2016/05/13

[M] Które z nich jest wariatem? [HP/HG] [HARRY POTTER]

Dla Niej, dla P. z okazji urodzin! Wszystkiego najlepszego kochana!:) By A. był grzeczniutki, by M. marzenia Twoje spełniał! Byś miała jak najmniej zmartwień, a za to sporo, sporo powodów do radości i uśmiechu! Dużo weny, ale też i czasu do spełniania się i dla swojej pasji! Mało nerwów!

Tytuł: Które z nich jest wariatem?
Autor: Rzan. (jeanne8917)
Fandom:
Harry Potter
Pairing:
Harry Potter/Hermiona Granger [Harrmione/Harmione/Harmony]
Ostrzeżenia: non-canon, angst?
Status: Miniatura
Beta: Patronuska oraz Cosima mi mocno pomogły :) Wszystkie pozostałe błędy są moje, zapewne przez moją upartość.
N/A:  (Zwariuję z tymi enterami poniżej! Od 2h z nimi walczę! Na podglądzie wszystko pasuje, publikuję i się psuje!) Zainspirowane drabblem Fii Fabrykantka aniołów. || Miniaturka pisana na konkurs Katalogu Granger - zajęła trzecie miejsce w ocenie jury oraz trzecie miejsce czytelników. Wybrałam temat Dnia Kobiet, w którym miały znaleźć się dwie różne nazwy kwiatów oraz zdanie o ogromnych lewitujących rosiczkach, goniących zdezorientowanego Snape'a po całej Wielkiej Sali.

Chciałam również bardzo gorąco podziękować agatte za jej słowa:
To mogę przejść już do fabuły, która zdecydowanie była najoryginalniejsza i najdojrzalsza. Przyznam szczerze, że wyobraźnia zawodzi mnie przy kreowaniu obrazu Hermiony i Harry’ego razem, tym bardziej w jakichś intymnych sytuacjach, ale wszystkie uczucia w tej miniaturce były naprawdę świetnie przedstawione. Kłaniam się za wybrany temat, bo nie był łatwy, wymagał zapewne researchu i… no właśnie, dojrzałości, cały czas obija mi się to słowo po głowie.  [...] Bardzo dobra miniaturka, mocna, ale bez takiego patosu czy buchającego dramatu. Nie myślałam, że można stworzyć coś takiego na temat, który mnie wydawał się mało ciekawy (w sensie Dzień Kobiet).

Podsumowanie: Jej ulubionymi kwiatami były tradycyjne, czerwone tulipany.
by Hanna-dora dA


Które z nich jest wariatem?
Które z nich jest większym szaleńcem?    



Hermiona miała wrażenie, jakby zadawała sobie te pytania od dobrych paru lat. Pytała w momencie ich dyskusji, pytała w czasie przyjęcia propozycji pracy zdalnej, pytała, gdy Harry zaczął się izolować. Z reguły te chwile zadumy przychodziły powoli, ukradkiem i niepostrzeżenie piętrzyły wydarzenia, które zmuszały ją do zatrzymania się i kwestionowania tego, co robi, siebie.


Patrząc na niezapominajki, które hodowała w prostej doniczce, przypomniała sobie o ogromnych lewitujących rosiczkach, goniących zdezorientowanego Snape'a po całej Wielkiej Sali, gdy jeden z siódmoklasistów postanowił ożywić trochę tamten ponury dzień i spryskał nauczyciela jakimś paskudztwem. Wpatrywała się pustym wzrokiem w kwiaty, pamiętając zamieszanie, jakie wtedy powstało. Chyba nigdy nie widziała tak wytrąconego z równowagi profesora. Z reguły był przecież powściągliwym gburem z pokerowym wręcz obliczem. Może te rośliny z czymś mu się skojarzyły? Może przywołały niewesołe wspomnienia? Uczniowie nieudolnie próbowali pohamować swoje chichoty, a Hermiona zastanawiała się, czy tylko ją tego typu żarty nie bawią. Drażniło ją, że nauczyciele muszą się użerać z tak błahymi wybrykami, gdy wisi nad nimi wszystkimi widmo nadchodzącej wojny. Nie widziała powodu, by wyśmiewać się i żartować kosztem innych. Dla jednych mógł to być niegroźny żart, dla innych kolejna szpileczka w paśmie nieszczęść codziennego życia. Rozładowanie napięcia tego rodzaju żarcikami, wydawało jej się niewłaściwe.


