których musiał przemyśleć, wiedział, że na dziś zakończyli głębszą dyskusję. Musiał zastanowić się, jak sam się czuje w obecnej sytuacji i czego oczekuje. Był jednak pewny jednego — pragnie odzyskać swoje małżeństwo.
— Taa, chciałbym — powiedział Draco, z rezygnacją machając ręką.
— Dobrze. A co z ludźmi? Ogłosimy to publicznie?
Odkąd zostali małżeństwem, ciągle o nich plotkowano. Ilekroć wydarzyło się coś ważnego, następnego dnia znajdowali się na pierwszych stronach gazet. Każdy ich ruch i działania były opisane z przesadą i wyolbrzymione, większość mijała się z prawdą. Każde słowo, ruch, gest w stronę drugiego dogłębnie analizowano. Ich separacja mogłaby wzbudzić podejrzenia, że to małżeństwo było farsą od samego początku.
Draco podszedł do jednego z krzeseł i opadł na nie. Posłał Hermionie ostre spojrzenie, zanim przypomniał:
— Nie możemy się rozwieść, pamiętasz? Nie ma sensu tego rozpowiadać, po prostu powiemy naszym najbliższym przyjaciołom. Chrzanić publikę i to, co myślą.
Hermiona skinęła głową, przygryzając wargę.
— W porządku. Myślę, że ustaliliśmy kilka spraw, więc powinnam już iść.
Podnosząc głos, Hermiona zawołała Aurelię, która po chwili pojawiła się, wyraźnie pokazując tym, że nie odeszła za daleko od pokoju.
Skierowała się prosto do matki, chwyciła i mocno ścisnęła jej dłoń, znów wpatrując się w podłogę, wyraźnie bojąc się spojrzeć na ojca.
Draco obserwował swoją córkę, kiedy szykowały się do wyjścia.
— Zobaczymy się w niedzielę rano?
Przytaknął.
— Tak, do zobaczenia, Hermiono. Do widzenia, Aurelio.
Nastąpiła cisza, podczas której dorośli czekali na odpowiedź. Wreszcie Hermiona potrząsnęła dłoń córki, która dalej mocno ją ściskała.
— Tatuś się pożegnał, Aurelio. Nie bądź niegrzeczna i nie ignoruj go — ostrzegła stanowczym głosem.
Aurelia przygryzła wargę, zanim krótko zerknęła na swego ojca.
— Cześć, tato.
Draco kiwnął głową i jeszcze raz spojrzał na Hermionę.
— Dziękuję — mruknął, zanim błysnęło zielenią i zniknęły mu z oczu.
Wtorek, 3 lutego
Prorok Codzienny
Kryzys w małżeństwie Malfoyów!
Najbardziej szokująca nas para — rozstaje się, pisze Tori Skeeter. Para z władzą: Draco Malfoy z prestiżowej linii Malfoyów i Hermiona Malfoy z domu Granger — mózg i członek Złotego Trio, rozeszli się po dziesięciu latach małżeństwa.
Źródła informują, że walczyli z problemami przez przeważającą część ich związku, ale zostali razem dla swoich ukochanych dzieci, Aurelii Rei (8) i Leo Adonisa (5). Według plotek trwające niemal dekadę małżeństwo, było bardziej kontraktem biznesowym dla młodego dziedzica i zemstą, niż miłością i szczęśliwym małżeństwem — jak to oboje twierdzili.
Pani Malfoy została niedawno zauważona podczas lunchu z Harrym Potterem i jego żoną Ginevrą bez obrączki, co zapoczątkowało spekulacje o rozstaniu. Dociekania ujawniły, że Malfoy wraz z dziećmi wyprowadziła się z dworu, gdzie małżonkowie do tej pory mieszkali.
— Draco nigdy nie był szczęśliwy z tą mugolaczką — powiedziała żona francuskiego Ministra Magii i wieloletnia przyjaciółka pana Malfoya, Pansy Laroche. — Pobrali się tylko dlatego, by mógł wypełnić wolę jednego z członków rodziny.
Od czasu, kiedy informacje o ich rozstaniu wstrząsnęły czarodziejskim społeczeństwem, wiele kobiet ujawniło, że pan Malfoy sypiał z nimi podczas trwania małżeństwa z panią Malfoy.
— Przychodził do mnie, aby od niej uciec — mówi Constance Chance.
— Zawsze musiała mieć rację i była bardzo przylepna. Draco przychodził do mnie, aby odetchnąć — wtóruje panna Mainee Crosbie.
Przyjaciele i koledzy pani Malfoy, gdy zapytani, odpowiadali z ogniem, twierdząc, że pan Malfoy jest strasznym i lekceważącym ojcem oraz mężem.
Osoby reprezentujące Malfoyów odmówiły komentarza na temat rozstania i jego przyczyn.
Odkąd para się rozeszła, pojawiły się doniesienia, o tym, jak Malfoy uczestniczył w przyjęciach organizowanych na karaibskiej wyspie Gwadelupa, gdzie znajduje się letni dom Malfyów. Tymczasem pani Malfoy poinformowała, że „zamierza żyć tak, jakby nigdy w jej życiu nie istniał” (źródło: Bella Newthorpe, reporterka Czarownicy). Dzieci państwa Malfoyów trzymane są z dala od blasku fleszy i nie widziano ich od ostatniego listopada, trzy miesiące temu.
Draco rzucił gazetę na stół przed sobą, powodując, że talerz pełen barowego jedzenia i szklanka z whisky z colą niebezpiecznie zachybotały. Blaise podniósł wzrok znad dziwnie i nieapetycznie wyglądającego jedzenia, by zerknąć ze zmarszczonym czołem na Draco.
— Cholerni dziennikarze. Nie mogą trzymać swych plugawych nosów z dala od wszystkiego — zrzędził Draco, bezmyślnie bawiąc się widelcem. — Teraz, kiedy ta głupia separacja została ujawniona, prasa nie da mi spokoju. Cholerne kobiety zaczęły mnie atakować na ulicy. Do diaska, czy one nie rozumieją słowa „nie”?!
Blaise uniósł brwi, ale kontynuował jedzenie w ciszy, pozwalając przyjacielowi na wyżalenie się.
— I imprezowanie na Gwadelupie? — jęknął Draco, odwracając widelec i wbijając w drewniany stół. — Gdyby tylko otworzyli swoje cholerne oczy, wiedzieliby, że ostatnie dwa miesiące zapierdalałem w firmie. Imprezowanie… Boże, to tak, jakbym nie nauczył się na pierwszym razie.
Blaise wyciszył tyradę Draco, zastanawiając się nad tym, czy warto jeść tego niezbyt dobrze wyglądającego hamburgera i czy będzie to bezpieczne dla jego żołądka. Może po tym mógłby odwiedzić La Parell. Byli znani z serwowania bardzo dobrego kurczaka mignon, który jest o wiele bardziej zdrowy i smaczny niż to… coś.
— Muszę ją odzyskać, Blaise — wreszcie stanowczo powiedział Draco, co sprawiło, że jego przyjaciel wrócił do rzeczywistości. Blaise spojrzał na niego nieco zaskoczony, słysząc determinację w głosie Malfoya.
— Hę?
— Słyszałeś. Potrzebuję Hermiony. Byłem głupi, irytujący, skupiony na sobie i samolubny przez całe nasze małżeństwo. Nigdy nie skupiałem się na jej uczuciach, ona była po prostu kolejną… własnością. — Draco przerwał, chwycił widelec i wyciągnął go z blatu. — Ale nie jest. Jest kimś ważnym i byłem idiotą, nie zdając sobie z tego sprawy. Kocham ją, Blaise. Chcę, żeby była ze mną przez każdą cholerną minutę każdego dnia. Chcę móc z nią o wszystkim i o niczym rozmawiać, o tym co myśli, co czuje… była jedyną kobietą, która odważyła się powiedzieć mi, jak było. W sensie prawdę, wiesz?
Draco uświadomił sobie, że go pociągała od samego początku, zwłaszcza po Hogwarcie, a w szczególności, gdy widział ją wśród ludzi, śmiejącą się z przyjaciółmi albo uprzejmie uśmiechającą do aparatów fotograficznych jakiś gazet. Ciągnęło go do niej, jak ćmę do ognia i kiedy pomyślał o wszystkich tego powodach: ironia, zakazany owoc, miłość do wroga, podążanie wbrew tradycji… wydawały się niczym w porównaniu do tego, co działo się po ich ślubie. Ciągnęło go do niej, ponieważ go oczarowała, fascynowała i zmuszała do myślenia. Nie mogła być porzucona, wyrzucona, ponieważ tego nie wytrzyma. Dała mu wszystko, co miała, porzucając swój gniew i nienawiść do niego, nie przejmując się tym, że był Malfoyem.
Zastanawiające, jak długo mu zajęło zorientowanie się. I to dopiero po wypadku spojrzał na ich małżeństwo zupełnie z innej perspektywy.
Był głupcem, upartym jak osioł dupkiem, który zniszczył ją i skrzywdził, wykorzystując jak wszystkich. Zlekceważył ją i córkę, ignorował jej ostrzeżenia i prośby dotyczące traktowania Aurelii w taki sam sposób jak syna.
Zaczęła jednak coś dla niego znaczyć, stała się częścią jego, kimś bez kogo nie mógł żyć, kimś ważniejszym niż własne pragnienia i zachcianki… jego własne ciało, jego serce.
Nie widział i nie rozumiał, jak to się stało. Każde odważne słowo, każdy śmiech, gest i trzask przyciągał go coraz głębiej i głębiej w jej sidła. Jej szczęście nagle stało się jego własnym, jej życie przekładał przed swoje. Cokolwiek by chciała, dostanie to… pomijając rozwód, ponieważ nawet on nie mógł zerwać wieczystej przysięgi.
Posiadał jednak też egoistyczną część, która zachowywała się jak potrzebujące dziecko, pragnące jej tylko dla siebie… Wiedział, że Hermiona nigdy na to nie pozwoli. Draco nigdy nie okazywał swojej miłości, zależności, dbania o nią, więc marne szanse, że uwierzy w jego przemianę i da mu drugą szansę. Cholera, miał dziesięć lat na drugą szansę, ale zdołał jedynie pokazać, że ani trochę się nie zmienił od czasów szkolnych.
— Kocham ją, Blaise — powiedział z przekonaniem. Jego twarz była przepełniona determinacją.
Blaise spoglądał na swojego przyjaciela z litością. Nie będzie łatwo.
— Więc co zamierzasz zrobić? — zapytał spokojnie.
Entuzjazm Draco zdawał się osłabnąć, a sam mężczyzna zsunął na krześle, jego brwi zacisnęły się w głębokim zamyśleniu.
Blaise westchnął.
— Nie myślałeś nad tym, prawda? — zapytał z humorem w głosie. Po tym całym myśleniu, zastanawianiu się co, dlaczego i kiedy, zostało jeszcze najważniejsze — jak.
Między nimi zapadła cisza, podczas której rozważali pomysły.
— Cóż, obaj wiemy, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, więc wątpię, że zechce dać mi drugą… trzecią szansę — mruknął Draco, wyglądając na podłamanego. — Cholera, nawet ja nie dałbym sobie kolejnej szansy.
Blaise przewrócił oczami.
— Przestań biadolić. Myślałem, że jesteś Ślizgonem.
Draco zmarszczył nos, ale nie odpowiedział.
Obaj zamilkli, myśląc.
Nagle Blaise wyprostował się, a na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek.
— Wiem, co zrobić, abyś dostał swoją trzecią szansę.
Draco uniósł brew, czekając na kontynuację wypowiedzi.
Blaise otworzył usta, aby powiedzieć dwa słowa; słowa, które dawały Draco tak wiele możliwości, ale uderzyło go to, że nawet nie przeszły mu przez myśl.
— Eliksir wielosokowy.
Sobota, 11 marca
— Mamusiu, zobacz, co umiem! — krzyknęła Aurelia na placu zabaw, gdzie przy stole piknikowym siedziała jej matka, pomagająca Leo jeść lunch. Hermiona podniosła wzrok znad talerza i popatrzyła z uśmiechem, jak Aurelia wisiała do góry nogami na drążku, powstrzymującym ją od upadku. Jej córka radośnie zachichotała— wyglądała na szczęśliwą. Długie złote włosy opadały swobodnie ku ziemi, koszulka i spodnie lekko się obsunęły.
Hermiona skinęła głową i uśmiechnęła się, chcąc pokazać córce, że jej osiągnięcie zostało zauważone. Aurelia uniosła tułów ku górze, aby chwycić drążek i opaść na ziemi wśród kurzu. Uśmiechnęła się i pobiegła do matki, a konkretnie do stolika, gdzie stał przygotowany dla niej talerz z jedzeniem.
— Jedz — powiedziała stanowczo Hermiona. Aurelia spojrzała na talerz przed sobą. Pocięty stek, bułka, sałatka makaronowa, sałatka ziemniaczana i… seler?
— Mamusiu, nie lubię selera! — jęknęła, chwytając za widelec i odsuwając warzywa od reszty jedzenia.
Hermiona delikatnie potarła jej dłoń.
— Proszę, jedz wszystko. Ciesz się, że nie nałożyłam buraków.
Aurelia zazgrzytała zębami na wzmiankę o burakach. Fuj!
Wzdychając, zaczęła jeść, powoli wybierając jedzenie. Kiedy sięgnęła do selera, spojrzała na matkę, sprawdzając, czy skupiła się na Leo, który akurat pytał ją o coś. Szybko złapała seler w dłoń i opuściła zamkniętą pięść pod stół, nim matka mogła to zauważyć. Kiedy była pewna, że na nią nie patrzy, Aurelia upuściła zawartość na ziemię. Uśmiechnęła się do matki i ogłosiła, że skończyła.
Hermiona odwróciła się, spoglądając na córkę, a potem na pusty, jeszcze brudny talerz.
Aurelia patrzyła, jak matka nieufnie spogląda w jej stronę; miała jednak pewność, że się nie zorientuje. Wkrótce mama sięgnęła do kosza piknikowego, by wyjąć plastikowy pojemnik.
— Niezła próba, Aurelio, ale wiem, że nie zjadłaś selera. — Hermiona obserwowała, jak niewinny uśmiech znika z twarzy córki. Otworzyła pokrywkę małego pojemnika, który trzymała i postawiła przed córką. — Teraz możesz dokończyć to, co zostało i nie chcę, abyś wyrzuciła to pod stół. — Hermiona zmrużyła oczy, widząc, jak dziewczynka wykrzywia twarz na widok nielubianego warzywa.
— Ale mamo…
— Nie. Będziesz tu siedzieć, dopóki nie skończysz. Powinnaś była zjeść porcję, którą ci przygotowałam. Była znacznie mniejsza i mogłaś wymieszać ją z makaronem.
Ton głosu matki był zdecydowany. Aurelia pokręciła się na swoim miejscu, nie chcąc nawet wąchać tego świństwa.
— Nie lubię selera!
— Wiem, dlatego za pierwszym razem dałam ci tylko odrobinę. Powinnaś zjeść to, co miałaś, Aurelio.
Dziewczynka potrząsnęła głową, przesuwając pojemnik na środek stołu.
— Jestem pełna — powiedziała.
Hermiona przewróciła oczami, zbierając zużyte sztućce Leo i wrzucając je do plastikowej torebki, aby je umyć, gdy wrócą do domu. Po chwili wyjęła pojemnik pełen puddingu Molly.
Oczy Leo błysnęły. Szybkie spojrzenie na Aurelię potwierdziło, że ona także zwróciła uwagę.
Kobieta w milczeniu wyjęła dwa talerze i umieściła na nich część deseru. Po zamknięciu pojemnika, wyjęła dwie łyżki, położyła je na talerzach i podała jeden z nich synowi, a sama zaczęła jeść drugi.
Aurelia się tego nie spodziewała i wyglądała na zaskoczoną.
— A ja? — zawołała, obserwując jak matka i brat jedzą jej ulubiony deser. Z niecierpliwością czekała na pudding, odkąd wczorajszego wieczora babcia Molly dała pudełko. Dlaczego nie mogła go jeść?
Hermiona pokręciła głową i przełknęła, zanim się odezwała:
— Powiedziałaś, że jesteś pełna.
Aurelia przełknęła słowa, które chciała powiedzieć. Nie była pełna, tylko nie chciała jeść selera.
— Ale nie na tyle, żeby nie jeść puddingu — mruknęła, mając nadzieję, że matka zmięknie.