To właśnie podczas tego incydentu Hermiona zauważyła, że i Harry nie śmieje się z zaistniałej sytuacji. Wcześniej sam dołączyłby do przekomarzań Rona czy śmiałby się z przedrzeźniającego nauczyciela Deana. Teraz jednak na jego twarzy widoczny był grymas lekkiego obrzydzenia, a dziewczyna miała nadzieję, że było to spowodowane zachowaniem ich kolegów. Długo nie trwało, a Potter wstał od stołu i z cichym do zobaczenia później wyszedł. Hermiona od tego momentu zaczęła baczniej przyglądać się przyjacielowi.


Z biegiem czasu zauważyła, że Harry zaczął konfabulować. Opowiadał o tym, jak w trójkę szukali horkruksów w czasie szkoły, jak włamali się do Gringotta i jak niby Severus podpalił mu w pierwszej klasie szaty… Harry zauważył, że coraz więcej osób uważało go za szalonego, za obłąkanego przez Voldemorta i z tego powodu częściej unikał innych. Hermiona spostrzegła ostracyzm skierowany w kierunku jej przyjaciela, przez który zaczął coraz mniej się odzywać i opowiadać o tym, co wiedział, co czuł, co widział. Jednocześnie uczniom, nauczycielom i reszcie magicznego społeczeństwa nie przeszkadzało to na tyle, by przestać uważać go za swojego wielkiego zbawcę. Było jej go szkoda i jednocześnie czuła wściekłość na to, co dookoła niej się działo. Harry potrzebował pomocy, ale ludzie woleli dalej go wykorzystywać, niż wyciągnąć dłoń. W ten sposób był bardziej podatny na ich wpływ, na manipulację. Granger dostrzegała to wszystko i wyznaczyła sobie za cel pomóc Harry’emu, bronić go przed zimnymi i nieczułymi ludźmi.

Hermionę ze wspomnień wyrwało otwieranie drzwi. Harry pojawił się w nich z bukietem białych cantedeskii. Codziennie, wracając z pracy, zatrzymywał się w przyosiedlowej kwiaciarni i kupował jej kwiaty, które, jak kiedyś powiedziała, były jej ulubionymi, i z których miała zrobiony ślubny bukiet. Na ich ślub, którego nie było. W rzeczywistości cantedeskii kojarzyły się Hermionie z cmentarzem.



Jej ulubionymi kwiatami były tradycyjne, czerwone tulipany. 


Życie z Harrym było słodkim koszmarem. Kochała go jak męża, ale przez jego pseudomnezję1 nie mogli wziąć realnego ślubu. Och, Hermiona zadbała o to, by mieć fałszywy akt i zmianę nazwiska, ale widząc, jak bardzo mężczyzna był szczęśliwy, nie mogła się zdobyć na odebranie mu tych wspomnień. Może i były one fałszywe, może nigdy nie będzie miała na sobie wymarzonej, białej sukni, nie będzie rzucała bukietem, ale widząc, jak w oczach Harry’ego błyszczała radość na myśl o najważniejszym dniu w ich życiu… To wystarczało, by przełknąć gorzkie łzy i marzenia małej dziewczynki.


Brak ślubu, wyśmiewanie za plecami, ucieczka po wojnie do mugolskiego świata nie były najgorszymi problemami. To tylko małe przeszkody, które zawsze można było pokonać.


Najbardziej bolesnym w jej życiu był czas, kiedy kobietom ustępowano miejsca w publicznych środkach transportu, nie musiały czekać w kolejce do kas, gdy robiły zakupy, kiedy każdy chciał dotknąć ich okrągłego brzucha i zadawał to, jakże popularne pytanie — chłopiec czy dziewczynka?


Tortury Bellatriks nie miały na celu sprawienia tylko krótkotrwałego, fizycznego bólu. Czarownica upewniła się, że Hermiona nigdy nie zostanie mamą. Och, jasne, Granger będzie mogła zajść w ciążę, ale nigdy nie doniesie jej do terminu bezpiecznego porodu. W pewnym momencie ciąży po prostu poroni — może zdarzyć się to w pierwszych tygodniach, a może w drugim trymestrze.


Parę miesięcy temu był Dzień Kobiet. Obchodzili go uroczyście — poszli do zarezerwowanej wcześniej restauracji, otrzymała nowy, złoty łańcuszek i ten jeden raz mogli pozwolić sobie na ekstrawagancję. Dla Harry’ego było to ważniejsze święto niż Walentynki. To właśnie dziesiątego marca2 Potter pokazywał jej, jaka była dla niego ważna, jak wdzięczny był jej za to, że przy nim trwała, jak bardzo ją cenił. Pamiętając, iż Hermiona, mimo że zaczęła pracować w domu, dalej lubiła  dowiadywać się czegoś nowego, Harry zawsze wyszukiwał tego dnia najciekawsze wykłady czy wystawy o ważnych kobietach, wybierał najbardziej znaczące jego zdaniem dla żony marsze i manifestacje. Potrafili przejechać parędziesiąt kilometrów tylko po to, by dowiedzieć się czegoś więcej o królowej Elżbiecie I czy Florence Nightingale. Chociaż i tak najbardziej interesującym dla Hermiony tematem były sufrażystki i ich liderka, Emily Davisoni. Harry na kilka tygodni wcześniej planował podróże, rezerwował hotele, obmyślał godzinowo wyprawy. Jego szefowie doskonale wiedzieli, że w tym okresie Potter na pewno weźmie wolne.


Pensja ochroniarza w centrum handlowym nie była wysoka, ale za to praca pozostawała spokojna i nie wymagała zbyt wielu rzeczy do zapamiętywania. Dostarczała satysfakcji Potterowi i poczucia, że robił coś ważnego. Złapanie nawet najdrobniejszego złodziejaszka pomagało mu podnieść samopoczucie.


Ze zbawiciela świata na ochroniarza w spożywczaku — życie jest gorzkie, dla innych ironiczne. Dla niego prawie dobre.


Dawno nie spędzili ze sobą tak namiętnej i satysfakcjonującej nocy. Seks zawsze był przyjemny, ale minęło wiele czasu, od kiedy Hermiona czuła się spełniona. Może, a raczej na pewno, wpływ na to miały konsekwencje, jakie wynikały z ich zbliżeń i coraz częściej kobieta łapała się, że zamiast żyć chwilą, myślała o tym, co będzie później. O ciągle powtarzającym się cyklu życia i śmierci. Tego dnia jednak Harry zawładnął całymi jej myślami, nie pozwalając skupić się na niczym innym niż na nich samych, na jej pasji i ambicjach. Na ich ciałach, relacji, na śmiechu, dyskusji. Na życiu.


Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, lekko, jakby krzywo. Rano dowiedziała się, że po tej namiętnej nocy znowu była w ciąży, że znowu będzie mamą. Mamą, która po raz kolejny pochowa swoje dziecko. Wiedziała, że może błagać lekarzy o ratowanie życia maluszka już od dwudziestego drugiego tygodnia ciąży, ale przekartkowała wszystkie znane jej podręczniki na temat wcześniaków, szukała informacji w książkach mugolskich i czarodzejskich oraz korespondencyjnie u magomedyków z całej Europy. Zbyt wiele otrzymała odpowiedzi o katastrofalnych skutkach, na jakie naraziłaby takie dziecko, istniało niewyobrażalne prawdopodobieństwo, że koszmarnie by cierpiało, po czym zmarłoby po paru godzinach, dniach, miesiącach. Hermiona, nieważne, jak bardzo pragnęła dziecka, nie mogła pozwolić, by cierpiało, by przeżywało męki. Nie mogła wyobrazić sobie, że przez swój egoizm mogłaby skazać inne istnienie na ból i męczarnie, dlatego też nie kierowała się do lekarzy z prośbą o ratowanie dzieci. Z ciągłą nadzieją czekała do dwudziestego szóstego tygodnia, kiedy to szanse wcześniaka na normalne życie rosną.


Nigdy nie zbliżyła się nawet do dwudziestego czwartego tygodnia ciąży.

Wraz z Harrym starali się używać środków antykoncepcyjnych, jednak ze względu na silną magię, którą oboje z Potterem posiadali, dość często zawodziły. Kobieta doskonale wiedziała, że mogą zdecydować się na chirurgiczne rozwiązanie, ale nie była jeszcze dostatecznie na to gotowa. Nie mogła pogodzić się ze świadomością, że nigdy nie będzie wychowywała swojego maleństwa, swojego słoneczka. Tkwiła w niej ta chwiejna nadzieja, że tym razem się uda, że tym razem urodzi, będzie miała własne dzieciątko, z ich krwi i kości. Chwilami czuła się straszną egoistką, bo wiedziała, że mnóstwo dzieci czekało na adopcję, ale wybiórcza pamięć Harry’ego zdawała się całkowicie wykluczać tę opcję.