Ta jednak potrząsnęła tylko głową.
— Najpierw zjedz seler, a potem dostaniesz pudding.
Twarz Aurelii skrzywiła się w gniewie.
— Ale nie chcę go jeść!
— Aurelio, będziesz jadła to, co ci każę. Dopóki żyjesz pod moim dachem, nie płacisz i nie kupujesz własnego jedzenia, zjesz to, co ci uszykuję.
Dobry Boże, pomyślała Hermiona, brzmię tak, jak moja mama.
— Ale…, ale… — Aurelia szukała riposty, jej wewnętrzny, ciągle kombinujący ojciec, zawsze musiał mieć ostatnie słowo. Nie tym razem.
Prychając, Aurelia odwróciła się i wstała od stołu. Zignorowała świdrujące ją spojrzenie matki i ruszyła w stronę wyjścia z parku.
— Aurelia! — krzyknęła kobieta, gdy biegła, ale dziewczynka zignorowała to, kontynuując swoją ucieczkę po wolność. Mamusia nie chciała mi dać puddingu, więc mamusia nie będzie mnie miała.
Słyszała, jak krzyczy za nią, dźwięk jej stóp odbijał się echem o chodznik, a serce łomotało w piersi.
— Aurelia, natychmiast wracaj!
Aurelia zerknęła przez ramię, aby ocenić, jak daleko była od niej matka. Dość daleko, więc mijając tłum, dziewczynka znalazła szybką drogę ucieczki.
Wpadła mocno na ścianę, nagle zatrzymując się i opadając na tyłek, wysuwając dłonie do tyłu, w celu stabilizacji. Skrzywiła się, gdy wylądowała, zaliczając mocne spotkanie z brukiem. W oczach pojawiły się łzy, gdy poczuła ostry ból w ramionach, a potem ten pulsujący na jej pośladkach. Umysł zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinna mieć nic na drodze, a kiedy spojrzała, aby zobaczyć, co to było, aż poderwała się ze zdenerwowania. Ewentualnie był to ból, który wypełnił jej umysł, co spowodowało, że zaszlochała z zaskoczenia.
Patrzyła na nogi, a potem coraz wyżej i wyżej. Ten człowiek był ogromny! Na samej górze znajdowała się uprzejma, zmartwiona twarz przyglądająca się jej, gdy przykucnął, aby ocenić szkody.
— Och, bardzo cię przepraszam. Nie zauważyłem cię — mówił z irlandzkim akcentem. Znała go, ponieważ matka często oglądała filmy z Irlandią i irlandzkimi aktorami. Duże ręce umiejscowiły się pod jej ramionami i pomogły jej się podnieść na nogi. W tym momencie przyłapała ich matka.
— Aurelia! — jęknęła, przykucając obok córki, chwytając ręce i sprawdzając rany.
Według Hermiony, nie było zbyt wiele szkód, przynajmniej nic, co potrzebowało by dezynfekcji i bandaży. Spojrzała na załzawione oczy córki, a potem ją ucałowała. Aurelia głośno odetchnęła.
— Wiesz, że nie powinnaś była uciekać. Tylko dlatego, że nie podobała ci się sytuacja, do której sama doprowadziłaś, to nie oznacza, że możesz tak po prostu uciec od problemów — wyjaśniła córce Hermiona, zanim wstała. Odwróciła się do ściany, która zatrzymała bieg jej córki, wzięła głęboki oddech, gdy spojrzała na jego twarz.
Mocna szczęka, piękne szerokie usta z uroczym uśmiechem, błyszczące niebieskie oczy rozjaśniły się, gdy patrzył na nią, najwyraźniej zachwycony tym, co zobaczył. Ona również cieszyła się widokiem cudownie wysokiego ciała, umięśnionego i szerokiego w odpowiednich miejscach, ciemnych włosach… Nieświadomie oblizała usta, czując jak jej prawie wymarły popęd seksualny gwałtownie ożywa.
— Przepraszam w imieniu mojej córki. Nie powinna tak uciekać, tylko patrzeć, dokąd biegnie.
Mężczyzna potrząsnął głową, unosząc brwi.
— Nie, nie, nie, proszę nie obwiniać córki. To moja wina, nie widziałem jej.
Hermiona wyglądała tak, jakby szukała kontrargumentu na jego rozumowanie, więc kontynuował:
— Nazywam się Sloan Mclnnes — powiedział bez zastanowienia.
Hermiona, nieco zdenerwowana zmianą tematu, wymamrotała:
— Hermiona… — Zastanawiała się, jakiego nazwiska użyć. Panieńskiego czy tego, które mają jej dzieci, aby uniknąć krępujących pytań? — … Granger — skończyła, wybierając szybko. Zauważyła, że coraz lepiej jej szło chociaż na chwilę odseparowywanie się od Draco i właśnie teraz, chciała, aby tak było.
— Hermiona Granger — powtórzył Sloan, wypowiadając w sposób, jakby sprawdzał smak dobrego wina. Wyglądało na to, że mu się to podoba, ponieważ jego oczy rozświetliły się, a uśmiech poszerzył, wywołując motyle w dole jej brzucha.
Skinęła głową, a potem przypomniała sobie, że Aurelia stoi przed nią, więc przeniosła wzrok na córkę.
Sloan zauważył to i zrozumiał, że ją zatrzymuje.
— Przepraszam, Hermiono… — Zawirowało jej w głowie, gdy wypowiedział jej imię. — Powinienem pozwolić ci wrócić do rodziny.
Automatycznie przytaknęła, niezbyt dokładnie rozumiejąc to, co powiedział. Aurelia przywróciła ją do rzeczywistości.
— Mamo… — wymamrotała.
Hermiona spojrzała na córkę i skinęła głową, powoli odwracając się i popychając ją w stronę stołu, przy którym wciąż siedział Leo. Sloan patrzył, jak Aurelia odchodzi, a Hermiona nadal pozostaje na swoim miejscu.
— Przepraszam ponownie za córkę. Od jakiegoś czasu sobie ze mną pogrywa i nie mogę sobie z nią poradzić. — Umysł Hermiony krzyknął i zażądał, aby jak najszybciej przestała mówić, nie chcąc, aby ten przystojny mężczyzna zaprzątał sobie głowę jej kłopotami.
Ponownie pokręcił głową.
— Nie, pani Granger, wszystko jest w porządku. Powinnaś wrócić do męża i dzieci, na pewno czekają na ciebie z obiadem. — Jego niebieskie oczy błyszczały, w pełni przykuwając jej uwagę.
Zaprzeczyła.
— Nie… jedynie moje dzieci na mnie czekają.
Coś zabrzęczało w kieszeni Sloana i zaczął szukać źródła hałasu. Poklepał tylną kieszeń i mruknął szybko „Ha!”, po czym wyjął telefon. Jego kciuk ruszał się po ekranie przez kilka minut, a uwaga była skupiona na telefonie.
— Musisz wybaczyć, ale jestem potrzebny w pracy.
Hermiona skinęła głową i cofnęła się, po raz kolejny uświadamiając sobie, gdzie jest. Uśmiechnęła się nieśmiało, zanim odwróciła się na pięcie i ruszyła do dzieci. Zarumieniła się, widząc ciekawskie spojrzenia swoich pociech, a potem zaczerwieniła, gdy zdała sobie sprawę z faktu, że rumieni się na ich oczach! Była dojrzałą kobietą, z dwójką małych dzieci, a nie żałośnie zakochaną nastolatką… och, dobry Boże! On był taki przystojny. Westchnęła i zaczęła zbierać naczynia, zastanawiając się jak bardzo zmienił się jej świat. I ciało.
Wtorek, 14 marca
Hermiona szła alejką, popychając wózek na zakupy. Spojrzała na listę w dłoni, a potem z powrotem na półki, szukając sosu Satay.
Mruknęła pod nosem coś o głupim mężu, poczuciu winy i problemach, które stworzył ich córce. Aurelia była bardzo spokojna, odkąd wrócili z pikniku i nic, co Hermiona powiedziała lub zrobiła, nie mogło tego zmienić.
— Głupi uparty dupek. Gdyby nie trzymał nosa zadartego wyżej od głowy… — mruknęła nieco głośniej niż myślała, kiedy usłyszała, jak ktoś się śmieje za jej plecami. Spojrzała w górę i wzrokiem wypatrzyła jego źródło.