Mówią, że tonący brzytwy się chwyta, ale dla niej ta brzytwa stawała się zbyt ostra, by móc ją wziąć do ręki.

W pewnym momencie Harry był pewny, że kiedyś powiedziała mu, iż nie chce nigdy mieć dzieci. Jako kochany i wyrozumiały mąż zgodził się z jej decyzją, nie negował jej. Do tej pory Hermiona pamiętała tę karczemną awanturę, kiedy próbowała mu powiedzieć, że to fałszywa prawda. Oboje się wtedy popłakali, ona z bezsilności i rozpaczy, a on z akceptacji faktu, że nie będą mieć dzieci. Błagał ją, by nie zmieniała cały czas tak zdania, bo to go w końcu załamie, wykończy. Wiedział doskonale, że ma problemy ze wspomnieniami, nie wie, które są prawdziwe, a które kłamią, więc błagał, by przyznała mu tutaj rację. Tak będzie lepiej.

Przestała pytać, przestała prosić, przestała go informować.

Po pewnym czasie sama w to uwierzyła, w końcu wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się prawdą. I tylko, gdy zachodziła w ciążę nachodziły ją takie myśli, jak te teraz. Przez cenne parę miesięcy była mamą, mamusią. Później przychodziło poronienie.

Na nic zdawała się nadzieja, że może tym razem uda jej się urodzić.

Kobieta zaczęła myśleć o nadchodzących miesiącach. Ciążę uda jej się ukryć jeszcze przez pewien czas. Chociaż przez chwilę nacieszy się tą świadomością, że będzie mamą. Po raz kolejny nada dziecku imię Jamesa lub Lily i tylko bukiet, który razem zaniosą na grób Potterów powiększy się o kolejną, białą różę . Jej mała, gorzka tajemnica.

— Cześć, kochanie. — Harry pocałował ją na przywitanie w policzek i skierował się do stołu z zamiarem wymiany kwiatów w stojącym na nim wazonie. — Jak minął ci dzień?

Nie powie Harry’emu. Przecież prosił ją o niezmienianie zdania, prosił o stałość, o normalność. Zaczeka do momentu, kiedy uda jej się osiągnąć chociaż odrobinę zaokrąglony brzuch. Może tym razem im się uda?

Nie uda.

I znowu zostanie z tym sama. Sama będzie przeżywała utratę, uczucie pustki. Ból będzie ją przeszywał i obezwładniał przez kolejne parę dni, tygodni. Popadnie w apatię i mechanicznie będzie przygotowywała obiady, wypełniała raporty. Życie stanie się szare, mało znaczące. Po raz kolejny będzie cierpiała przez fantomowe rany porodowe. Jej piersi staną się jędrniejsze, bardziej bolące, będą przygotowywać się do wytwarzania pokarmu dla dziecka. Będzie musiała ściągać mleko, które mimo przerwania ciąży nie będzie chciało przestać płynąć i wie, że za każdym razem będzie rozpaczała za tym, co mogło być, ale nigdy nie będzie.

Które z nich jest wariatem?
Które z nich jest bardziej niezrównoważone?
Ten chory i z problemami czy ten, który brnie za nim w kłamstwa szaleństwa?



1 pseudomnezja Jakościowe zaburzenia pamięci polegające na przywoływaniu wspomnień w przekonaniu osoby rzeczywistych, a faktycznie nie mających miejsca.  Objawia się omamami pamięci (fałszywymi wspomnieniami z sądem realizującym) i konfabulacją (tworzeniem fałszywych śladów pamięciowych współwystępujących zwykle z głębszymi zaburzeniami pamięci i wypełniających lukę pamięciową. Pacjent nie ma intencji wprowadzania w błąd. Niekiedy mają charakter prawdopodobny, innym razem zupełnie fantastyczny.); „Pamięć. Funkcja i jej zaburzenia”, Kopera M., http://www.psych.waw.pl/dokumenty/3.pdf
2 Po długim researchu wiele stron podpowiada, że mimo iż oficjalną datą Dnia Kobiet w UK jest 8 marca, to obchodzony jest on 10 marca.