On, bo wyraźnie i niezaprzeczalnie był mężczyzną, uśmiechnął się do niej i zerkał kątem oka, stojąc obok półki z sosami bolońskimi. Hermiona przyjrzała mu się dokładniej, mając wrażenie, że widziała go wcześniej.
Wybrał sos, włożył do koszyka trzymanego na ramieniu i odwrócił się w jej kierunku. Hermiona wykorzystała okazję na przyjrzenie się. Byli w podobnym wieku, wzroście, jednak nosił się z taką gracją, jaką widziała tylko u Malfoyów. Twarz miał podłużną, dobrze zdefiniowaną, ale policzki za to lekko wypukłe. Usta były idealnie proporcjonalne do oczu, które przenosiły się z jednego znaku na drugi. Miał je otoczone zmarszczkami, które wskazywały na lata śmiechu i w sumie, gdyby nie opalenizna, byłby idealną kopią George’a Clooneya.
Może dlatego był taki znajomy.
— Mąż? — zapytał, a jego ciemne piwne oczy popatrzyły na nią, a zwłaszcza na lewą dłoń.
— Jak… skąd wiesz? — spytała, zakłopotana, że została przyłapana na mówieniu do siebie.
Wskazał na jej dłoń.
— Na twoim palcu wskazującym jest jaśniejsza linia, co utwierdza mnie w przekonaniu, że niedawno rozstałaś się z mężem.
Hermiona pochyliła się w stronę wózka i uniosła brwi.
— Naprawdę? Co jeszcze zauważyłeś?
Rzucił w jej kierunku jeszcze jedno spojrzenie, zanim się odezwał.
— Cóż, myślę, że masz dzieci… poniżej dwunastego roku życia, sądząc po zawartości koszyka. Jesteś zmęczona i zmartwiona, czego dowodem są ciemne cienie pod oczami i zmarszczki wokół oczu i z całą pewnością mogę powiedzieć, że kiedyś byłaś bardzo ładną dziewczyną, która przemieniła się w piękną kobietę.
Gładko… i pochlebnie. Zarumieniła się.
Mentalnie skarciła się za reakcję swojego ciała. Nie była nastolatką. Być może zarumieniła się dlatego, że w ciągu dwóch ostatnich dni przyciągnęła uwagę dwóch bardzo przystojnych mężczyzn, którzy wykazali zainteresowanie nią bardziej niż kiedykolwiek jej mąż.
Uśmiechnął się i podszedł do niej.
— Nikoli Petronelli.
Hermiona potrząsnęła jego dłonią i przedstawiła się, podając swoje nazwisko panieńskie. Zmarszczył brwi, gdy wypowiedziała swoje imię i nazwisko, a ona odpowiedziała mu tym samym.
— Coś nie tak?
— Nie, ale niedawno skończyłem powieść Szekspira Zimową opowieść. To chyba przypadek, że wpadam na kobietę o tym samym imieniu i niesamowitej urodzie.
Hermiona odwróciła głowę, nie chcąc, aby zobaczył jej reakcję na jego słowa. Hermiona Szekspira była od niej zupełnie inna, a jedyne co ich łączyło, to fakt, że miały zazdrosnych mężów. Oczywiście Draco można dodać do listy dwulicowych kłamców i nieświadomych ojców.
Skinęła głową i po kilku minutach rozmowy odeszła, chcąc uciec i skończyć zakupy. Nikoli powodował u niej dziwne emocje — jego spostrzegawczość i wypowiedzi pokazywały, posiadał sporą wiedzę (coś, co lubiła), ale jednocześnie w jego obecności czuła się, jakby nie mogła nic przed nim ukryć (a tego już nie lubiła). Przypomniało jej to o przypadkowych momentach Draco, kiedy wydawało mu się, że zna ją lepiej niż ona sama siebie.
Niosąc zakupy, złapał ją przy samochodzie
— Hej, Hermiono, przepraszam, jeśli cię obraziłem lub zdenerwowałem.
Wyprostowała się, gdy schowała swoje do bagażnika.
— Nie, po prostu przypomniało mi się, że się śpieszę.
Nikoli przez chwilę patrzył na nią, a jego spojrzenie było wypełnione niepewnością.
— Mam zamiar trochę tu zostać. Czy chciałabyś pójść ze mną na randkę? — zapytał wprost.
Hermiona zamarła, gdy sięgała do klapy bagażnika, aby ją zamknąć. Chciał się z nią umówić?
Jej moralność złamała się, umysł krzyczał, walcząc z sercem o prawo do umawiania się z innymi. Mimo wszystko — poligamia była akceptowana w jej małżeństwie.
Tak naprawdę nie była żoną Draco, nigdy naprawdę nie wyszła za mąż. Nigdy nie była na randce z kimś obcym, nic nie wiedziała o tym człowieku, z wyjątkiem tego, co pokazywał światu. Nikoli Petronelli brzmiał interesująco, dobrze wyglądał i… i…
— Jeżeli nie jesteś zainteresowana, to nic nie szkodzi… — powiedział, burząc jej myśli. Przelotnie na niego spojrzała, zastanawiając się, czy powinna zaryzykować. Wiedział, że ma dzieci, więc na pewno zrozumie, że są ważniejsze?
Położyła ręce na biodrach, odwracając się w jego stronę.
— Jest jeden problem: mam w domu dwójkę dzieci i wszystko, co robię lub nie, jest związane z nimi. Jeśli tego nie rozumiesz, to nie ma sensu, żebyśmy nawet ze sobą rozmawiali.
Nikoli wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
— Moja siostra ma córkę i od czasu do czasu się nią opiekuję. Mirabella w przyszłym miesiącu skończy dwanaście lat. Wiem, jak ważne są dzieci, więc domyślam się, że zawsze będą najważniejsze.
Hermiona skinęła głową.
— Więc… — zerknął na nią niepewnie. — Czy to znaczy tak?
Hermiona wpatrywała się w mężczyznę, prowadząc w myślach debatę.
— Tak.
Środa, 15 marca
Stanęła w foyer Malfoy Manor i zawołała Dzwoneczka.
— Pani Malfoy…
— Gdzie jest Draco? — zapytała od razu, gdy dostrzegła skrzatkę.
— Pan jest w laboratorium i był tam widziany od rana — odpowiedziała, na co Hermiona przytaknęła w podziękowaniu i skierowała się w tamtą stronę. Całą drogę zastanawiała się, czy dobrym pomysłem jest zapytanie go o to, o co chciała go zapytać. Biorąc pod uwagę okoliczności, jej pytanie było dziwne, ale z wyrzeczeniem Aurelii i jej odmową zobaczenia ojca, rzeczy odrobinę bardziej się skomplikowały.
Gdy dotarła do pomieszczenia, ostro zapukała do drzwi i nie czekając na odpowiedź, weszła. Po drugiej stronie pokoju, Draco, ubrany w ochronny płaszcz, pochylał się nad czymś nad jednym ze stołów. Obok niego stał bulgoczący kociołek, wypełniony jakąś srebrzystą substancją, z którego unosił się niebieskawy dym. Podchodząc do mężczyzny, zauważyła, że miał wokół siebie bałagan, składający się z przeróżnych składników mikstur, jak na przykład buteleczki z różowym atramentem (a tuż obok zepsuty i porozcinany długopis) czy wielkanocne jajko.
Zatrzymała się, obserwując, jak miesza eliksir.
— Hej — powiedziała cicho. Draco przytaknął jej w geście przywitania i zakończył ważenie, wyłączając przy tym palnik pod kociołkiem. Wytarł dłonie o szmatę i dopiero wtedy odwrócił się w jej stronę.
— Coś się stało?
— Nie. — Dodatkowo zaprzeczyła ruchem głowy. — Przyszłam po prostu zapytać, co robisz w piątek wieczór.
— Nic, a co? — Mężczyzna zmarszczył brwi, lecz już po chwili, gdy odsunął się od kolejnej ławki, na której zidentyfikowała mnóstwo przeklętych przedmiotów, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Masz dla mnie jakąś propozycję — powiedział, sugestywnie przy tym na nią patrząc.
Ignorując wystawkę przed sobą, wydęła usta i posłała mu ironiczne spojrzenie.
— Nie, ale wiem, że przeważnie na weekendy przychodzi do ciebie Leo i wraca dopiero w poniedziałek, a miałam nadzieję, że tym razem odebrałbyś go w piątek i już od tego dnia się nim zaopiekował.
— O, dlaczego? Wychodzisz? — zapytał, a w międzyczasie chował przedmioty badań do przegródek, które znajdowały się pod blatami stołów.
Hermiona przytaknęła, nie zwracając uwagi, że na nią nie patrzy, by móc widzieć ten gest.
— Tak, właściwie to tak.
Draco zamarł w połowie prostowania się. Zanim zdołał całkowicie ukryć swoje emocje, przez jego twarz przebiegł cień pewnego grymasu. Wyprostował się i przez złość, która z niego emanowała, wydawał się jeszcze wyższy.
— Umawiasz się z kimś? — zapytał z niedowierzaniem.
Przytaknęła i odwróciła się w kierunku drzwi, nie chcąc znajdować się tak blisko chemikaliów, przedmiotów pełnych czarnej magii i eliksirów podczas kolejnej nadchodzącej werbalnej sprzeczki. Draco dogonił ją, mocno ścisnął za ramię i odwrócił do siebie.
— Jesteś mężatką! Nie możesz się umawiać z innymi i wzbudzać podejrzeć, że te relację mogą prowadzić do czegoś więcej! — mówił dosadnie, a w tonie jego głosu wyraźnie było słychać szok z zaistniałej sytuacji. Hermiona wzruszyła ramionami i ponownie odwróciła się, strząsając dłoń z ramienia.
— Nie! Nie możesz…
Odwróciła się tak szybko, że przez moment poczuła zawrót głowy, a jej nonszalancja z jaką znosiła jego uwagi, zmieniła się w gniew.
— Nie waż się mi mówić, że nie mogę się umawiać z innymi. Nie waż się. Ty draniu, sam mocno trzymałeś się tego, że przez całe nasze małżeństwo możesz sobie urządzać skoki w bok i zapraszać pierwszą lepszą kobietę, którą znalazłeś do swojego łóżka, ale ja nie mogę? Jesteś dwulicowym, zakłamanym hipokrytą.
Draco nie był w stanie wysłowić się po wybuchu żony. Wpatrywał się w nią, a ona kontynuowała. Boże, była piękna w swojej złości.
— To moje życie. Pamiętam o wieczystej przysiędze i nawet według przysięgi, i mnie samej, nie robię nic złego, zakazanego. Nieważne jak bardzo jestem z tego powodu nieszczęśliwa, dalej jestem twoją żoną i spełnię obietnicę — zostanę nią do czasu, aż Leo nie osiągnie pełnoletności. Ale do tego czasu, idąc w twoje ślady, szczęścia i seksu poszukam gdzie indziej. — Przytaknęła na potwierdzenie słów i z determinacją odwróciła się, po czym skierowała do drzwi frontowych i do samochodu zaparkowanego na podjeździe.
— Ale o to chodzi! Nie chcę już innych kobiet… Jedyną kobietą, którą pożądam i przyznaję — już od dłuższego czasu — jesteś ty. Chcę tylko ciebie — krzyczał za nią Draco, jednak ta nawet się nie odwróciła. Pokręciła tylko głową i dalej szła w stronę wyjścia. Warknął na jej ignorancję i chcąc uniknąć rozpadu ich małżeństwa, pragnął potrząsnąć nią, powiedzieć, zmusić do posłuchania i zobaczenia, że mówi prawdę.
Gdy była już przed domem, Draco wypadł za nią i ponownie złapał za ramię, którym zaraz miała otworzy drzwi.
— Puść mnie! — warknęła, uderzając o samochód. Draco przyciskał ją swoim ciałem i nie pozwolił się ruszyć.
— Nie — odwarknął w odpowiedzi. Ujął twarz Hermiony w dłonie, upewniając się tym samym, że będzie miał całą jej uwagę. — Jestem zmęczony tym, że mnie ignorujesz. Tym razem, pozwolisz mi powiedzieć to, co chcę, pozwolisz mi powiedzieć ci prawdę, której nie chcesz słuchać i tym razem wysłuchasz mnie do końca. — Jego głos był niski, cichy i chrypiący, pełen dominacji oraz nieskrywanej złości. — Unikasz mnie, unikasz rozmowy o tym. Nie chcesz pogodzić się z prawdą, nie chcesz nawet myśleć o możliwości bycia szczęśliwą ze mną po tym jak ciebie traktowałem i jak niedbale zepchnąłem cię na bok. Rozumiem to. — Hermiona próbowała się wyrwać, ale Draco tylko wzmocnił uścisk i trzymał jej twarz tuż przed swoją. Nie patrzyła mu w oczy, ale on i tak wiedział, że go słucha, nawet jeżeli tego nie chciała. Oparł swoje czoło o jej, co spowodowało, że uniosła wzrok i spojrzała na niego z mieszanką zirytowania oraz skonfundowania. Westchnął cicho, po czym opuścił głowę, kładąc ją na ramieniu kobiety. Odwrócił się tak, by schować twarz w jej zagłębienie szyi. Głęboko odetchnął wciągając ten znany, uspokajający zapach.
— Przepraszam — wyszeptał tuż pod uchem. Dłoń trzymająca policzek zsunęła się na talię, łącząc się tam z drugą. — Przepraszam, Hermiono. Za każdym razem, gdy wracałem do domu, za każdym razem, gdy te kobiety afiszowały się przed tobą, widziałem w twoich oczach ból spowodowany moimi zdradami i tym, jak traktowałem naszą śliczną córkę… Żadne słowa nie mogą opisać tego, jak bardzo jest mi przykro. Widziałem z pierwszej ręki, co powoduje moje zachowanie, ale nie byłem w stanie przestać. To było tak, jakbym widział czerwone światło zapalające się w mojej głowie, ale i tak nie robiłem nic, by siebie uratować. To była równia pochyła. Przed sobą miałem jakby kulę do wyburzania i spotkanie z nią było nieuchronne. Hermiono… — Umilkł, nabierając drżąco powietrza. Odsunął się trochę od niej, by móc zobaczyć jej twarz, by ona sama mogła zobaczyć na jego, że wszystko, co powiedział, było prawdą.
— Wiem, że nie chcesz tego słyszeć. Merlinie, pewnie nie chcesz słyszeć nic więcej z moich ust. Nasze małżeństwo zaczęło się od oszustwa — rewanżu z twojej strony, a zdobycia pewnych celów z mojej. Od samego początku mówiłem ci, czego możesz się spodziewać i wiem bez wahania, jak musiało cię to bardzo boleć już w momencie wypowiadania przeze mnie tych słów. Gdy wracałem do domu z zapachem innych kobiet, szminką na twarzy czy ubraniach, prosto z ich łóżka… Spojrzenie, które mi wtedy posyłałaś… Hermiono, wiem, że ze każdym razem, gdy to robiłem, raniłem cię jeszcze bardziej. Wyrywałem kolejny kawałek twojego serca, nadwyrężając je do granic możliwości. I nawet wtedy nie słuchałem cię, nie honorowałem twojej obecności, twojej wartości. Straciłem jedyną córkę, ponieważ nie słuchałem mądrych i roztropnych słów jej matki. Straciłem żonę, ponieważ zbyt późno zrozumiałem, jak wiele wyrządziłem jej krzywd, jak sam odseparowałem się od tego małżeństwa, najlepszego współżycia, którego kiedykolwiek było mi dane doświadczyć. Nienawidzę tego. Nienawidzę ciszy w domu, ciszy i pustki w moim życiu, tego, kim się stałem. Hermiono… Zbyt późno zrozumiałem to, co moja podświadomość od dawien dawna próbowała mi powiedzieć. Kocham cię.
Hermiona załkała. Wydała z siebie pełen bólu i udręczenia dźwięk, próbując desperacko uwolnić się z jego ramion. Chciała być wszędzie tylko nie tu. Dlaczego. Dlaczego teraz jej to robi? Dlaczego wzbudza w niej kolejne iskry nadziei, które przez całe życie odbierał? Kiedy ich małżeństwo się zaczęło, Hermiona miała wobec niego wiele oczekiwań i tyle nadziei, ale powoli w końcu zaczęła dostrzegać tę farsę, słabość i jak żałosne było to z jej strony, że pokładała takie nadzieje w związek, który okradł ją ze wszystkiego. Była pełną złudzeń, głupiutką i naiwną dziewczyną, która za szybko dorosła i myślała, że da radę sama wszystko udźwignąć. W końcu co mogło być trudniejszego od pomocy przy doprowadzeniu do upadku Voldemorta?