9 komentarzy:

  1. Wchodząc w link z facebooka myślałam, ze przeczytam coś radosnego, jakieś inne zakończenie czy coś w tym stylu. W ogóle nie spodziewałam się czegoś tak smutnego. Ukłon dla Ciebie za wprowadzenie aż tak dramatycznej sytuacji, co wrażliwszym osobom mogłaby polać się łezka. Czytając nie do końca byłam pewna co czuje Hermiona. Współczucie? Miłość? A może chciała tylko być wsparciem dla Harry'ego? Najprawdopodobniej to mieszanka tego wszystkiego. Tekst jest świetny, pokazuje prawdziwość sytuacji, a nie tylko happy end. Mimo uczucia przygnębienia jakie wywołuje, warto było poświęcić parę minut dla takiego tekstu. Cóż, sądzę, że wszelkie pochwały są zbędne, zdążyłaś je już je zobaczyć od innych. Pozdrawiam :')
    http://silence-is-the-enemy-jily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za komentarz!:) Temat zdecydowanie należał do takich, gdzie łatwo zrobić komedię, ale chciałam zaskoczyć czymś innych :) Druga sprawa, że nie potrafię pisać komedii :P Cieszę się, że tekst Ci się spodobał!:) <3

      Pozdrawiam,
      Rzan.

      Usuń
  2. O, czyli to był twój tekst.
    Komentowałam podczas konkursu i szczerze powiedziawszy nie wiem, czy mam coś więcej do powiedzenia. Test jest gorzki, przygnębiający, miejscami trochę jakby "za bardzo" ale taki był zamysł i mnie on pasuje. Będę wracać jak do Seven times i do tych Severus/Remus.
    Dziękuję za piękny tekst ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 Dziękuję ślicznie! Nawet nie wiesz, jak się szeroko uśmiechałam widząc komentarze! :D

      Usuń
  3. Jak czytałam Twój tekst, wiedziałam, że będzie na podium, po prostu to czułam (chociaż muszę się przyznać, że do końca nie wiedziałam, który to Twój tekst - zmyliłaś mnie Harmione, bo gdzieś coś było, że dzierżysz jedynie Dramione [poprawić mnie jeśli się mylę]).
    To było takie... Twoje. Gorzkie, na swój sposób słodkie i zdecydowanie wstrząsające człowiekiem. Potrafisz jak nikt poprowadzić czytelnika w Twoją wizję, nie gubiąc przy tym najmniejszego kroku.
    Niesamowite.
    Wiem, komentarz ociupinkę zagmatwany, no ale... Nic nie poradzę. :D
    Pozdrawiam (i gratuluję wspaniałego tekstu),
    C.

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi :D Jeżeli chodzi o czytanie, to tak, to jedynie Hermiona mi pasuje z Draco, ale tutaj po prostu nie mogło być innego pairingu :D Czasami pod parinig się wymyśla pomysł, a czasami pomysł sam w sobie ewoluuje i aż zmusza to wybrania konkretnego :D

      Właśnie jesteś Cassie kolejną osobą, która mówi, że łatwo treść tekstu przypasować do mnie - teraz na SD to samo słyszałam! :D

      Dziękuję!<3

      Usuń
  4. Powtórzę swoje słowa z oceny na Katalogu Granger - dosłownie zakochałam się w tej miniaturce. Tekst ujęł mnie od pierwszych słów – jest po prostu dojrzały i wyjątkowy. Historia wywarła na mnie ogromne wrażenie. I mimo że jestem fanką Dramione, to kupuję związek i sytuację, w której znaleźli się Harry i Hermiona. Umiem zrozumieć, czym się kierowała w swoim postępowaniu. To historia gorzka, ale i piękna zarazem.
    To miniaturka, do której będę wracała wielokrotnie.
    I dziękuję Ci za nią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 Dziękuję! Jak ja się cieszyłam czytając Twój komentarz na KG! <3 Ja dokładnie to samo, Dramione i Dramione, ale tutaj niestety nie mógł być inny pairing niż Harmione :D

      <3

      Usuń
  5. #MagiczneSmakołyki #DyniowePaszteciki [http://katalog-granger.blogspot.com/p/akcja-komentatorska-magiczne-sodkosci.html]