Spodziewała się tego, że będzie ją prowokował, zachodził za skórę, ale przez ten czas, który spędzili razem, przyzwyczaiła się do niego — widziała go takim, jakim nie widziała go publika, ludzie dookoła. Miewał swoje momenty, jak na przykład ten, gdy zmarła jej matka lub ranek, podczas którego przyniósł dla nich ich ulubione smakołyki. Niestety jednak potrafił również się zezłościć, strasznie zranić lub zranić Aurelię, a przez to i ją jeszcze bardziej. Można powiedzieć, że za każdym razem, gdy zrobił coś miłego, musiał zrobić coś równie okropnego, by podtrzymać swoje czystokrwiste racje i dystans pomiędzy nimi.
I teraz, gdy w końcu miała dość bycia jego popychadłem, w końcu doszedł do tego, o co walczyła i miała nadzieję od początku. Kochał ją, ale było już za późno.
Zamknęła na chwilę oczy, płakała. Gdy je ponownie otworzyła, były pełne determinacji i zawzięcia.
— Nasze małżeństwo… Przez te dziesięć lat mocno mnie zmieniłeś, Draco. Dzięki tobie jestem silniejsza, bardziej niezależna i mądrzejsza. Mądrzejsza na tyle, by wiedzieć, że danie ci drugiej czy nawet trzeciej szansy, nie jest możliwe. Jednak nawet gdybym dała ci kolejną i tak muszę brać pod uwagę moją, naszą, jedyną córkę pod uwagę, a ona cię nienawidzi, nie jest nawet w stanie być z tobą w tym samym pokoju, nie rozmawia z tobą i za każdym razem, gdy ktoś o tobie wspomni, natychmiast zmienia temat. Jestem silna nie tylko dla siebie, ale też dla niej. Jest dla mnie najważniejsza, skoro wiadomo, że nie jest dla swojego ojca. Potrzebuje mojego wsparcia i przewodnictwa w życiu, ponieważ wie, że na twoje nie może liczyć.
— Draco… Mam teraz szansę na szczęście. Ktoś jest mną zainteresowany, naprawdę zainteresowany. Mną, a nie tylko tym, że mogę dać mu dzieci lub dostęp do rodzinnego dziedzictwa. Mną, Hermioną. Trzydziestokilkuletnią brunetką z brązowymi oczami i dwójką dzieci, która zaczęła wyglądać na swoje lata. On zdaje sobie sprawę z tego, że są moim priorytetem i że to one zawsze będą na pierwszym miejscu. Szanuje to i jest pewnie jednym z niewielu w dzisiejszych czasach, który to rozumie. Dlatego proszę Draco, proszę… ze względu na samą siebie, pozwól mi odejść. Pozostałą część mojego życia chcę spędzić w szczęściu i spokoju, satysfakcji, z kimś kto mnie naprawdę kocha.
Draco w szoku się w nią wpatrywał, jej słowa cięły jego dusze jak ostre szkło. To bolało, ale zrozumiał, że jest za późno. Zrobił już dość i zbyt wiele złego. Powoli wypuścił ją ze swojego uścisku i cofnął się o krok. Opuścił głowę, rozmyślając o pozycji, w której się znalazł.
— Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem dla nas będzie separacja. Nie sądzę, by między nami się ułożyło. Zostanę twoją żoną do czasu, aż Leo będzie miał siedemnaście lat, ale po tym czasie definitywnie utnę nasz kontakt. I jeżeli do czasu rozwodu spotkam tego jedynego, wszystko mu wytłumaczę. Jeżeli będzie mnie kochał, zrozumie i dalej będzie chciał ze mną być.
Draco znieruchomiał, próbując odzyskać kontrolę nad oddechem, gdy świat, który do tej pory znał, pragnął i pożądał — rozpadał się, gdy ta kobieta, która go tak uzupełniała, mówiła mu nie.
W końcu mu się to udało, w końcu zniszczył tę ostatnią kroplę nadziei, dokładnie tak, jak od dzieciństwa go uczyli. Tak samo, jak wpajali, że Malfoyowie zawsze byli ponad innymi, nie doprowadzają do skandali i zawsze, zawsze, dostają to, czego chcą.
Pamiętając to, uspokoił się.
Malfoyowie zawsze dostawali to, co chcą.
Bez względu na cenę, motywy czy złamanie prawa.
Przytaknął Hermionie, żonie, i pozwolił, by jego usta ułożyły się w tak znany uśmieszek. Będzie musiał pozwolić na razie na to, usunąć się, by po chwili popchnąć swój plan do przodu, jeżeli chciał, by do niego wróciła. Będzie musiał wymusić tę trzecią szansę i pokazać jej, udowodnić, że się zmienił.
— Powiedz Leo, by wyczekiwał piątkowego popołudnia — zakończył pewnie, zanim się odwrócił i bez oglądania się za siebie, wrócił do dworu.
Piątek, 17 marca
Roześmiała się w ten dziecinny, naiwny sposób, gdy prawie już pod drzwiami potknęła się… o powietrze. Silne ramiona przytrzymały ją w tali, prostując.
— Ostrożnie — usłyszała niesamowicie gorący głos i poczuła za sobą ciepłe, wysokie ciało.
Zarumieniła się, kiedy przeszedł przez nią dreszcz. Ponownie zaśmiała się i położyła dłoń na ramieniu, niemo prosząc, by ją wypuścił z objęć.
Wchodząc na werandę, westchnęła zadowolona z dzisiejszej nocy.
Już przed piątą, Aurelia i Leo byli odpowiednio Aurelia u Potterów, a Leo u swojego ojca. Gdy tylko wróciła od Ginny, natychmiast zaczęła się stroić. Do czasu, aż nie związała się z Draco, nigdy wcześniej raczej tego nie robiła.
Najpierw się wymoczyła w ogromnej wannie i użyła nowego peelingu z masłem shea oraz wanilią. Wywoskowała całe ciało, wyregulowała brwi, nawilżyła skórę i w końcu stanęła przed lustrem, trzymając przed sobą sukienki, by sprawdzić, w której lepiej wygląda. W końcu zdecydowała się na czerwoną, zapinaną na szyi — opinała biust, ale dalej zgrabnie przechodziła w rozłożystą spódnicę przed kolana. Nikoli przyszedł po nią dokładnie o siódmej. Pojawił się z bukietem polnych kwiatów. Z uśmiechem włożyła je do wazonu, chwyciła oferowane ramię i wychodząc, zamknęła drzwi. Poprowadził ją w ten sposób do samochodu, otworzył przed nią drzwi i pomógł wsiąść. Gdy zapytała, gdzie spędzą wieczór, przyłożył tylko palec do swoich ust, mówiąc, że to tajemnica.
Jechali dość spory kawałek od miejsca, w którym obecnie mieszkała Hermiona i finalnie zaparkowali przed restauracją w sąsiednim mieście, o której Hermiona wiedziała, że jest niesamowicie droga. Dostanie w niej rezerwacji graniczyło z cudem.
Zanim jednak zdążyła do końca rozpiąć pas, przerwał ją, prosząc, by zaczekała na niego w samochodzie. Po pięciu minutach wrócił z koszykiem.
— Co planujesz? — zapytała. W odpowiedzi otrzymała tylko szeroki uśmiech. Nikoli milczał do końca ich dalszej podróży, powodując tym, że Hermiona zaczęła się trochę martwić i stresować. Uspokajała ją obecność różdżki, którą miała przyczepioną do uda. Zagubiona w myślach, prawie przegapiła moment, gdy Nikoli się zatrzymał i otworzył jej drzwi. Znajdowali się przy punkcie widokowym, z którego rozciągał się bezgraniczny widok migoczących świateł w mieście, które rozjaśniały przed nimi ciemność oraz drzew poruszających się lekko w rytm szumiącego wiatru.
Wyciągnął z niego koc, po czym rozłożył go na ziemi, niedaleko skalistej półki. Okazało się, że przyjaźnił się z właścicielem restauracji i dzięki temu udało mu się na ich randkę, uzyskać kosz pełen pyszności. Kiedy smakowali najwykwintniejsze dania z popularnej restauracji, popijali wyśmienite wino z papierowych kubków (Nikoli nieśmiało przyznał, że zapomniał o kieliszkach), rozmawiali o wszystkim i o niczym. Wyznał jej, że ma tylko jedno rodzeństwo, Giselle, która tak naprawdę jest przybraną siostrą, opowiadał o tym jak jego matka ponownie wyszła za mąż, gdy ojciec zniknął, a on w tym czasie był jeszcze małym dzieckiem. Pracuje jako fotograf dla dużej firmy cateringowej. Jego zainteresowania są naprawdę szerokie — od astronomii po książki, fotografię, burze, rysowanie, zwierzęta i przede wszystkim po uczenie tego wszystkiego swojej siostrzenicy. Wspólnie dyskutowali o pracach Dickensa, tezie pozaziemskiego życia i wspominali o wartych zapamiętania momentach ze swojej pracy.
Nawet się nie zorientowali, kiedy minęło ponad pięć godzin, a oni wszystko zjedli i wypili całe wino. Wrócili do rzeczywistości, czując chłód wieczora i Nikoli zaoferował jej swoją marynarkę, która dalej była nagrzana od ciała i pachniała jego męskim zapachem połączonym z wodą po goleniu. Gdy opatulał ją, czubkiem nosa pogładził jej kark, powodując, że natychmiast zamarła. Westchnęła, czując, jak całuje i skubie jej skórę, skupiając się na miejscu za uchem a suknią. Głośno wciągnęła powietrze, kiedy językiem zaczął smakować skórę, zostawiając po sobie mokry ślad, gdy przesunął się dalej. Bardzo powoli odwrócił ją dookoła, nie zaprzestając całowania jej ramion. Kiedy dosięgnął policzka, odsunął się trochę. Hermiona wpatrywała się w niego pełnymi ciekawości oczami.
Nachylił się, całując i Hermiona w tym momencie przestała myśleć.
Westchnęła, czując jak delikatne wargi napierają na nią coraz bardziej stanowczo, otwierając i łącząc ich języki w ciekawości. Dłonie wsunął pod marynarkę, obejmując ją i przysuwając do siebie. Pozwoliła na to, swoim ciałem wtulając się w jego tors. Usłyszała, jak chrząknął pod nosem. Wygodniej ułożył nogi i dłońmi zaczął wędrować po jej ciele, ostrożnie kończąc na jej pośladkach. Lekko je pogładził, przezornie, dając jej możliwość odsunięcia się, by móc sprawdzić, czy oboje chcą tego samego. Hermiona nieświadomie przysunęła się do niego jeszcze bardziej, dając mu tym samym odpowiedź. Dłonie mężczyzny śmielej błądziły po jej ciele, ściskając pośladki i delikatnie ją za nie unosząc.
Hermiona głośno wyraziła swoje zadowolenie. Ich pocałunek przybierał na sile, Nikoli dominował ją, rozpalając w niej taką pasję, że straciła czucie tego, co się dookoła niej działo. Skupiała się tylko na jego ustach i tym, och jakże cudownym, języku.
Przez chwilę umysł wysłał obraz jej samej, Nikolego i jego języka, który mógłby robić inne, nieziemskie rzeczy w dolnej części jej anatomii. Delikatnie się od niego odsunęła, by złapać oddech i uspokoić rozszalałe myśli.
Popatrzył na nią w zdumieniu, a w jego spojrzeniu kryło się odrobinę winy.
— Przepraszam — powiedział. — Byłem za bardzo do przodu. Z reguły nie jestem…
— Nie — przerwała mu Hermiona, kładąc dłoń na ustach. — Nie, wszystko w porządku. Byłeś cudowny. Naprawdę.
Wpatrywał się w nią przez kolejny moment, jakby próbując wywnioskować, czy mówi prawdę i dopiero po chwili uśmiechnął się, odsuwając i zaczynając ponownie pakować koszyk piknikowy. Hermiona zaczęła mu pomagać, a ich dłonie co jakiś czas dotykały się — czasami świadomie, czasami nie, powodując u obojga szerokie uśmiechy.
— Gdzie masz klucze? — zapytał Hermionę, która dalej się podśmiechiwała, powoli przeszukując dużą torbę.
Gdy w końcu je wyciągnęła, z radością uniosła na wysokość oczu, pozwalając, by Nikola otworzył za nią drzwi. Przepuścił ją w nich, obserwując, jak wchodzi tyłem, a bezdenna torba niewinnie wisi na jej ramieniu.
— Dobrze się dziś bawiłem — powiedział, podchodząc do niej.
— Ja również — odparła, szeroko się uśmiechając. — Nigdy jeszcze nie straciłam tak głowy, że nie zwróciłam uwagi na czas i otoczenie. Więc to było więcej niż dobra zabawa.
— Cieszę się — roześmiał się. — Więc mam co liczyć na kolejną randkę?
Ze śmiechem przytaknęła i przysunęła się do niego, lekko całując. Szybko się odsunęła, nie pozwalając, by zmienił to w coś gorętszego.
— Zdecydowanie. Odezwę się do ciebie jakoś w tym tygodniu, dobrze?
Skinął głową, wycofując się powoli w stronę wyjścia.
— Będę na pewno czekał.
Hermiona pomachała mu na pożegnanie ręką, obserwując, jak znika w samochodzie. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Zamknęła za nim drzwi, po czym oparła się o nie i głośno westchnęła ze szczęścia.
Był wspaniały, cała noc była wspaniała! Nikola był inteligentny, rozmowny i mieli wspólne zainteresowania. Rozumiał, że najważniejsze dla niej są dzieci i nawet zaproponował z nimi spotkanie.
Stała by tak pewnie i wspominała jeszcze dłużej, ale po dziesięciu minutach została wyrwana ze swoich myśli przez jakiś głuchy odgłos na piętrze i zapalenie świateł.
Lampy na schodach działały na fotokomórkę, więc zapałały się, gdy tylko wyczuwają ruch, dlatego teraz spowodowały, że Hermiona spięła się i skupiła. Szybko wyszarpnęła różdżkę, trzymając ją w pogotowiu. Bezszelestnie zdjęła obcasy, zdając sobie sprawę, że ich stukot może powiadomić intruza. Powoli zaczęła iść w jego kierunku.
— Kto tam? — zawołała, wchodząc w blask światła. Różdżkę miała wyciągniętą przed siebie, podążała nią za swoim wzrokiem, sprawdzając czy droga jest bezpieczna. Widząc, że na schodach nikogo nie ma, ostrożnie weszła na piętro. Z jednego z pokoi, Leo, dochodziły odgłosy przekleństw i bólu. Powoli się tam skierowała, wsłuchując się.
— Rzuć to co trzymasz i powoli wyjdź, a nie stanie ci się krzywda. Jestem uzbrojona i nie boję się tego wykorzystać — zawołała jasno i wyraźnie.
— To tylko ja. — Hermiona usłyszała znajomy głos, a drzwi otworzyły się, ukazując Draco.
Wypuściła z ulgą trzymane powietrze i opuściła różdżkę. Szybko jednak zorientowała się, że przecież nie powinno go tu być.
— Dlaczego tu jesteś? — zapytała, patrząc na niego podejrzliwie.
Przewrócił oczami, po czym odwrócił się do niej plecami i ponownie wszedł do pokoju.
— Wiesz, gdzie jest lampko-zabawka Leo?
— Chodzi ci o Buzza Astrala — poprawiła go Hermiona, również wchodząc do pokoju. — Dalej to jednak nie wyjaśnia, dlaczego tu jesteś. I do tego w środku nocy!
Draco odwrócił się od koszyka z zabawkami i spojrzał na nią.
— Leo miał koszmary i się obudził. Żądał swojego Buzza Astrala Świecidełko. Odmówił pójścia spać bez niego, więc oto i jestem, próbując znaleźć tę cholerną zabawkę, kiedy nasz uparciuch czeka na mnie w domu.
— Zostawiłeś go sa… — Hermiona aż się zapowietrzyła.
— Nie! Za jakiego ojca mnie uważasz? — natychmiast przerwał jej, a widząc uniesioną brew, dodał: — Jest z Dzwoneczkiem. Poza tym planowałem być tutaj tylko dziesięć minut. Maks. Dzwoneczek opiekowała się mną całymi dniami.
Hermiona pokręciła głową, gryząc się w język i połykając gorzki komentarz na ten temat. Zamiast tego skupiła się na tu i teraz.