    Przede wszystkim — dobrze byłoby zlikwidować te entery miedzy akapitami, bo jeśli masz wcięcie, to one są błędem, masz już jedni wyróżnienie akapitu, a to wystarczy, a dwa, że nie wygląda to zbyt estetycznie.
    Hermiona, która wspomina Snape’a, ładne zdania, nie powiem, bardzo fajnie ujęte, ale dość nie podoba mi się to, jak mówi o jego dezorientacji, gdy go goniły te rosiczki, że wtedy może mu coś przypominały. Nie żeby coś, ale już same latające kwiatki, które jednak go gonią wprowadzają w niepokój. Trochę ta refleksja jest moim zdaniem nieudana.

    To jest ciekawy tekst, jak zresztą wspomniałaś we wstępniaku — również angstowy i z tym się zgodzę, bo klimat tekstu jak najbardziej to reprezentuje. Nie ukrywam, że czytało mi się go bardzo dobrze, bo i styl ładny, i tematyka odważna dość, podobało mi się to. Tylko mam z tą miniaturką też problem. Uważam, że jest zbyt przegadany. Mówisz o wspólnej przeszłości, rozwiązaniach, jakie podejmowała Hermiona w związku z Harrym, ale właśnie za bardzo czuć tutaj tę pogadankę o wydarzeniach, nie ma mówienia o nich wprost i pokazywania. I to jest jeden z problemów tutaj. Kolejnym jest fakt, że za dużo chciałaś w tym tekście dać. Mamy pseudomnezję i że Hermiona nie mogła donieść ciąży, zdecydowanie lepiej by było, gdybyś starała się skupić na jednym i tutaj byłoby lepsze ta choroba Harry’ego, bo jest jej więcej i jest czymś nowym. O ile o depresjach, próbach samobójczych w fanfikach z nim widziałam, tak pseudomnezja wyszła Ci świetnie. Jeśli chodzi o to niedotrzymywanie dziecka, to temat został poruszony, ale właśnie nie wyjaśniasz go. Ot jest i tyle, a moim zdaniem jest za duży na tak lekkie potraktowanie, więc trochę więcej miejsca trzeba by mu poświęcić. Więc uważam, że trochę w tym temacie przedobrzyłaś.

    Podoba mi się tu zarówno Hermiona jak i Harry. Ładnie przedstawiłaś to, co się z nim stało po wojnie, że jest źle, gorzko, ale jednak stara się być dla niej kimś ważnym. To jego poczucie pomagania nadal jest widoczne, chociażby w tym, że zatrudnił się jako ochroniarz, bardzo dobry pomysł, by to wykorzystać.
    Będzie bez cytatu, ale przy tym szablonie nie można wszystkiego dokładnie zaznaczyć, ale gdy piszesz o tym, że pensja nie była wysoka. Jasne, dalsza część tego akapitu do siebie pasuje, ale to z tą pensją niezbyt, bo pieniądze raczej dla Harry’ego nie miały za wiele znaczenia, jednak był bogaty, więc wystarczyłoby i dla niego, i dla jego dzieci. Zwróciło to moją uwagę.

    Bardzo lubię Twój styl, bo jest konkretny i ładnie operujesz słowem, widać, że masz pojęcie o tym, o czym piszesz. Tutaj sporo lawirujesz na granicy jawy i marzeń, co widać dobrze w pisaniu o dzieciach. W tym tekście chyba trochę zbyt patetycznie czasem było i, o dziwo, w pewnych fragmentach to rzeczywiście pasowało, ale w niektórych właśnie mi to trochę zawadzało. Chociaż może i taka w pewnej mierze jest natura tej miniaturki.

    Poprawnościowo jest ogólnie dobrze, chociaż warto byłoby przelecieć tekst jeszcze raz wzrokiem, bo przydałoby się poprawić trochę mankamentów. Ale żaden z nich jakoś drastycznie nie utrudniał czytania, więc to tylko luźna uwaga na przyszłość.

    To ciekawy tekst, z pewnością nietuzinkowe przedstawienie pairingu, więc cieszę się, że miałam okazję go przeczytać. Dzięki!

    Ściskam,
    Acrimonia.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za komentarz! Każde zdanie powoduje u mnie szeroki uśmiech oraz jest motywacją do dalszej pracy :)