— Nie znajdziesz jej tutaj — powiedziała mu z najbardziej grzecznym głosem, na jaki było ją stać.
— Dlaczego? — zapytał, marszcząc czoło.
— Ponieważ jest u ciebie w domu z resztą nocnych zabawek. Wiesz o tym.
Odwrócił się, nie zmieniając wyrazu twarzy. Nagle Hermiona pomyślała o czymś.
— Proszę, powiedz mi, że nie przyszedłeś mnie śledzić i szpiegować?
Draco miał odwagę by udawać i wyglądać na niewinnego.
— Ty idioto! Nie wierzę, jak mogłeś?! — krzyknęła, odwracając się i chmurnie przejść do swojej sypialni. Draco poszedł za nią, ale zatrzymał się w drzwiach.
— Naprawdę nie wiedziałem, że ta zabawka jest we dworze. Poważnie. Nie widziałem jej tam, gdy szukałem i kiedy Leo powiedział mi, że przyniósł ją tutaj, natychmiast przyszedłem jej szukać. To czysty przypadek, że jestem tu w czasie, gdy ty skończyłaś randkę.
Coś w jego tonie mówiło Hermionie, że połowa tego, co usłyszała jest kłamstwem. Wiedziała, że najlepsze kłamstwa mają w sobie zawsze trochę prawdy i trudno jej było zdecydować, która część była którą. Kręcąc głową, weszła do garderoby i zaczęła przebierać w koszulę nocną.
— Więc… — zaczął jakby od niechcenia. — Jak było?
Hermiona przewróciła oczami, zdejmując marynarkę Nikola. Z sentymentem się w nią wpatrywała, po czym ostrożnie odwiesiła. Będzie musiała niedługo mu ją zwrócić.
— Było cudownie. Dobranoc Draco — powiedziała głośniej, uznając rozmowę za zakończoną.
Oczywiście nie była dla Draco, ponieważ już po chwili pojawił się w drzwiach w momencie, gdy rzuciła sukienkę na podłogę.
— Wyjdź! — krzyknęła, krzyżując dłonie na piersiach. Draco w tym czasie obiegł ją wzrokiem, lecz po chwili wzruszył ramionami, zostając w drzwiach.
Hermiona machnęła dłonią, wyganiając go. Odwróciła się i sięgnęła po szaty.
— Boże, dlaczego nie możesz mnie zostawić samej sobie?
— Jak ten facet się nazywa? — zapytał w zamian, ignorując jej pytanie.
— Nikoli Petronelli. Czy teraz proszę mnie zostawić? — poprosiła, nerwowo przeszukując szufladę w poszukiwaniu koszuli nocnej.
— Nie — odpowiedział po prostu, znikając w końcu z pomieszczenia. Hermiona zmarszczyła brwi, ale odetchnęła z ulgą, mogąc się w spokoju przebrać w piżamę. Zakończyła się cowieczorny rytuał przez oczyszczenie twarzy i zmycie makijażu. Była pewna, że Draco aportował się do dworu.
Dopiero gdy wróciła do sypialni, zorientowała się ze złością, że dalej tu był, siedział na jej łóżku.
— Idź sobie. Chcę się położyć — powiedziała zmęczona, szarpiąc narzutę i wsuwając się pod kołdrę. Draco przesunął się z końca łóżka bliżej niej, obserwując, jak wtula się i układa na poduchach.
— Nie lubię, gdy spotykasz się z innymi — odezwał się cicho.
— Och, bu-hu. Znasz moje zdanie. Wiesz, że już mnie nie interesuje to, co myślisz.
— Wiem. Zawsze byłaś niezależną kobietą. — Pochylił się nad nią, zakładając jej za ucho kosmyk włosów. — I zawsze mi się to w tobie podobało.
Spiorunowała go wzrokiem, ale się nie ruszyła.
— Czy możesz proszę wrócić do dworu? Nasz syn dalej czeka na swoją zabawkę.
— Jestem pewien, że Dzwoneczek już ją znalazł — odpowiedział, zanim ją pocałował.
Boże, był takim idiotą. Myślał, że jeżeli nie możesz naprawić spraw słowami, możesz zrobić to z pasją i intymnością. Nie znaczyło to jednak, że kiepsko całował i żałowała, ale odrobinę lepiej od Nikoli.
Całował powoli, niespiesznie i niestety Hermiona mu odpowiedziała. Pocałunek był pełen tęsknoty, smutku, ale mimo to, coś w niej wzbudzał.
Odsunął się lekko, ciągle jednak delikatnie obcałowując jej usta, próbując wstać. Po chwili udało mu się odzyskać na tyle kontroli, by to zrobić.
Kiedy Hermiona otworzyła oczy, pierwszą i ostatnią rzeczą jaką zobaczyła, był szeroki uśmiech Draco.
— Wydaje mi się, że jednak widziałem tę przeklętą zabawkę w domu — powiedział zanim się aportował.
— Draco!
rozdział 1, rozdział 2, rozdział 3, rozdział 4, rozdział 5, rozdział 6, rozdział 7 cz.1
rozdział 7 cz.2, epilog
rozdział 7 cz.2, epilog
Nie jestem najlepsza w pisaniu komentarzy xd Ale świetne opowiadanie i świetny twój wkład w tłumaczenie tego! Naprawdę świetna robota ❤ Czekam na następne rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńvvLily
Odwalony kawał dobrej roboty-opowiadanie pomimo, że czyta się lekko, nie jest płytkie- fantastyczna cecha. Mam nadzieję, że kolejna część będzie szybciej... ;) czekam na dalsze losy i liczę na elementy humorystyczne
OdpowiedzUsuń;)
Genialnie! Na to czekałam!
OdpowiedzUsuńAle za nim, muszę cię poinformować, że ten szablon ma problemy, jak chce w coś wejść lub publikować komentarze.
Ale przejdźmy do tego małego arcydzieła.
Naprawdę zrobiłyście dużą robotę...
Widać jak zmienił się Draco w stosunku do Hermiony i Aurelii. Chyba potrzebny był mu taki wstrząs. A ten jego podstęp z eliksirem...
Najbardziej podobała mi się jednak końcówka. Oby tak dalej!
Czekam na następny rozdział,
Pozdrawiam,
Re(Beca)
Cześć, nie wiesz może , czy są kolejne rozdziały?
UsuńPozdrawiam serdecznie
Mia :)
Ooo <3 Oby mu się udało. Długo wyczekiwany rozdział w końcu jest :D Strasznie się ucieczyłam, od razu poprawiłaś mi cały dzień. Pozdrawiam i czekam na kontynuację ;).
OdpowiedzUsuńPS: Może warto kiedys dodać spis treści? Tu jest tyle świetnych hisotrii, a czasem trudno się połapać.
Uwielbiam to opowiadanie ❤❤❤ Rozbudowane postacie, świetny styl końcówka genialna! Tłumaczenie naprawdę na najwyzszym poziomie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ❤
OdpowiedzUsuńChciałabym zapytać, kiedy dodasz 3czesc miniaturki Nie bój się cieni ? Nie mogę się doczekać a już dość długo jej nie ma. Jak znajdziesz czas to bardzo proszę ❤️ Powodzenia, trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńHej! Tak, mam napisaną już jej część, ta miniaturka będzie najdłuższa, jednak siądę dalej do niej dopiero po skończeniu Wyobraź sobie i dwóch miniaturek (jedna po becie, więc muszę tylko poprawić i jedną tłumaczę od dwóch lat :p)
UsuńKiedy można się spodziewać kolejnego rozdziału (chyba , że jest a ja po prostu nie potrafię znaleźć)? Jesteś naprawdę świetna w tym co robisz , mam nadzieję , że nadal działasz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Hej Mia! Bardzo dziękuję za komentarz ^^ O progresie informuję na fb (w najnowszej nitce informacyjnej jest link :)) rozdział 6 jest w becie, 7 również już skończyłam tłumaczyć i biore sie za epilog :) Opublikuje rozdział 6, gdy skończę tłumaczyć epilog, a bety będą w połowie rozdziału 7 - wydaje mi się, że będzie to końcówka kwietnia - poczatek maja. Wtedy rozdziały pojawią się co dwa tygodnie po sobie :)
UsuńBardzo dziękuję ;), czekam z niecierpliwością i trzymam kciuki.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń